Na europejskie salony dyplomatyczne zawitał nowy wiceprezydent USA, Michael Pence i wystąpił na 53. Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa. Zapewne nie zdążył zapoznać się co o historii współczesnej ma do powiedzenia rząd Polski, który wprowadza do szkół nową jej naukę, bowiem, stwierdził, że „dzięki Bogu i przywództwu m. in. Reagana, Thatcher, Havla czy Wałęsy runął mur berliński, komunizm upadł, a wolność wygrała”.
Tak, wymienił nazwisko Lecha Wałęsy. Nie przysporzy mu to autorytetu ani na Nowogrodzkiej, ani w Alejach Ujazdowskich, ani na Krakowskim Przedmieściu.
Wiceprezydent Pence miał do powiedzenia to samo, co 2 dni wcześniej ministrom obrony NATO przekazał w Brukseli nowy minister obrony USA, James Mattis – że Ameryka wypełni zobowiązania sojusznicze tyle, że europejscy partnerzy muszą zacząć łożyć na obronę, tyle ile zobowiązali się. Przekaz Pence’a był o tyle silniejszy, że zaznaczył, iż przemawia w imieniu prezydenta Donalda Trumpa, a USA wypełnią zobowiązania „niezłomnie”. I zaraz też wezwał sojuszników do znacznego podniesienia wydatków na obronność.
Życzenie to dotarło do kanclerz Niemiec, Angeli Merkel, która zapewniała w swoim wystąpieniu, że rząd Niemiec „zrobi wszystko, co możliwe” by do 2024 r. zwiększyć wydatki do poziomu 2 proc. PKB. Niemcy łożą obecnie 1,22 proc. PKB, co oznacza 54 mld brzęczącego euro. USA wydają 3,6 proc. PKB i pokrywają 70 proc. wydatków NATO.
Pułap 2 proc. PKB Sojusz przyjął na szczycie w Newport (Walia) we wrześniu 2014 r., tymczasem na dzień przed konferencją monachijską założenie to odrzucił szef dyplomacji w rządzie Merkel, Sigmar Gabriel z SPD (ona z CDU). Uzasadnienie znalazł dość oryginalne: wyliczył, że Niemcy musiałyby powiększyć wydatki budżetowe na wojsko o 24-25 mld euro rocznie, a „przecież wydajemy 30-40 mld euro na integrację prawie miliona uchodźców”.
Tyle, że Niemcy przyjęły zobowiązanie walijskie jako członek NATO, a przyjmowania uchodźców NATO im nie narzuciło. Rzecz w ogóle w tym, że Gabriel mówił o „uchodźcach”, a już wiadomo, że z tych mas wpuszczonych migrantów azylu nie dostanie pół miliona osób, może więcej. Takim „uchodźcą” był Tunezyjczyk Anis Amri, który w grudniu zabił 12 osób na jarmarku bożonarodzeniowym w Berlinie. Wjechał w Niemiec bez paszportu, jak setki tysięcy innych, był znany służbom jako zagrożenie, ale wydalić go nie można było ponieważ… nie miał paszportu.
Stanowiska Gabriela nie można lekceważyć, bowiem po wyborach wrześniowych to nie Merkel może tworzyć rząd, a socjaldemokrata Martin Schulz. A cel 2 proc. PKB podważył już ekspert SPD do spraw obronności, Rainer Arnold jako „nierealny”, zaś dyskusję o zwiększeniu budżetu uznał za „dziwną”.
Stanowisko Pence’a o „niezłomnym” trzymaniu się zobowiązań NATO-wskich, z pewnością nie mogło ucieszyć Moskwy. Tym bardziej, że odnosząc się do sytuacji na Ukrainie, Pence powiedział, że USA będą nadal czynić Rosję odpowiedzialną za przestrzeganie porozumień z Mińska.
Nic dziwnego, że szef dyplomacji Rosji, Siergiej Ławrow oświadczył, iż „NATO jest nadal instytucją z czasów zimnej wojny, zarówno w umysłach, jak i w sercach”. I nie miał dobrej wiadomości dla Sojuszu: jest to „elitarny klub państw, który rządzi światem, ale nie jest w stanie funkcjonować na dłuższą metę”. A odnosząc się do sytuacji na wschodzie Ukrainy, winą za marną realizację porozumień pokojowych z Mińska obarczył nacjonalistów ukraińskich
Jakby w odpowiedzi na życzenie rzecznika Donalda Trumpa sprzed paru dni, by Rosja zwróciła Ukrainie Krym i zaprzestała wojny na wschodzie Ukrainy oraz na powitanie konferencji, prezydent Rosji, Władimir Putin wydał ukaz o uznawaniu przez Rosję ze skutkiem natychmiastowym paszportów (i wszelkich innych dokumentów, jak akty ślubu) wydawanych przez władze Republik Ludowych Donieckiej Republiki i Ługańskiej, powołanych przez separatystów rosyjskich w Donbasie. Putin zaznaczył, że ukaz ma na celu „ochronę praw i swobód człowieka i obywatela”, a przy jego wydaniu kierowano się „powszechnie uznanymi zasadami i normami międzynarodowego prawa humanitarnego”.