2 grudnia 2024

loader

Włoski dramat bez alternatywy

Presidenza della Repubblica Italiana Quirinale / Screenshot Youtube

Burza polityczna we Włoszech może pogrążyć całą Europę, powodując efekt domina w innych krajach Unii, zagrażający spójności polityki unijnej w czasach kryzysu – gospodarczego i wojennego – a więc esencji projektu europejskiego, pozwalającej przetrwać mu w obecnych czasach zawirowań i populistycznego naporu. Jednak czego nie mówi się o wyborach we Włoszech, i co umyka wszelkim komentarzom, starającym się opisać to co się dzieje na słonecznym półwyspie?

Po pierwsze – klasowy wymiar obecnych wyborów. Kto na kogo głosuje? Południe Włoch, będące od lat rezerwuarem taniej siły roboczej i szarej strefy dla północnych, zindustrializowanych regionów kraju, jasno głosuje na Giorgię Meloni i jej Fratelli d’Italia, Movimento Cinque Stelle pod kierownictwem byłego premiera Giuseppe Conte, oraz na Forza Italia Berlusconiego. Pierwszy jednak w sondażach w tych regionach jest Giuseppe Conte, którego partia w ostatnich badań opinii Instytutu Ixè uzyskała 24 proc. poparcia na południu.

„Na południu podają nas jako pierwszą partię w sondażach, i mówię to z całą ostrożnością” – powiedział były premier przemawiając do dziennikarzy na zakończenie konferencji w Ance. „Jest to zachęta dla wszystkich wyborców, którzy czują się autentycznymi demokratami, aby pozwolić nam osiągnąć wyniki, które uważano początkowo za niemożliwe”. Conte jest drugim premierem, zaraz po Draghim, na którym Włosi również zdają się pokładać większe zaufanie. Jak donosi ponownie sondaż Ixè, jeśli chodzi o najbardziej cenionych przez Włochów liderów politycznych: na pierwszym miejscu pozostaje Mario Draghi z 62 proc. preferencji, pomimo tego, że już jego ostatni rząd i sama tzw. Agenda Draghi, o której później, takim poparciem się nie cieszą. Dalej plasuje się Giuseppe Conte z wynikiem 37 proc., a następnie Giorgia Meloni z wynikiem 33 proc. Enrico Letta z Partito Democratico, drugiej partii w sondażach, jest na poziomie 29 proc., a zaraz po nim jest Silvio Berlusconi – 25 proc. i Matteo Salvini – 23 procent. Matteo Renzi jest za to ostatni, tuż przed Luigi Di Maio.

Giuseppe Conte, ostatnimi dniami odwiedzający południe Włoch, przybrał bardzo sprytną retorykę, podobną do tej Melanchona z Francji. Człowiek przedstawiający się początkowo jako zwykły Włoch, akademik, profesor prawa z poglądami umiarkowanymi, z zacięciem katolickim, dziś chce być trybunem ludu. Od kilku tygodni jednak mówi on o skorumpowanych elitach i o tym, że on i jego partia reprezentują lud. Takie wystąpienia cieszą się coraz większym poparciem. Jednak ocena aprobaty dla poszczególnych polityków nie ma jednak odzwierciedlenia w skali kraju na partiach. W rzeczywistości Fratelli d’Italia pozostaje na pierwszym miejscu w sondażach z wynikiem 22,7 proc. tylko o jeden punkt proc.owy przed PD, która jest na drugim miejscu. Dalej jest M5s z 13,8 proc., które wyprzedza o trzy punkty Ligę, z Salvinim na czele, z 10,9 procent. Poniżej progu 10 proc. znalazły się wreszcie Forza Italia z Silvio Berlusconim i liberalna koalicja Azione-Italia Viva. Trzeba jednak pamiętać, że do wyborów razem idą Salvini, Meloni i Berlusconi, chcąc, deklaratywnie, stworzyć razem rząd po wyborach.

Na północy największy udział w głosach ma Fratelli d’Italia, która podcina gałąź, na której siedzi jej koalicjant, Matteo Salvini. Walczą oni o głosy tych samych osób. Fratelli D’Italia jest partią wiodącą w kluczowych dla prawicy regionach, czyli w Lombardii, Piemoncie i Veneto. Tutaj natomiast Liga musi liczyć na osiągnięcie co najmniej 12 proc., aby nie zostać wyciętym z podziału mandatów po głosowaniu.

