2 grudnia 2024

loader

Udręki kontrrewolucjonisty

Nie całkiem jest jasne o co chodzi z tą tytułową „kontrrewolucją”?

Czy jest nią kampania obrony „tradycyjnych wartości” konserwatywnych, religii, rodziny, „świętości życia”, itd., prowadzona przeciw nowoczesności i postępowi przez środowiska bliskie Pawłowi Lisickiemu? Czy może – przeciwnie – jest nią cywilizacja antychrześcijańska, lewacko-liberalna cywilizacja śmierci” walcząca przeciwko „rewolucji moralnej” toczonej pod wodzą katolicyzmu. Metafora „kontrrewolucji” jest zatem niezupełnie czytelna.
Zbiór swoich szkiców poprzedził Lisicki, redaktor naczelny prawicowego tygodnika „Do rzeczy”, zwierzeniem człowieka żyjącego w nieustannym zaprzeczeniu. Zwierzenie to podane zostało w stylistyce poniekąd anegdotycznej. Lisicki, który należał w PRL stanu wojennego i lat osiemdziesiątych do zbuntowanej, „antykomunistycznej” młodzieży, do jej konserwatywnego, katolickiego skrzydła, już wtedy, zanim nastał oczekiwany „świt zbawienia” i zanim przyszło rozczarowanie III Rzeczpospolitą zbudowaną na sojuszu „czerwonych” i „różowych” elit zawiązanym przy Okrągłym Stole, doznał rozczarowania stanem ducha we własnych szeregach. W 1984 roku, gdy podekscytowany przybył na spotkanie z guru, z autorytetem moralnym i duchowym zbuntowanej ówczesnej młodzieży Zbigniewa Herberta, twórcy cogitowskiego wezwania „Bądź wierny, idź”, odkrył że przekaz poety daleki jest od chrześcijańskiego, w gruncie rzeczy jest łagodnie nihilistyczny, sceptyczny wobec tradycyjnego przekazu religijnego. Zwątpił wtedy Lisicki w możliwość zbudowania z takimi ludźmi „królestwa Bożego” na polskiej ziemi. Kolejne rozczarowanie przyszło w 1989 roku wraz z nadejściem III RP, „republiki ex-esbeków i michnikowszczyzny”. Było jednak jeszcze jedno źródło rozczarowania – mityczny, przez kilka generacji Polaków upragniony Zachód. Gdy Polska wreszcie do niego, w pewnym zakresie, politycznie, dołączyła, był on już – zdaniem Lisickiego jemu podobnych – tylko cieniem samego siebie, zgangrenowany przez nihilizm, niewiarę w przyszłość kontynentu, konsumizm, pusty duchowo. Generalnej przyczyny wszystkich tych okropnych zdarzeń dopatrzył się Lisicki w odejściu od religii, w laicyzacji, sekularyzacji, jego zdaniem nieuchronnie prowadzącej do nihilizmu i upadku.
Z tego bólu i poczucia życia w zaprzeczeniu zrodził się późniejszy publicysta Lisicki. Jego sprzeciw wobec wizji Boga kreowanego przez człowieka wyraził się w afirmacji Boga nie-ludzkiego, czyli nie stworzonego przez człowieka w jego pysze. Dlatego większość szkiców z tego obszernego zbioru ma charakter rozważań teologicznych, w których Bóg nie opuszcza ani jednej linijki. Dla człowieka dalekiego od religii, ateisty czy agnostyka jest trudny w lekturze ten nadmiar aktywności i pracowitości w tworzeniu ockhamowskich bytów ponad potrzebę. Jednak źródła udręczeń Lisickiego zdają się nie kończyć. Ów zgangrenowany Zachód, próbuje narzucić Polsce swoje miazmaty, zarazić ją zgnilizną, poprzez akceptację LGBT, ideologii „genxder”, aborcji, antykoncepcji, rozwodów, praw kobiet i innych plag i co gorsza, wygląda na to, że „cnotliwa” Polska nie zdoła przeciwstawić się temu „gwałceniu jej przez uszy”
Dopiero w końcowej części zbioru dochodzi Lisickiego dochodzą do głosu realia współczesności, zamiast religijnej mistyfikacji. Lisicki jest erudytą, ma imponujacą wiedzę filozoficzną, więc trochę szkoda, że zużył tyle energii twórczej na macerowanie religijnej fikcji i na łamaniu ockhamowskiej zasady, by nie mnożyć bytów ponad potrzebę, a Boga w swym zbiorze namnożył jak wirusa w laboratorium.
Paweł Lisicki – „Kontrrewolucja. Eseje i szkice”, Fronda, Warszawa 2021, str. 894, ISBN 978-83-8079-613-3

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Dwanaście miesięcy według Szczepana Sadurskiego

Następny

„Ma państwo wyznawać Boga”