7 listopada 2024

loader

Zapaść

Strefy Gazy nie istnieje. Przynajmniej pod względem gospodarczym. Wprowadzona 11 lat temu izraelska blokada skutecznie uniemożliwia jakikolwiek handel, redukując palestyńskie terytorium do jednego wielkiego obozu dla uchodźców, do tego z najwyższą stopą bezrobocia na świecie.

 

Z pozoru nie jest wcale tak źle. W 2017 roku dochód na osobę po raz pierwszy przekroczył 3 tys. dolarów, zaś palestyńska gospodarka rozwijała się w tempie 3,1 proc. Jednak o ile w przypadku państw uprzemysłowionych wzrost tej wielkości pozytywnie świadczyłby o ich potencjale ekonomicznym, o tyle dla Palestyny oznacza faktyczną zapaść. Zwłaszcza, że jeszcze pod koniec minionego stulecia produkt krajowy Strefy Gazy i Zachodniego Brzeg rósł nawet o 8 proc. rocznie. Tąpnięcie nastąpiło w 2002 roku, kiedy gospodarka skurczyła się o ponad 12 proc., by od tego czasu nie odzyskać już swojej wcześniejszej dynamiki. Okazuje się zatem, że w porównaniu z rokiem 2000, obecny dochód na osobę skurczył się o 30 proc.

Emanacją fatalnego stanu palestyńskiej gospodarki jest rekordowo wysokie bezrobocie. W zeszłym roku bez pracy pozostawało 27,4 proc. dorosłej populacji. Przy liczbie mieszkańców okupowanych terytoriów zbliżającej się do 5 mln, zatrudnienie posiada mniej niż milion. Spośród tych nielicznych szczęśliwców większość pracuje w instytucjach publicznych lub wykonuje proste prace w Izraelu. W obu jednak przypadkach liczba zatrudnionych zmalała. Dotkliwy spadek odnotowano zwłaszcza w tym pierwszym sektorze, z którego, w porównaniu z rokiem 2016, zostało zwolnionych prawie 30 tys. osób.

Zdaniem ekspertów, do upadku palestyńskiej gospodarki doprowadziły dwa czynniki: izraelska okupacja i coraz mniejsze wsparcie międzynarodowe. Strefa Gazy pozostaje odcięta od świata od dekady. W czasie izraelskiej pacyfikacji w latach 2008-2009, zniszczeniu uległo ponad 60 proc. zdolności produkcyjnej Palestyny. Kolejna akcja militarna, przeprowadzona pięć lat później, unicestwiła to, co przetrwało. Z dróg, elektrowni czy fabryk pozostały jedynie zgliszcza. W praktyce oznacza to, że dostawy prądu trwają dwie godziny dziennie. Trudno w takich warunkach normalnie mieszkać, nie mówiąc już o prowadzeniu działalności gospodarczej. Brak podstawowej stabilizacji odbija się także na zdrowiu Palestyńczyków. Szacuje się, że ponad 225 tys. dzieci, czyli co dziesiąte, cierpi na zespół stresu pourazowego.

Izolacja z lądu, powietrza i morza uczyniły ze Strefy Gazy i Zachodniego Brzegu gospodarczą kolonię Izraela. To właśnie tam trafia aż 79 proc. palestyńskiego eksportu; stamtąd też pochodzi 80 proc. całkowitego importu. Jak wskazują eksperci, w wielu przypadkach Palestyńczycy mogliby taniej importować i drożej eksportować, gdyby tylko Izrael ograniczył swoją militarną i gospodarczą blokadę. Tymczasem tak wysoki stopień uzależnienia handlu od głównego sąsiada – i okupanta zarazem – nie tylko drenuje i tak już skromne zasoby finansowe Palestyńczyków, ale też hamuje rozwój gospodarczy.

Nic zatem dziwnego, że z pomocy społecznej korzysta aż 80 proc. mieszkańców okupowanych terenów. Tymczasem pomoc międzynarodowa spadła do najniższego poziomu od lat. Zdaniem ONZ, obecnie wynosi ona jedną trzecią tego, co Palestyna otrzymywała w 2008 roku. O ile dekadę temu Strefa Gazy i Zachodni Brzeg mogły liczyć na ok. 2 miliardy dolarów, o tyle w zeszłym roku kwota ta wyniosła zaledwie 720 milionów. Prowadzi to do poważnych ograniczeń w funkcjonowaniu instytucji państwowych, w tym przede wszystkim służby zdrowia i świadczeń socjalnych.
Zapowiedzi największych darczyńców nie napawają nadzieją na lepszą przyszłość. Już w styczniu Stany Zjednoczone wstrzymały połowę ze 125 milionów dolarów, które zasilały budżet Agendy Narodów Zjednoczonych dla Pomocy Uchodźcom Palestyńskim na Bliskim Wschodzie – UNRWA. W sierpniu zaś – „na osobiste polecenie prezydenta” – USA ogłosiły wycofanie ponad 200 milionów dolarów przeznaczonych na wsparcie mieszkańców Strefy Gazy i Zachodniego Brzegu.

Według ONZ, jeśli obecna sytuacja nie ulegnie szybkiej poprawie, terytoria okupowane niedługo staną się niezdatne do życia. Możliwe zatem, że na taki właśnie scenariusz po cichu liczą państwa najbardziej zaangażowane w regionie. Bez palestyńskich uchodźców pod samą granicą, Izrael pozbędzie się balastu, który się za nim ciągnie od samego początku istnienia państwa. Również świat Zachodu będzie mógł w końcu odetchnąć z ulgą. Nikt tego głośno nie przyzna, ale i państwa arabskie nie byłyby mocno zmartwione takim rozwojem wydarzeń, pod warunkiem oczywiście, że nie musiałyby wpuścić na swoje terytorium wszystkich palestyńskich uchodźców.

Tymczasem okupowana Palestyna pogrąża się w gospodarczej i politycznej zapaści. Z każdą informacją o zmniejszonej pomocy, słabnie nadzieja jej mieszkańców już nawet nie na powstanie niepodległego państwa, co na zwykłe przeżycie kolejnego miesiąca.

Tadeusz Jasiński

Poprzedni

Na korytarzu

Następny

Napaść na Wenezuelę

Zostaw komentarz