Z sondaży z 5 września, sytuacja przedstawiała się następująco: Fratelli d’Italia wynik 24,2 proc.; Partito Democratico ma 21,9 proc. poparcia; Liga 13,5 proc.; Movimento Cinque Stelle 12,1 proc.; Forza Italia, Berlusconiego spada do 8,1 proc.; liberalny sojusz Azione i Italia Viva – a la Nowoczesna Petru – spadł do 5,2 procent. Zamiast tego sojusz Sinistra-Verdi, współpracujcy z Partito Democratico, zyskał punkty (na poziomie 3,5 proc.), natomiast +Europa spadła 2,2 proc., Italexit 2,6 proc., Unione Popolare – jedyna lewica tych wyborów, biorąca przykład z koalicji NUPES z Francji – stabilnie na poziomie 1,2 proc., a Impegno Civico Di Maio na poziomie 0,9 procent.

Partie liberalne, razem z Partito Democratico, cieszą się poparciem klasy średniej, mieszkańców większych miast, wykształconych, oraz osób, które na prawicę nie zagłosują dla zasady. Fratelli d”Italia i prawicowa koalicja to głosy osób starszych, z mniejszych ośrodków, biedniejącej klasy średniej oraz klasy robotniczej, będącej kompletnie osieroconą przez polityków postkomunistycznych oraz oportunistyczne związki zawodowe. Podobne osoby głosują na byłego premiera Giuseppe Conte, który, chyba jako jedyny, chce bronić resztek państwa opiekuńczego we Włoszech. Lewica natomiast jest na kompletnym marginesie społeczeństwa. Jest za mała, niezorganizowana i nie ma pieniędzy aby być widoczną. Jednak w elektoralnym systemie mieszanym, kompletnie niejasnym nawet dla komentatorów politycznych, wszystko jest możliwe. Pewne jest to, że promuje on koalicje. A więc jacyś pojedynczy politycy mogą się pojawić w parlamencie, nawet z tych mniejszych partii politycznych.

Po drugie

W tych wyborach chodzi o Draghiego. Już teraz mówi się o rządzie “Draghi bis”, z kolejną Grosse Koalitzion. Dlaczego? Główną stawką tych wyborów nie jest wcale wszystko to, co nam jako postronnym obserwatorom może się wydawać. Nie jest to obrona demokracji, walka o konserwatywne wartości, czy inne ideologiczne slogany. Pierwszą stawką są losy Agendy Draghi, a więc pakietu reform narzuconych już dawno temu Włochom, tym razem jednak z naklejką „Super Mario”. O co w niej chodzi?

Głównie polegać ma ona na cięciach budżetowych. Włochy są potężnie zadłużone – co, na marginesie, rozpoczęło się wraz z przyjęciem euro – i nie są w stanie samodzielnie spłacać swojego długu. W ramach Agenda Draghi rząd sygnowany przez Partito Democratico, Movimento Cinque Stelle, Berlusconiego i Salviniego, oraz kilka mniejszych sił, zmniejszył wydatki na opiekę społeczną o 4 mld euro w przyszłym roku i kolejne 2 mld w ciągu dwóch lat. Oznacza to, że w ciągu dwóch lat na opiekę zdrowotną będzie można przeznaczyć 6 mld mniej. Cięcia objęły także system szkolnictwa. W ramach którego co kilka tygodni podczas darmowych staży w sektorze prywatnym ginie nastoletni uczeń – staży obowiązkowych, tzw. scuola-lavoro, które jest pomnikiem neoliberalnej filozofii flexibility. Ponadto brakuje sal, budynków i nauczycieli. Jako osoba z doświadczeniem uczenia się w Rzymie, powiem krótko stan włoskiej edukacji jest znacznie gorszy niż polskiej.

Agenda Draghi nie cieszy się we włoskim społeczeństwie poparciem. Jako konkretny program została narzucona Włochom przez Brukselę, jej wypełnienie miało otworzyć Włochom dostęp do prawie 25 proc. po-covidowego Funduszu Odbudowy. Jak mówią lewicowi komentatorzy, Rząd Draghiego, a wcześniej Mario Montiego to ponaddemokratyczna, technokratyczna inkwizycja, tzw. trojka bez trojki, znana ze scenariusza greckiego. Skąd tak duże poparcie dla Meloni? Pomimo tego co może pojawiać się w sondażach, tego, że jest kobietą, że jest świeża i młoda. Jej skok z 8 proc. z poprzednich wyborów do około 25 proc. obecnie – doliczając głosy na Berlusconiego i Salviniego, a więc jej koalicjantów, otrzymujemy 45 proc. mandatów, miał miejsce po stworzeniu rządu Draghiego, do którego jako jedyna nie dołączyła.

