6 listopada 2024

loader

Wybory prezydenckie we Włoszech

Dichiarazione del Prof Mario Draghi al termine del colloqui con il Presidente Sergio Mattarella,al Quirinale (foto di Francesco Ammendola – Ufficio per la Stampa e la Comunicazione della Presidenza della Repubblica)

Rok 2022 zapowiada się interesujący dla włoskiej polityki, a zaczyna się już od wysokiego C, czyli od zmiany na foteli Prezydenta Włoch. Od kilku miesięcy spekuluje się kogo wybierze włoski parlament na miejsce Sergio Mattarelli. Od ilości różnych możliwych wariantów i ich konsekwencji można przypuszczać, że będą to najciekawsze wybory od 30 lat.

Urząd Prezydenta Republiki został utworzony wraz ze zmianami systemowymi po drugiej wojnie światowej. W referendum z 1946 r., pierwszym ogólnokrajowym głosowaniu z udziałem kobiet, niemal 13 mln wyborców opowiedziało się za zamianą monarchii na republikę, a w konsekwencji – króla na prezydenta. Duża część społeczeństwa obwiniała monarchię za to że dopuściła do władzy Benito Mussoliniego co w konsekwencji sprawiło, że całym kraj zalała fala faszyzmu.

Proces legislacyjny

Od czasu referendum głowa państwa rezyduje w dawnym pałacu królewskim na Kwirynale w Rzymie. Nowa legislacja przyznała mu uprawnień kojarzone z tymi królewskimi czyli wręczanie nominacji, przyjmowanie ambasadorów, prawo łaski i rzecz jasna zwierzchnik sił zbrojnych. Przez wiele lat w doszło do powszechnego nastawienia, że Prezydent Włoch ma wyłącznie reprezentatywną funkcję, co jest nieprawdą, ponieważ wielokrotnie w przypadku prezydentury Giorgio Napolitano, Pierluigi Scalfaro jak i obecnego Prezydenta Sergio Mattarelli widać było że persona głowy państwa, to nie tylko medale i oficjalne spotkania, ale również i poważna funkcja arbitra w częstych kryzysach rządowych. Zawsze ostatnie słowo co do utworzenia nowego rządu ma właśnie Prezydent Włoch. Dlatego właśnie wybór którego dokona parlament będzie tak kluczowy, dla przyszłego kształtu rządu włoskiego teraz jak i po planowanych wyborach w 2023 roku.
Konstytucja wymaga, by prezydent miał co najmniej 50 lat na urząd powoływano wyłącznie mężczyzn wyraźnie starszych. Najmłodszy w chwili wyboru był Francesco Cossiga (57 lat), najstarszy zaś poprzednik obecnego prezydenta – Giorgio Napolitano (81 lat). Chociaż konstytucja dopuszcza dwukadencyjność, to w opinii włoskiej klasy politycznej w zasadzie powinno się wymieniać głowę państwa, co kadencję. Wyjątkiem był prezydent Giorgio Napolitano, którego w 2013 r. (w wieku 88 lat!) wybrano na drugą kadencję, co było sporym zaskoczeniem, bo sam Napolitano wykluczał ubieganie się o reelekcję. Jednak przedłużający się pat polityczny i idący za tym brak wyboru nowego prezydenta podczas pięciu głosowań, skłoniły polityka do wyrażenia zgody na startowanie z poparciem trzech największych ugrupowań, które dość mocno różniły się programami: Partii Demokratycznej (przewodniczący Bersani – centrolewica), Lud Wolności (przewodniczący Berlusconi – centroprawica) i Wybór Obywatelski (przewodniczący Monti – centryzm). W styczniu 2015 po doprowadzeniu do stabilizacji włoskiej sceny politycznej oficjalnie zrezygnował z urzędu. W chwili rezygnacji był najstarszym prezydentem państwa w historii Europy. Włoskiego prezydenta nie wybiera się w głosowaniu powszechnym, ale na specjalnym zgromadzeniu członków obu izb parlamentu oraz delegatów wszystkich 20 regionów kraju raz na 7 lat. Forma jest wyjątkowa, ale ponoć skuteczna. W sondażach duża część społeczeństwa uważa, że to oni powinni wybierać głowę państwa, a nie parlamentarzyści. Podobnego zdania byli nieraz i sami politycy. Jak na przykład ubiegający się o ten urząd Giulio Andreotti, który w 1992 roku musiał ustąpić Oscarowi Luigi Scalfaro. Jak sam twierdził, gdyby to ludzie wybierali, to spokojnie zamieszkałby w pałacu na Kwirynale.

