Znakomity obraz Miloša Formana z Jackiem Nicholsonem w roli głównej nie jest filmową fikcją. To przedstawienie autentycznej rzeczywistości amerykańskich eksperymentów nad ludzką świadomością. W kontekście dramatów, jakie dotykają Juliana Assange’a i Chelsea Manning – na oczach demokratycznego i wolnego ponoć świata – warto przypomnieć, co Imperium Dobra i Krynica Wartości czyniła (i nadal czyni, choć bardziej sekretnie) w przedmiocie łamania człowieczych sumień, kontroli umysłami i totalnej manipulacji ludzką świadomością.
W dobie pandemii i mniej lub bardziej jawnie wyrażanych zakusów inwigilacyjnych powraca również temat prób kontroli ludzkich zachowań, jakie od dawna podejmowały służby specjalne. W USA już w latach 40. i 50. sądzono, na podstawie osiągnięć nauk związanych z psychiatrią, psychologią i socjologią (bezcenny okazał się tu dorobek Freuda, Bernaysa i Trottera), iż takie możliwości są tuż tuż, wystarczy podłączyć kilka przewodów albo odpowiedni farmaceutyk. Wtedy zaczęto eksperymentować z przekazami podprogowymi, a do powszechnego języka wszedł termin „pranie mózgu”.
Naukowcy wprzęgnięci w machinę państwowej służby zajęli się badaniami nad możliwością stworzenia społeczeństwa, w którym ludzie będą całkowicie kontrolowani i to nawet nie w taki sposób, jak w wizjach George’a Orwella, ale bezpośrednio za pomocą odpowiednio skonstruowanego pilota (dziś mówi się o wszczepianych chipach). Wizja pełnej kontroli nad tym, co ludzie robią, a nawet myślą pociągała polityków i służby specjalne. CIA zaangażowała się w takie badania tuż po II wojnie światowej. W 1953 z kilku rozpoczętych wcześniej małych, rozrzuconych projektów badawczych stworzono jeden. Nazwano go MK ULTRA. Ludzie, których do niego zaangażowano mieli postawionych szereg zadań: od opracowania doskonałego serum prawdy, przez zbadanie możliwości trwałej zmiany osobowości i wymazywania oraz programowania wspomnień, po przygotowanie koktajlu (to dołożono później), który pozwoli kontrolować Fidela Castro. Badania były szeroko zakrojone i hojnie finansowane. Zaangażowało się w nie ponad 80 instytucji, w tym co najmniej 40 uniwersytetów, kilka koncernów farmaceutycznych, szpitale, więzienia i instytuty badawcze.
Były to czasy zimnowojennej paranoi. Skrzydła rozwijał senator Joseph Mc Carthy, który rozpętał antykomunistyczną i antyradziecką histerię w USA. Hollywood straszył komunistami ukrytymi wszędzie, ale w tym czasie to nie oni eksperymentowali z umysłami amerykańskich żołnierzy i studentów. Prowadziło te doświadczenia CIA, a do badań zaangażowano także naukowców, wśród których znajdowali się naziści sprowadzeni do USA zaraz po wojnie w ramach tzw. Operacji Paperclip (lub Overcast).
Testowano na ludziach m.in. modną wówczas psychochirurgię. Uszkadzano w warunkach szpitalnych określone części mózgu czy przerywano określone połączenia neuronowe i obserwowano, jak daleko te eksperymenty pseudo-medyczne pozwalają sterować, kontrolować i manipulować ludźmi. Doświadczenia skupiały się też na próbach psychologicznie sterowanych sposobach łamania ludzi poprzez usuwanie ich wspomnień. Na masową skalę wykorzystywano środki psychotropowe i narkotyki, zwłaszcza LSD. Niektórym pacjentom podawano je przez 80 dni z rzędu, powodując nie tylko utratę pamięci, ale też trwałą ułomność bądź intelektualną niemoc.
