8 grudnia 2024

loader

PiS nie wzmocni PIP

Lewica wnioskowała o przeniesienie 75 mln złotych z IPN na Państwową Inspekcję Pracy. „Prospołeczna” partia rządząca była oczywiście na nie.

Państwowa Inspekcja Pracy w Polsce nie spełnia swoich zadań m.in. dlatego, iż jest koszmarnie niedofinansowana. Lewica w kampanii wyborczej, idąc za głosem związków zawodowych, obiecała zająć się tym problemem. Wszak bez skutecznej i sprawnej PIP trudno sobie wyobrazić walkę z łamaniem prawa pracy. Nie do pomyślenia jest też ograniczenie skali śmieciowego zatrudnienia, co PiS obiecywał wielokrotnie. A jednak krótko po tym, gdy GUS poinformował o ponownym wzroście, a nie spadku liczby umów-zlecenie i o dzieło, a związki zawodowe o nadużywaniu tych form zatrudnienia, prawica zablokowała próbę zwiększenia budżetu inspekcji.

Na pracowników, nie propagandę

Wnioskowała o to posłanka Lewicy Marcelina Zawisza w poprawce do rządowego projektu ustawy budżetowej. Jedna z liderek Lewicy Razem wnosiła, by nakłady na PIP zwiększyć o 1/5, przekierowując pieniądze z IPN. 75 mln złotych miałoby pójść na ochronę praw pracowniczych – podwyżkę pensji inspektorów, zwiększenie liczby kontroli – zamiast na historyczną propagandę.

Komisja Finansów Publicznych poprawkę odrzuciła. W liczącej 53 osoby komisji 26 miejsc zajmuje PiS. Lewica ma trzy przedstawicielki.
Budżet IPN w 2020 r. będzie rekordowy. Przekroczy 423 mln złotych, a konieczność zwiększenia go o ponad 70 mln zł prezes Jarosław Szarek tłumaczył m.in. potrzebą zorganizowania w 2020 r. odpowiednio hucznych obchodów rocznic strajków 1980 r. oraz bitwy warszawskiej. A także zwiększeniem wydatków na ekshumacje i prace poszukiwawcze na Litwie i Ukrainie.

Zawisza zapowiada, że Lewica spróbuje zgłosić swoje poprawki jeszcze raz, podczas trzeciego czytania ustawy budżetowej na sali plenarnej, jako wnioski mniejszości. Sukcesu jednak trudno się spodziewać…

Śmieciowe zatrudnienie kwitnie

Śmieciowych miejsc pracy w Polsce według szacunków GUS jest już 2,6 mln. To rekord, nigdy badania statystyczne nie pokazywały tak wysokiej wartości. Tymczasem, jak przypomniała posłanka Zawisza, „praca na umowach śmieciowych to brak bezpieczeństwa. To brak urlopu wypoczynkowego, L4, możliwość zwolnienia pracownika z godziny na godzinę”.

– Brak zgody na zwiększenie budżetu Państwowej Inspekcji Pracy potwierdza, że PiS jest partią antypracowniczą, dla której nie liczy się walka z łamaniem praw pracowniczych. PIP jest w obecnym kształcie instytucją o zbyt małych uprawnieniach i możliwościach działania. Co roku kontroluje zaledwie kilka procent firm, a jej kompetencje są bardzo ograniczone – skomentował całą sprawę Piotr Szumlewicz, przewodniczący organizacji związkowej Związkowa Alternatywa.

PIP musi móc więcej

W ocenie działacza rola Inspekcji powinna zostać radykalnie wzmocniona, bo znacznej części polskich przedsiębiorców nawet dobra koniunktura na rynku nie skłania do prowadzenia biznesu bez łamania przepisów.
– Związkowa Alternatywa postuluje stworzenie w obrębie PIP służby mundurowej i działu prokuratorskiego, który interweniowałby przy najbardziej brutalnych przypadkach łamania praw pracowniczych. Uważamy też, że PIP powinna móc z automatu zamieniać umowy niestandardowe na etaty, nakazywać płacenie odsetek za opóźnienia w wypłacie wynagrodzeń czy interweniować w sprawie mobbingu – mówi Szumlewicz.

Co równie bulwersujące, podczas tego samego posiedzenia Komisji Finansów Publicznych prawicowa większość odrzuciła również poprawkę zgłoszoną przez posłankę Agnieszkę Dziemianowicz-Bąk, która wnioskowała o zabezpieczenie pieniędzy na podwyżki obiecane nauczycielom. W tej chwili wszystko wskazuje na to, że PiS chce zrzucić ich ciężar na samorządy i potem rozgrywać sprawę propagandowo.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Ostatni bój ukraińskich pracowników

Następny

Chiny w koronie

Zostaw komentarz