Amerykański prezydent-elekt, Donald Trump odbył rozmowy telefoniczne z prezydentami Rosji, Władimirem Putinem i Chin, Xi Jinpingiem, a więc z przywódcami dwóch najważniejszych państw dla polityki światowej USA.
Jak poinformował Kreml, Putin oznajmił, że jest gotów podjąć dialog oparty na „wzajemnym szacunku i nieingerencji w sprawy wewnętrzne” kraju partnerskiego. Putin i Trump uzgodnili, iż będą wspólnie pracować nad normalizacją stosunków dwustronnych, które ocenili jako „skrajnie niezadowalające”. Chcą budowy konstruktywnej współpracy na wielu płaszczyznach. Wskazali na wagę tworzenia solidnych podstaw takich stosunków poprzez rozwijanie ich „składnika handlowego i gospodarczego”.
W czasie kampanii prezydenckiej Trump sugerował, że USA mogą zrewidować zobowiązania w ramach NATO, a o Putinie wyrażał się ciepło, jako o mocnym przywódcy.
Z kolei prezydent Chin, Xi Jinping powiedział Elektowi, że współpraca jest jedynym możliwym rozwiązaniem w stosunkach dwustronnych – podały chińskie środki przekazu. Podczas rozmowy telefonicznej Xi wyraził przekonanie, że „obie strony muszą wzmacniać współdziałanie, propagować rozwój gospodarczy obu krajów i wzrost gospodarki światowej, zapewnićn aby narody USA i Chin uzyskiwały wymierne korzyści oraz działać na rzecz rozwoju stosunków dwustronnych”.
Według telewizji CCTV, Trump powiedział Xi, że „stosunki dwustronne mogą niewątpliwie osiągnąć wyższy poziom”. W kampanii groził Chińczykom wprowadzeniem ceł w wysokości 45 proc. na ich towary i zapowiadał, że pierwszego dnia urzędowania ogłosi, iż Chiny manipulują kursami walut. Dowodził, że odkąd Chiny wstąpiły przed 15 laty do Światowej Organizacji Handlu, trzeba było zamknąć w USA ok. 50 tys. fabryk.
Ale jaką politykę zagraniczną Trump będzie naprawdę prowadzić nikt nie wie. Dużo będzie można domyślić się, kiedy ogłosi, kto będzie doradcą ds. bezpieczeństwa narodowego i kto szefem dyplomacji. Zielonego pojęcia o sprawach światowych nie ma obskurancki prawicowiec, były przewodniczący Izby Reprezentantów, Newton Gingrich, dla którego „Estonia to przedmieścia Petersburga”, za to sprawy światowe doskonale czuje były ambasador USA przy ONZ, John Bolton. A obaj występują często na giełdzie rozważanych nazwisk.
Na razie szefem personelu Białego Domu Trump mianował Reince’a Priebusa, przewodniczącego Krajowego Komitetu Partii Republikańskiej. I to może świadczyć, że mimo pomstowania na etablishment partyjny, wcale nie chce od niego odcinać się. Priebus zaliczany jest do najbliższych sojuszników republikańskiego przewodniczącego Izby Reprezentantów, Paula Ryana, który w czasie kampanii nie ukrywał głębokiej niechęci do Trumpa. Jak należało spodziewać się, Priebus zapewnił, że Trump będzie „wielkim prezydentem wszystkich Amerykanów”.
Głównym strategiem i czołowym doradcą został Stephen Bannon z konserwatywnego portalu Breitbart News Network, szef sztabu wyborczego Trumpa w końcówce kampanii. Nową administrację mają organizować Priebus, Bannon i wiceprezydent-elekt, Mike Pence – któremu Trump powierzył kierowanie procesem przejmowania władzy.
Trwa zgadywanie, co Trump będzie chcieć wcielić w życie z „programu”, czyli chaotycznych haseł głoszonych w czasie kampanii. W pierwszym wywiadzie telewizyjnym wił się bardzo pytany, czy powoła specjalnego prokuratora, aby wsadzić do więzienia rywalkę Hillary Clinton. Liczbę kilkunastu milionów cudzoziemców żyjących nielegalnie w USA, których miał niezwłocznie wydalić, sprowadził do 2-3 mln tych, którzy naruszyli prawo. Nie bardzo wiadomo, co będzie ze słynnym murem na granicy Meksyku. Co prawda nie wyparł się go, ale już kręcił, że częściowo ma to być mur, a częściowo płot. I już nie twierdził, że Meksyk za jego budowę zapłaci. A co z muzułmanami, których miał nie wpuszczać do kraju? Pytany publicznie, udał, że pytania nie słyszał.
Miał jeszcze zlikwidować układ o wolnym handlu z Meksykiem i Kanadą (NAFTA), albo go zrewidować, wycofać USA uzgodnionego już układu o wolnym handlu transpacyficznym (TTP), czyli go obalić, bo bez USA przestaje cokolwiek znaczyć, podobnie z TTIP, czyli z układu o wolnym handlu i inwestycjach między USA i Unią Europejską.
No – i co obiecanym zniesieniem wiz dla Polaków?