2 grudnia 2024

loader

Polska, Europa, Brexit

12 grudnia w Wielkiej Brytanii odbywają się wybory parlamentarne. Po nich zmaterializuje się wreszcie odsuwany po raz któryś z rzędu z racji niedecyzyjności rządzących elit „Brexit”. Wstrząs czeka nie tylko Brytyjczyków, ale też Unię Europejską, a więc Polskę.

Dla wyspiarzy data 12 grudnia 2019 może stać się symboliczną i przełomową datą na kształt 14 października 1066 r. Wtedy to normańskie oddziały atakujące z kontynentu pod wodzą Wilhelma I Zdobywcy po zwycięskiej bitwie koło Hastings i rozbiciu wojsk brytyjskiego króla Harolda II na powrót (po kilkuwiekowej i przerwanej w 402 r. n.e. okupacji rzymskiej) połączyły wyspę z kontynentem. Oczywiście była to tylko łączność rodów królewskich, ale symbolicznie można to uznawać za jakąś symbiozę wysp i Europy kontynentalnej.

Brexit wywoła proces odwrotny. I nie chodzi tu tylko o utrudnienia dla migracyjnych pracowników, czyli dla także dla setek tysięcy Polaków. Można się spodziewać, że okaże się końcem Zjednoczonego Królestwa. Szkoci głośno zapowiadają powtórkę referendum niepodległościowego, a potem starania o wejście w skład Unii. Ulster najpewniej zjednoczy się z „macierzą” – Republiką Irlandii. Walia w dalszej perspektywie też może starać się o rozwód z Albionem. Mała, samotna, wielkości Belgii czy Holandii Anglia pozostanie wyniośle i izolacjonistycznie w centrum największej wyspy archipelagu. Z racji atlantyckich ciągot, mentalności, kultury i języka, związków nie tylko finansowo-gospodarczych, a także historii pozostanie jej stowarzyszyć się (tak jak Portoryko) z USA lub nawet wejść jako 51 stan w zestaw Ameryki. Dumne (i krwawe) imperium, władające przez ponad dwa wieki 1/3 świata, nad którym „nigdy nie zachodziło słońce” może skończyć jako jeden z elementów składowych własnej byłej kolonii.

Po Brexicie technokratyczny, neoliberalny, oparty o anglosaską mentalność i filozofię sposób uprawiania polityki musi ulec osłabieniu w perspektywie dłuższego czasu. To kolejna zła wiadomość dla polskich elit, które w ostatnich dekadach właśnie ten sposób myślenia przyjmowały jako wyrocznię: tak jeśli chodzi o wewnętrzne zarządzanie państwem, tak jeśli chodzi o sprawy międzynarodowe. Wiatru w żagle dostaną natomiast trendy ściślejszego jednoczenia się Unii jak i powolnego rozwodu z USA. To Wielka Brytania, a tuż za nią Polska opowiadały się za kurczowym trzymaniem się surduta Wuja Sama. Teraz większe będą szanse na przemyślenie innych możliwości. Oby także w gospodarce, wszak thaczeryzm i reganomika u podstaw których legła cała ideologia neoliberalna, mają wybitnie anglosaski rodowód.

Wróćmy jednak do spraw międzynarodowych. Unia bez Wysp może zacząć kierować swoje zainteresowania naturalnym kursem współpracy (wielowymiarowym) – na Wschód. Ku jednoczeniu się z Azją. Te wizje i tezy pobrzmiewają zarówno w kilku ostatnich wystąpieniach prezydenta Francji Macrona, jak i spotkaniu (symbolicznym) odbytym nie dawno w Soczi Prezydenta Rosji Putina z przedstawicielami największych koncernów niemieckich (Mercedes, Siemens, AEG, Bayer, Bilfinger etc). To chęć budowy wspólnej gospodarki od Lizbony po Władywostok. Cathrina Claas-Mühlhäuser, wiceszefowa Komitetu Wschodniego Gospodarki Niemiec podkreśliła , iż niemieccy przedsiębiorcy liczą na możliwość politycznego pojednania i powrót do normalnych, gospodarczych kontaktów.

Integralną częścią przestrzeni gospodarczej od Lizbony do Władywostoku byłby tzw. „Nowy Jedwabny Szlak”, czyli połączenie we wspólnotę ekonomiczno-gospodarczą tandemu Chiny-Rosja i Unii Europejskiej, potrzebującej zarówno rosyjskich surowców jak i „miękkiej siły” Chin. Trzeba tu dodać, iż koncepcję takiej przestrzeni – nazywanej Związkiem Gospodarczym – kilka lat temu (z dokładnym „rozrysowaniem” mapy drogowej i sposobów funkcjonowania) ogłosił znany na świecie (lecz nie w Polsce) intelektualista rosyjski, politolog i akademik, prof. Siergiej Karaganow. Tego obawiają się Amerykanie, tworząc dywersję wewnątrz wspólnoty oraz kordony odcinające „starą Unię” od Rosji. Po Brexicie rola takich „koni trojańskich” jak kraje nadbałtyckie i Polska w zamysłach wuja Sama jeszcze wzrośnie.

Czy polskie elity będą w stanie dokonać w nowych warunkach rzetelnego rachunku zysków i strat, czy nadal będą ślepo podążać za Waszyngtonem? Czy może zauważą, jakie szanse daje Europie rezygnacja z anglosaskiego zachodocentryzmu i militaryzmu? Eurazja, wyzbycie się narodowo-rasistowskiego, kulturowego paternalizmu, przy równoczesnej rezygnacji z rojeń o wiecznym wzroście może być szansą dka całego dla świata. Jak prognozuje prof. Sorbony, Bruno Drwęski, może służyć budowie autentycznego internacjonalizmu i wszystkiego, co się z nim wiąże.

Radosław Czarnecki

Poprzedni

Wyzwanie

Następny

Zaproszenie

Zostaw komentarz