Sprawująca władzę od niemal 40 lat Kambodżańska Partia Ludowa (CPP) odniosła przygniatające zwycięstwo w niedzielnych wyborach parlamentarnych. Było to możliwe, ponieważ z udziału w wyborach zostało wykluczone najsilniejsze ugrupowanie opozycyjne – Kambodżańska Partia Odrodzenia Narodowego (CNRP) zdelegalizowana w październiku ubiegłego roku.
Oficjalne wyniki wyborów mają być ogłoszone w połowie sierpnia jednak już dziś wiadomo, że CPP odniosła zdecydowane zwycięstwo. Rzecznik partii oświadczył, że spodziewa się, iż CPP zdobędzie wszystkie mandaty w 125-osobowym parlamencie. Poprzez wyeliminowanie z gry CNRP partia rządzącego od 33 lat premiera Hun Sena została pozbawiona jakiejkolwiek konkurencji. Pozostałe19 partii, które wystawiły swoich kandydatów, nie liczyły się w wyborczym wyścigu. Scena polityczna w Kambodży została bowiem zdominowana przez dwie polityczne siły – CPP i CNRP. W poprzednich wyborach przed pięcioma laty podzieliły się parlamentarnymi mandatami. CPP zdobyła ich 68 a CNRP 55. W sumie na oba te ugrupowania oddało głosy niemal 94 proc. wyborców. CPP wygrała wówczas wybory niewielką różnicą nieco ponad 4 proc. głosów. W ubiegłorocznych wyborach lokalnych CNRP utrzymała poziom poparcia ze strony wyborców zyskując 44 proc. głosów, co też mogło stanowić sygnał ostrzegawczy dla CPP.
W tegorocznych wyborach również należało oczekiwać równowagi sil. Jednak w październiku 2017 rządzącej partii udało się skutecznie wyeliminować z gry swojego głównego rywala. Sąd Najwyższy rozwiązał CNRP opierając się na oskarżeniach ze strony CPP o przygotowywani zamachu stanu w postaci kolejnej „kolorowej rewolucji”. Jeden z przywódców opozycji Kem Sokha został aresztowany po zarzutem zdrady stanu a inni opozycjoniści również byli aresztowani bądź udali się na do emigrację. W następstwie delegalizacji mandaty CNRP zostały rozdzielone pomiędzy pozostałe za wyjątkiem CPP partie, które uczestniczyły w wyborach.
CNRP wezwała do bojkotu wyborów. – Naród Kambodży nie ma możliwości rzeczywistego wyboru z powodu absencji CNRP – oświadczył za pośrednictwem twittera przywódca partii Sam Rainsy dodając, że jego ugrupowanie było jedynym, które mogłoby odebrać zwycięstwo partii obecnie rządzącej. Natomiast premier Hun Sen nazwał bojkot wyborów niszczeniem demokracji. Nawoływanie do bojkotu nie odniosło jednak oczekiwanego skutku. Inne partie nie wycofały się z uczestnictwa w wyborach a frekwencja, według danych Krajowej Komisji Wyborczej, wyniosła 80.49 proc. i była o 10 proc. wyższa niż w poprzednich z 2013 r.
Wybory zbojkotowała natomiast Unia Europejska a także Japonia i Stany Zjednoczone nie wysyłając tam swoich obserwatorów. Obecni byli jedynie przedstawiciele kilku krajów w tym Rosji, Chin i Indonezji z którymi osobiście spotkał się premier Hun Sen. Przeprowadzenie wyborów bez udziału najsilniejszego ugrupowania opozycyjnego skrytykowały międzynarodowe organizacje praw człowieka. Niektórzy ich funkcjonariusze, jak np. Phil Robertson z Human Rights Watch, nawoływali do wywarcia presji na władze Kambodży do podjęcia dialogu z CNRP w kwestii praw człowieka i demokratycznych reform. Zagraniczni obserwatorzy spodziewają się wprowadzenia sankcji wobec Kambodży. Pierwsze sankcje już wprowadziły Stany Zjednoczone obejmując nimi kambodżańskiego premiera, jego rodzinę i niektórych oficjeli. Bardziej dotkliwe mogą się jednak okazać restrykcje gospodarcze ze strony UE. Gospodarka Kambodży jest bowiem silnie uzależniona od eksportu artykułów odzieżowych na rynek unijny. W ubiegłym roku wartość sprzedaży do krajów Unii wyniosła 5,85 miliarda dolarów. Kambodży mogłoby także grozić usunięcie z unijnego programu Wszystko Oprócz Broni pozwalającego krajom Azji Południowo-Wschodniej na bezcłowy dostęp na rynek UJE.