– Oferujemy Polakom program, na który składa się zarówno oferta społeczna, w zakresie służby zdrowia i płac, jak i poszanowanie dla reguł demokratycznych – mówi poseł Jacek Czerniak, szef lubelskich struktur Lewicy, w rozmowie z Krzysztofem Lubczyńskim.
Kilka miesięcy temu lewica wróciła do parlamentu, a w Senacie współtworzy demokratyczną większość przeciw niedemokratycznym rządom PiS. W Sejmie jednak PiS ma większość…
To jednak stworzyło nową jakość. Lewica obecna w Sejmie może, mimo stwarzanych barier, prezentować swój program, formułować oceny, w większym stopniu patrzeć władzy na ręce. Okazało, że PiS nie może liczyć ani na większość konstytucyjną, na którą miało nadzieję w poprzedniej kadencji, ani na dalsze aż tak jak dotąd bezkarne hulanie po parlamencie. Dlaczego? Bo jest w nim Lewica. Było sytuacją chorą, jedyna w Europie, że w wskutek błędów popełnionych przez nas w wyborach 2015 roku, lewica znalazła się na cztery lata poza Sejmem. Dziś oferujemy Polakom nasz program, na który składa się zarówno dobra oferta społeczna, ekonomiczna, w zakresie służby zdrowia, płac i tak dalej, jak i poszanowanie dla reguł demokratycznych. Zwracam uwagę, że Sojusz Lewicy Demokratycznej, który rządził w latach 1993-1997 i 2001-2005, choć odsądzany „od czci i wiary” jako „postkomuna” – choć popełniał błędy, a każdy, kto sprawuję władzę, je popełnia – to nigdy nie naruszył reguł demokratycznych, a tym bardziej nigdy nie dokonał zamachu na instytucje demokratycznego państwa prawa, jak PiS, które podobno wywodzi się z demokratycznego ruchu solidarnościowego. Dla niektórych to paradoks, ale takie są fakty. Tym bardziej obecna Lewica, zbudowana wokół potencjału SLD, będzie szanować te reguły, walcząc o nowoczesne, świeckie państwo dobrobytu.
Jakie jest najważniejsze zadanie Lewicy na najbliższe miesiące?
Nie ma w tej chwili pilniejszego i ważniejszego zadania niż to, związane ze wspieraniem naszego kandydata w wyborach prezydenckich, Roberta Biedronia. W pewnym sensie można powiedzieć, że wszystkie inne kwestie na te niespełna trzy miesiące do 10 maja, odkładamy na bok, a wszystkie siły i środki kierujemy na wspieranie naszego kandydata. Wszystkie ręce na pokład.
Mimo tego, że Robert Biedroń wygrał kiedyś rywalizację o fotel prezydenta Słupska, to jednak wystawienie właśnie jego do walki o najważniejszą funkcję w państwie, niesie ze sobą spore ryzyko w prawicowym, klerykalnym i mocno homofobicznym krajobrazie Polski. Czy zdeklarowany gej żyjący w udanym związku partnerskim, podkreślający swój neutralny światopogląd, ma szansę „pójść drogą” utorowaną przez Aleksandra Kwaśniewskiego ćwierć wieku temu?
Moim zdaniem znaczna część społeczeństwa polskiego dojrzała już do takiej kandydatury. Nowa świadomość, tolerancja obyczajowa przedziera się nie bez trudności, ale czyni postępy, choć oczywiście są jeszcze duże pokłady konserwatyzmu, światopoglądu zamkniętego, odpornego na przemiany dokonujące się w otaczającym nas świecie.
Robert Biedroń ma wiele atutów, intelektualnych, osobowościowych, ma świetny kontakt z ludźmi, jest rozpoznawalny, a ponadto ma wielką energię, entuzjazm i pracowitość. To najbardziej optymalny kandydat, jakiego mogliśmy wskazać.
W niedawnym wywiadzie dla „Trybuny” Robert Biedroń nawiązał bardzo aprobatywnie do prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego, nazywając go swoim nauczycielem politycznym, nawiązał też do jego dokonań, w tym w szczególności do faktu, że był on głównym architektem Konstytucji 1997 roku. Czy można nazwać Kwaśniewskiego symbolicznym patronem kandydatury Biedronia?
