8 listopada 2024

loader

Pozytyw vs. Negatyw

Jarek Ważny

Koniec balu panno Lalu. Wszystko policzone, inaczej nie będzie. Walka była zażarta i wyrównana, a i tak skończyło się, tak jak każdy podejrzewał, że się skończy. Przewaga Dudy z pierwszej tury była zbyt wielka, czasu za mało. Poza tym potwierdziło się to, co każdy w Polsce dobrze wie: jak nie wygrywasz na wsi, to nie wygrasz w tym kraju żadnych wyborów.

Platforma, poniewczasie, zdaje się to zauważać. Na wieś trzeba wymyślić coś ekstra, bo inaczej nie rozbieriosz. Ongiś, program dla wsi Platforma próbowała budować i wychodzić do remiz i pod strzechy. Pilotował go Robert Tyszkiewicz z Białegostoku, ale gdy 5 lat temu, jako szef sztabu, przegrał wygraną reelekcję Bronisława Komorowskiego, odsunął się w cień, co zrozumiałe. Dziś słychać z obozu PO i Rafała Trzaskowskiego nieśmiałe mamrotanie, że może warto by było coś z tą Polską wschodnią i wiejską wykombinować. Na razie nie bardzo wiadomo co, bo i nie do końca też wiadomo, jak potoczą się losy samej partii.

Mimo że porażka dotarła już do trzewi i głów kierownictwa, nikt nie wie, jak się to przełoży na partyjny organizm. Wyjścia mogą być dwa. Albo nawet trzy. I obstawiam, że PO wyjdzie z powyborczych ekspiacji właśnie tym trzecim. Pierwsze drzwi prowadzą do przesilenia i zmiany lidera. Obecny lider, Borys Budka, choć z mocnym mandatem, może być trochę za słaby, żeby zmóc wewnętrzną presję, która na pewno się pojawi, a która to będzie miała na celu wysunięcie na stolec przewodniczącego partii Rafała Trzaskowskiego i budowanie wokół niego nowej Platformy. Drugie wyjście, to długi i żmudny czas rozliczania błędów i wypaczeń, który będzie Platformę wykrwawiał, a po którym nastąpi, podług życzeń reformatorów, sanacja i nowe otwarcie ze starymi nazwiskami u steru. Trzecie wyjście, najbardziej prawdopodobne, to zmiana dla samej zmiany. Partia będzie mówić, że rodzi się nowy ruch społeczny, nowa siła w narodzie, bo przecież 10 milionów głosów to nie w kij dmuchał; że młodzież gremialnie poparła Trzaskowskiego, a to wszak młodzież jest przyszłością narodu i nie wolno zmarnotrawić takiego kapitału. I tak będą mówić o tym partyjni notable w telewizjach, sejmach, senatach i na wiecach, aż się ów narodowy zryw rozpłynie w Wiśle, żeby zostawić po sobie stare, dobre 15-18 procent poparcia dla Koalicji Obywatelskiej. Tyle się będzie musiało zmienić, żeby się nic nie zmieniło.

10 milionów głosów Rafała Trzaskowskiego to nie tyle 10 milionów za nim samym i jego programem; śmiem przypuszczać, że co najmniej połowa jest głosami przeciw Dudzie i PiS-owi. Rafał Trzaskowski dobrze to wie. Borys Budka dobrze to wie. Andrzej Duda też dobrze to wie. Tylko że Andrzej Duda nic z tym nie zrobi, bo nie musi. Budka i Trzaskowski są w gorszej sytuacji. Muszą wymyślić, i to szybko, żeby para nie poszła w gwizdek, coś pozytywnego, co trafi do ludzi i przekona ich, że mają na Polskę lepszy pomysł niż PiS. Zwłaszcza na Polskę wiejską i powiatową. Samo pokazywanie się na prowincji nie wystarczy. Czymś tych ludzi trzeba do siebie przekonać. Ba, ale czym? Ile to już razy, człowieku prosty słyszałeś; że dosyć anty-PiSu, straszenia, szczucia i polaryzacji; że teraz już na pewno koniec. I co? Jak przychodziła kolejna kampania, dalej straszono LGBT i PiS-em, jak dzieci czarną wołgą. Sięgano po stare, sprawdzone argumenty, bo wciąż działały. I pewien jestem, że działać będą przy kolejnej elekcji. Bo przecież trzy lata to za mało, żeby zwołać ekspertów, pochylić się nad prawdziwymi problemami Polski małych miast i wsi, czyli np. nad depopulacją, która aż kłuje w oczy, kiedy patrzy się w okna pustych domów. Czy zrobi to Platforma z Borysem Budką czy z Rafałem Trzaskowskim na przedzie, to akurat bez znaczenia. Za 5 lat, kiedy Andrzej Duda nie będzie już startował, młodzież, która wsparła dziś Trzaskowskiego, może mieć na siebie zupełnie inny pomysł. Może ją wokół palca opleść Krzysztof Bosak. A wtedy straszenie PiS-em na niewiele się zda.

Chciałbym wierzyć, że lekcja z tych wyborów zostanie przez Platformę i całą opozycję odrobione; że zostaną wyciągnięte wnioski i zadzierzgnięta współpraca ponad podziałami, bo wiadomo z kim się bijemy i o co. Chciałbym, żeby za parę lat, przy urnie wyborczej, nikt nie straszył mnie już PiS-em i Kaczyńskim, a zaproponował coś od siebie, wcześniej niż w ostatnim tygodniu kampanii. Coś pozytywnego, jak śpiewała artystka. Na wsi albo w mieście.

Jarek Ważny

Poprzedni

Kościół się zwija

Następny

Średniowiecze – pisowska reaktywacja

Zostaw komentarz