Po trzecie

Nic po tych wyborach nie musi się zmienić. Euroatlantycki dryf Meloni, Salviniego i Berlusconiego ma nie tyle na celu zadowolić NATO i USA, ile zapewnić ciągłe wsparcie Ukrainy, o którym raczej we Włoszech się rozmawia, niż czyni, patrząc na osiągnięcia krajów o znacznie mniejszych gospodarkach, co ugłaskanie Brukseli. Oczywiście Włochy nie zrobią żadnej nagłej wolty w sprawie Ukrainy. Pomimo tego, że ponad połowa Włochów nie zgadza się na wysyłanie broni, preferując “rozwiązanie dyplomatyczne”, cokolwiek one znaczy. Ale ich przyszły rząd może powoli punktować narrację europejską. Wpuszczać do niej plotki, pęknięcia, takie jak „prawda o wojnie na Ukrainie”, „nie można Rosji ośmieszyć”, telefony do Putina Berlusconiego i towarzyszące im starania Salviniego o kolejne negocjacje nad trupem Ukrainy. Ta kwestia nie jest też w tym kontekście przypadkowa. Niektórzy wskazują, że rząd Draghiego nie upadł przypadkiem chwilę po tym jak były premier odwiedził Kijów. Głównym architektem tego upadku był też nie kto inny jak Berlusconi, po nim Matteo Salvini. Jednak ile jest w tym przypadku wpływu Putina, a ile rosyjskiego szczęścia?

Główne problemy mogą okazać się w kwestiach gospodarczych. Jednak i tutaj Meloni nie proponuje też żadnej rewolucji w kwestiach gospodarczych. De facto chce ona wprowadzać Agendę Draghi, ale powoli, okraszając ją konserwatywną ideologią, mówiąc wiele o narodzie i wspólnocie, strasząc imigrantami. Gdzie w takim razie mogą pojawić się problemy? Podobnie jak w 2011 roku, gdy Berlusconi dostał z Brukseli informację, że musi ustąpić na rzecz Mario Montiego, i Meloni może dostać taki sygnał. Może się to stać w trakcie zimy pełnej niepokojów społecznych spowodowanych zatrważającymi rachunkami za gaz. Już ostatnio na ulicach Neapolu ludzie palili rachunki za energię. A mamy nadal wrzesień. Prezydent Mattarella może wykorzystać taką okazję na rozbicie partii Meloni, i ucywilizowanie prawicy poprzez stworzenie kolejnego rządu Draghiego, lub kogoś podobnego, kto przypilnuje pełnego wprowadzenia Agendy Draghi. Włochy mają z kogo wybierać.

Ponadto jest jeszcze drugi scenariusz. Przecież nikt nie powiedział, że koalicja Berlusconiego, Salviniego i Meloni musi przetrwać po wyborach. We Włoskiej polityce wszystko jest możliwe. Zresztą i te wybory widziały już rozpad kilku organizacji i koalicji. Relacje Berlusconiego z liberalną Partito Democratico nie są tak złe jak może się wydawać. Podobnie Salvini przewodzi podzielonej partii, pełnej populistów, ale też dawnych federacjonistów z Północnych Włoch. Możliwe, że Salvini i Berlusconi zrejterują i poprą kolejny rząd technokratyczny. Na giełdzie partii, koalicje każdego z każdym jest możliwa, niektóre są bardziej prawdopodobne, niektóre mniej. Trudno w końcu wyobrazić sobie koalicję Partito Democratico z Fratelli d’Italia.
Możliwe, że wszelkie siły liberalno-centrowe zdołają stworzyć jakąkolwiek koalicję, może wyrywają posłów przybyłych z list prawicy. Zobaczymy. We Włoszech mówi się, że w teorie spiskowe nie należy wierzyć, chyba że odnoszą się one do Włoch. Tutaj wszystko jest możliwe.

Pewne jest tylko jedno, idąc dalej tą drogą Włochy tylko odsuwają od siebie ogromne problemy gospodarcze i społeczne. Włoska demokracja jest w największym kryzysie od lat 80, partie polityczne nie oddają nastrojów społecznych, a media kreują opinię publiczną bez żadnego odniesienia do realnych problemów społecznych. Teraz nie zmieni się nic. Przyszłość może przynieść dużo gorsze problemy.

Wojciech Łobodziński

Poprzedni

Czy będą umierać za złote sedesy Putina?

Następny

Rozmawiajmy o naszym po swojemu