Kandydaci

Pytanie, które pojawia się coraz częściej w mediach włoskich, dotyczy tego kogo wystawią ugrupowania do startu. W związku ze stanowczym „nie” ze strony urzędującego Prezydenta, media coraz częściej spekulują, że najlepszym kandydatem byłby obecny Premier, Mario Draghi. Jednak on sam stanowczo odmawia udzielenie jasnej odpowiedzi, czy podejmie rękawicę. Z czego to może wynikać? Z jednej strony ma on na wyciągnięcie ręki bezpieczną, stabilną, siedmioletnią Prezydenturę i zapewnienie sobie tym samym „arbitra narodu” oraz pozostawienie śladu w historii wśród zaledwie 12 prezydentów Republiki. Dla przykładu premierów w powojennych Włoszech było 30, a samych gabinetów aż 67! W sumie, to byłoby wymarzone dopełnienie swojego życiorysu. Z drugiej strony „Supermario” (tak został ochrzczony w czasach swojej prezesury w Europejskim Banku Centralnym) jest świadom, że realna władza na półwyspie apenińskim spoczywa w rękach premiera, a jemu samemu niecały rok temu udała się trudna sztuka zapanowania nad politycznymi ambicjami włoskich liderów partyjnych (przede wszystkim Salviniego i Renziego) i połączenia w ramach swojego rządu większość sił w obecnej kadencji Parlamentu, czyli prawicowej Ligi, antyestablishmentowego Ruchu Pięciu Gwiazd, lewicowa Partii Demokratycznej i pozostałych wyznawców Silvio Berlusconiego z Forza Italia. Widać, że mimo kuszącej perspektywy spędzenia 7 lat na Kwirynale, jednak jest mu zwyczajnie szkoda opuszczać gabinet premiera. Mimo to wielu liczy na jego start.
Kolejnym kandydatem centroprawicy (m.in. Liga, Bracia Włoch, Forza Italia) wydawał się być trzykrotny premier Włoch, Silvio Berlusconi, który ostatecznie na mniej 48 godzin przez pierwszym głosowaniem zrezygnował. Ale jednak przez kilka miesięcy spekulowano że mógłby solidnie namieszać. Kto by pomyślał, że może mieć szanse persona, która z populizmu uczyniła prawdziwą sztukę rządzenia, a politykę i państwo traktował praktycznie zawsze jako sposób na prowadzenia swoich licznych, niekoniecznie zawsze, czystych interesów? Powiem wam szczerze, że mnie ta te spekulacje kompletnie nie dziwiły. Jak już pisałem na łamach Trybuny kilka lat temu, Silvio Berlusconi, to zawodnik, który spokojnie czeka na dobry moment, żeby dosłownie wejść na boisko i rozegrać może nie cały mecz, ale może mieć kilka akcji, które sprawią, że po meczu będą o nim długo mówić. Ale odsuwając na bok futbolową retorykę, to należy uczciwie przyznać, że Berlusconi ma swój czar i potrafi wyczuć dobry moment na wejście na scenę i rozegranie swoich kart. Mimo że rezygnuje to już zapowiedział, że jeżeli Draghi będzie kandydował, to Forza Italia opuści rząd, a to oznacza przyspieszone wybory. Co może mieć fatalne skutki przy walce z kolejną falą pandemii i chwalonego w UE wdrażania w życie Narodowego Planu Odbudowy. Tygodnik „L’Espresso” w swoim artykule zaznaczył i słusznie, że szanse byłego właściciela AC Milan nie były za wielkie, ponieważ w obecnym parlamencie nie ma wystarczającej liczby głosów żeby liczyć na sukces, zadaje pytanie dlaczego prawica zastanawiała się na tą kandydaturą? Może zwyczajnie nie byli w stanie znaleźć nikogo umiarkowanego i szanowanego zarazem? Możliwe, że myślenie nad kandydaturą Berlusconiego jest dowodem na trudności w jakich znalazła się włoska prawica.

Kto zostanie Prezydentem?

Doświadczenia z ostatnich lat wskazują, że silne i wyraziste kandydatury, o ile nie uzyskają już na wstępie niezbędnej liczby głosów, znikną w kilku pierwszych głosowaniach. Ten los spotkał wcześniej takie postacie jak Giulio Andreottiego i może też spotkać Berlusconiego. Natomiast jeżeli chodzi o Draghiego, to dojdzie do gorączkowych negocjacji i ruchów mających na celu znalezienie kogoś w miarę optymalnego, ale nie kontrowersyjnego. To będzie szansa dla kandydata z drugiej linii. Mówi się w tej kwestii o Pier Ferdinando Casinim (dawna chadecja obecnie centrum) czy o socjaliście i dwukrotnym premierze Giuliano Amato. Istnieje też możliwość, że wypłynie w ostatniej chwili zupełnie nowe nazwisko jednego z wielu wiekowych byłych ministrów, który wyda się odpowiednio przewidywalny. Tak było w przypadku wyboru w 1999 roku Carlo Azeglio Ciampiego. W ostateczności istnieje jeszcze scenariusz przekonania Sergio Mattarelli żeby jednak, podobnie jak Napolitano kiedyś, zgodził się na ponowne kandydowanie mimo że on sam zdecydowanie wyklucza taką opcję. To też okaże się dopiero w ostatniej chwili.
I tak oto na sali obrad Izby Deputowanych w Pałacu Montecitorio zbierze się zatem 1009 elektorów i rozpocznie się coś na kształt watykańskiego konklawe, które może potrwać od kilku godzin, do nawet kilku tygodni. Kto zostanie nowym lokatorem pałacu na Kwyrinale? Trudno jednoznacznie stwierdzić, bo jak to bywa we włoskiej polityce – wiadomo, że nic nie wiadomo.

Redakcja

Poprzedni

Stanisław Lem – filozoficzny omnibus

Następny

Odwilż