Już do 8 wzrosła liczba kobiet, które publicznie oskarżyły republikańskiego kandydata na prezydenta USA, Donalda Trumpa o napastowanie seksualne w przeszłości. Trump, jak zwykle, odrzucił oskarżenia jako kłamstwa spisku małżeństwa Clintonów z prasą głównego nurtu.
Pojawiły się też doniesienia, że podczas kręcenia jego reality show (2004-2015), mawiał o głuchej aktorce Marlee Matlin, laureatce Oscara (1986), „umysłowo ociężała”, a o celebrytce Khloe Kardashian „tłusty prosiak”. Adwokat Trumpa zażądał od wydawców sprostowania grożąc pozwami. „New York Times” oświadczył, że tego nie zrobi.
Ostrą szpilę wbiła Trumpowi małżonka prezydenta, Michelle Obama. Na wiecu jego demokratycznej konkurentki, Hillary Clinton potępiła go w emocjonalnych słowach, mówiąc, że „wstrząsające i poniżające” dla kobiet były jego – nagrane w 2005 r. – wulgarne uwagi o podbojach erotycznych. „Te haniebne słowa na temat naszego ciała, ten brak szacunku dla naszych ambicji i umysłu, to przekonanie, że możesz zrobić kobiecie cokolwiek chcesz… to jest po prostu okrutne i przerażające”, mówiła. „Nie można tego ignorować i zamieść pod dywan”, dodała.
Według sondażu Reuters/Ipsos, z okresu 7-13 października – już po ujawnieniu nagrania Trumpa i oskarżeniach kilku kobiet – Clinton cieszy się poparciem 44 proc. pytanych, a Trump – 37. Pozostałe 19 proc. podzieli libertarianin Gary Johnson, ekolożka Jill Stein i niezdecydowani. Portal RealClearPoliticks przeliczył ostatnie sondaże i podał, że Clinton ma średnio 7 proc. przewagi.
O tym, że Trumpowi wiatr wieje w oczy może świadczyć fakt, że największy dziennik w stanie Arizona, „The Arizona Republic” wezwał czytelników, by nie głosowali na „demagoga” Trumpa. Arizona to stan, gdzie republikanie wygrywali od zawsze; obecnie miejscowy sondaż daje Clinton 2 proc. przewagi.
Kogo wskażą Amerykanie, może w dużym stopniu zależeć od przebiegu ostatniej debaty telewizyjnej Trumpa i Clinton, która odbędzie się już w środę. Wybory 8 listopada.
{loadposition social}
{loadposition zobacz_takze}