W Polsce podobno aż 80 proc. społeczeństwa ma dobre zdanie o Unii Europejskiej: tym też różnimy się od krajów zachodnich, gdzie nie ma ona dobrej prasy, szczególnie ostatnio. Skąd te pretensje? Nie chodzi nawet o brak jakiejś elementarnej koordynacji ze strony Komisji Europejskiej w czasie pandemii, czy nawet zwykłej solidarności, lecz o to, co najważniejsze: politykę zabójczą dla publicznej ochrony zdrowia.
Niektórzy pewnie się zdziwią: między 2011 a 2018 r. Komisja Europejska 63 razy rekomendowała państwom Unii ograniczanie publicznych wydatków na ochronę zdrowia i forsowała prywatyzację tego sektora. To znacznie osłabiło nie tylko możliwości reagowania na epizody epidemiologiczne, ale znacznie obniżyło poziom ochrony zdrowia w Unii. W ubiegłych latach we Włoszech, Francji, Hiszpanii i innych krajach zdziesiątkowane systemy szpitalne wyglądały w sezonach grypowych jak dzisiaj: łóżka na korytarzach, brak ludzi, sprzętu i nawet lekarstw.
Wymóg oszczędzania na ochronie zdrowia jest ideologiczny. Konstytucja Unii została odrzucona w referendach we Francji, Irlandii i Holandii, gdyż jak żadna inna konstytucja zawierała szczegóły konkretnego systemu gospodarczego: neoliberalizmu w wersji austerity. Oczywiście referenda olano, a parlamenty i rządy przyjęły ją mimo wszystko, jako Traktat Lizboński.
Model gospodarczy Unii nie jest w stanie zapewnić działania służb publicznych, ani podstawowych potrzeb społecznych. Największy problem nie wywodzi się nawet z głupich rekomendacji, lecz w ogóle z polityki austerity, która miała zastąpić solidarność społeczną. Dotyczy to wszystkich usług publicznych, uśmieciowienia stosunków pracy, i nawet emerytur. Niszczycielska siła Unii kierowała się właściwie jednym celem: bogaci muszą być bardziej bogaci, a reszta niech sobie radzi.
20 marca Unia zawiesiła kretyński „pakt stabilności i wzrostu”, który zupełnie arbitralnie ograniczał wydatki państw na cele społeczne, ale potrzeba czegoś więcej: choćby zdefiniować pojęcie służby publicznej na poziomie Unii! Zamiast niszczyć wszystko, co społeczne (szpital ma być przedsiębiorstwem, a pacjenci klientami) państwa europejskie muszą podnieść inwestycje w ochronie zdrowia. Należy znacjonalizować prywatne szpitale i przychodnie: mają chronić zdrowie ludzi, a nie przynosić zysk kilku osobom. Wyjęcie ich z trupiej logiki kapitalizmu powinno być pierwszym zadaniem polityki.
Droga do tego długa. Europejska lewica parlamentarna pozostaje bezsilna wobec potężnych lobby kapitałowych, które dość łatwo osiągają swe cele w Komisji Europejskiej. W każdym razie, jeśli Unia chce ocaleć, musi się zmienić, bo już nigdzie nie ma takiego poparcia jak w poczciwej Polsce, a tendencje odśrodkowe – pod różnymi kolorami politycznymi – wzmacniają się nieubłaganie na całym kontynencie.