Japonia oraz Korea Południowa podpisały porozumienie o dzieleniu się informacjami wywiadów wojskowych, zwłaszcza na temat zbrojeń jądrowych Korei Północnej. Umowa wchodzi w życie ze skutkiem natychmiastowym.
Skąd ten pośpiech? Przecież przez 70 lat oba państwa nie mogły podjąć takiej współpracy. To z powodu zaszłości, czyli zbrodni japońskich na Koreańczykach w czasie II wojny światowej. Jeszcze jedna przyczyna zbliżenia nazywa się Donald Trump, który będzie prezydentem USA od 20 stycznia. W czasie kampanii wyborczej Trump mówił, że Ameryka nie będzie wiecznie łożyć na bezpieczeństwo sojuszników, takich właśnie jak Japonia i Korea Płd.; powinni sami o nie zadbać.
I niezwłocznie po wyborze Trumpa, na spotkanie z nim do Nowym Jorku przyleciał premier Japonii, Shinzo Abe. Możemy się tylko domyślać o czym rozmawiali.
Podpisany dokument pozwoli Korei Płd. i Japonii wymieniać tajne dane w sposób bezpośredni, a nie – jak dotychczas – za pośrednictwem USA z mocy trójstronnej umowy z 2014 r.
Rozmowy Tokio i Seulu trwały od lat. Zawarcia porozumienia dwustronnego oczekiwano już w 2012 r., ale Seul ustąpił przed opozycją, która umowę odrzucała. I nadal jest przeciwna. Trzy partie opozycyjne zagroziły, że doprowadzą do dymisji prezydent Park Geun Hie, której pozycja jest już i tak słaba z uwagi na skandal korupcyjny, w jaki jest zamieszana.