Uczestników rekrutowano przede wszystkim z nieświadomych niczego pacjentów szpitali psychiatrycznych, więźniów czy studentów. Wśród takich właśnie przypadkowych „królików doświadczalnych” znalazł się Teodor Kaczyński, bardziej znany pod pseudonimem „Unabomber” (stał się seryjnym mordercą właśnie w efekcie prania mózgu w ramach tego projektu). Podczas tzw. operacji „Orgazm o północy” – będącej częścią programu MK ULTRA – stworzono na terenie San Francisco szereg domów publicznych, gdzie zwerbowane prostytutki ściągały niczego nieświadomych klientów w pułapkę tych eksperymentów. Po nafaszerowaniu ich LSD stawali się „materiałem” do dalszych doświadczeń. Na zakupy środków psychoaktywnych wydawano setki tysięcy dolarów i dostarczano je do współpracujących z programem klinik oraz lekarzy. Jednocześnie do kooperacji wprzęgnięto amerykańskie koncerny farmaceutyczne, dostarczając leki i medykamenty (także syntetyczne narkotyki) do testowania na nieświadomych „obiektach” badawczych. Myślano także o iście szatańskim projekcie dodania takich preparatów do ujęcia wody pitnej w jednym z miasteczek amerykańskich. Wszystko po to, by osiągnąć taki poziom masowego otępienia, w którym mieszkańcy nie będą w stanie myśleć o jakiejkolwiek obronie.
Testowano różne środki psychotropowe wzmacniane różnymi technikami przesłuchiwania. Jedna z metod polegała np. na tym, że najpierw wstrzykiwano „obiektowi” barbiturany, a gdy zaczynał odpływać, rozbudzano go amfetaminą. Efektem była głęboka dezorientacja i łatwość prowadzenia przesłuchania. Gdzie indziej (to właśnie zastosowano wobec wspomnianego „Unabombera”) sprawdzano, jak bardzo trzeba zniszczyć u kogoś poczucie własnej wartości, by zmienić go w bezwolnego wykonawcę rozkazów. Próbowano też tych środków i metod, aby wymazać wspomnienia z mózgu i w ich miejsce wpisać nowe, potrzebne dla manipulowania tak zaprogramowanym człowiekiem. Najsmutniejsze było to, iż w całym programie – hojnie opłacanym z budżetu USA – uczestniczyło setki naukowców, szacowne uczelnie i instytuty badawcze.
Szefem całego projektu był oryginał, niejaki Sidney Gottlieb, postać wyjęta żywcem z magazynów i książek New Age. Kilka lat przebywał on w Indiach szukając spokoju w medytacjach i kontemplacji nad wewnętrznym „ja”. Po powrocie do Ameryki zamieszkał pod Waszyngtonem hodując kozy. Przetworzonej żywności nie spożywał, był protoplastą współczesnych ekologów i wegetarian. Pił jedynie kozie mleko, a jadł przede wszystkim własnoręcznie zrobione sery. Miał dużą słabość do psychodelików. To on zadbał o pozycję narkotyków – i przede wszystkim LSD – w projekcie MK ULTRA.
W 1973 roku w obawie przed odpowiedzialnością zniszczono większość dokumentów będących w posiadaniu CIA, lecz to, co zostało – a przy takiej skali nie dało się pozbyć wszystkiego – wystarczy, by wyrobić sobie apokaliptyczny obraz wydarzeń tego do czego mogą się posunąć służby specjalne w demokratycznym przecież kraju. Po ujawnieniu sprawy program został rozwiązany. Przynajmniej oficjalnie, ponieważ nie brak głosów twierdzących, że zmienił jedynie nazwę… Współczesne podręczniki prowadzenia przesłuchań używane przez amerykańskie specsłużby są – jak twierdzi kanadyjska dziennikarka Naomi Klein – w znacznym stopniu oparte o wyniki badań prowadzonych w ramach projektu MK ULTRA.
Dlaczego dziś o tym przypominam? Bo pokusa kontrolowania umysłów i manipulowania ludzkim myśleniem nie zginęła, a dzisiejsze możliwości technologiczne i osiągnięcia nauki dają bez porównania większe możliwości. Nie trzeba nawet sięgać po narkotyki czy skompromitowane pseudoeksperymenty naukowe (chociaż czy ktokolwiek jest w stanie z pełną odpowiedzialnością zapewnić, że i takie odeszły całkowicie do historii?). Dziś na topie są próby wpływania na rząd dusz i zdobywania wpływu na zachowania ludzi poprzez manipulowanie informacją i gry z mediami społecznościowymi i ich algorytmami. A wszystko to – niby w najszlachetniejszym celu. W czasie zimnej wojny wróg „wolnego świata” był znany, dziś zastępują go narracje o zagrożeniach (wiadomo z czyjej strony).
Tylko nasza wolność jest okrajana, nasze swobodne myślenie ograniczane, a my o wszystkim dowiadujemy się po fakcie.