Myślę, że tak, a poza tym jesteśmy w dobrym momencie na porównanie prezydentur Aleksandra Kwaśniewskiego i Andrzeja Dudy. To są zupełnie różne światy, oczywiście na niekorzyść obecnej prezydentury. Pomimo trudnej ówcześnie sytuacji gospodarczej, wysokiego bezrobocia, taśmowo zwijanych przedsiębiorstw i zacofanego rolnictwa, dzięki determinacji Aleksandra Kwaśniewskiego i Tadeusza Mazowieckiego uchwalono udaną Konstytucję, która sprawnie, skutecznie funkcjonowała do czasu objęcia rządów przez PiS. Roberta Biedronia można bez problemu porównać do formatu Aleksandra Kwaśniewskiego z tamtych czasów. Jest młody, obyty politycznie, z doświadczeniem politycznym i administracyjnym, ze znajomością języków obcych. Będzie dobrym prezydentem w kraju, a Polacy nie będą mieli powodu wstydzić się go za granicą. Ma otwarty umysł, wolny od uprzedzeń ideologicznych, od ograniczeń mentalnych, ma życzliwość dla innych. Tolerancję ma w swoim indywidualnym „DNA”. Należy także podkreślić, że Robert Biedroń jest autentycznym państwowcem, dla którego Polska nie jest własnością jednego ugrupowania politycznego, prymitywnego nacjonalizmu i wszechwładzy hierarchów kościelnych. Posiada wizję kraju bezpiecznego, otwartego, szanującego prawa obywatelskie, wartości demokratycznej Europy i przepisy Konstytucji. Konstytucja będzie dla niego świecką „ewangelią”. Stan cywilny Roberta i jego życie prywatne stanowią wyłącznie jego sprawę i kropka. Wierzę, że Polki i Polacy dojrzeli do racjonalnego wyboru, Biedroń nie zawiedzie marzeń o Polsce dla wszystkich. Będzie także dobrym prezydentem dla PiS i Kaczyńskiego, o ile zechcą uszanować ustawę zasadniczą. Uważam, że Lewica dokonała udanego i odważnego wyboru.
Jak województwo lubelskie i jego mieszkańcy, Twój macierzysty przecież okręg wyborczy, reagują na kampanię wyborczą Roberta Biedronia? To przecież jeden z tych obszarów kraju, gdzie PiS ma szczególnie silne wpływy. Robert pojawi się tu niebawem w ramach kampanii…
Ta kampania jest ogromnym wyzwaniem, a na Lubelszczyźnie stoimy przed szczególnie trudnym egzaminem. Nie jestem hipokrytą, więc nie będę udawał, że Lubelszczyzna jest dla kandydata Lewicy łatwa. To region w ogóle trudny dla lewicy, w dużym stopniu wiejski i im dalej od Lublina, tym bardziej słabnie zrozumienie dla wartości bliskich Robertowi Biedroniowi. Nie można oczywiście mieć pretensji do ludzi o to, że posiadają takie czy inne poglądy, ale nie ukrywam, że często smuci mnie i martwi poziom zajadłości i wrogości, prezentowany często w środowiskach wiejskich, zwłaszcza tych, która ulegają wpływom proboszczów. W części gmin Lubelszczyzny przyjęto niestety haniebne deklaracje przeciw LGBT. Myślę jednak, że u podstaw tych przekonań nie leży autentyczna nienawiść. Jest to raczej efekt niedostatecznego uświadomienia, czasem wykluczenia cyfrowego, a z całą pewnością efekt dzielenia Polaków przez PiS. Ale nie poddajemy się i z niecierpliwością czekamy na wizytę Roberta w regionie. Pod koniec lutego spotkamy się z nim we Włodawie, na wschodniej rubieży, gdzie będzie gościł na zaproszenie burmistrza Wiesława Muszyńskiego. Miejsce zostało wybrane nieprzypadkowo. Chcemy z perspektywy kresowego miasteczka zaprezentować Biedronia, jako człowieka potrafiącego skutecznie zaangażować się zarówno w sprawy metropolii, jak i powiatu. Wierzę, że Włodawa ciepło przyjmie Roberta.
Wspomniany prezydent Włodawy Wiesław Muszyński, który jest z Lewicy, złożył propozycję partnerskiej współpracy francuskiemu Saint-Jean-de-Braye, które zawiesiło współpracę z Tuchowem, po tym, jak jego radni przyjęli homofoniczną deklarację przeciw LGBT…
Tak, to dobra deklaracja, pokazująca, że nie wszystkie samorządy, także te na ścianie wschodniej, reprezentują zamknięte, ciasne, konserwatywne poglądy. Cieszy mnie ta deklaracja, bo w jakimś stopniu może się ona przyczynić do zatarcia złego wrażenia, jakie wywierają w Unii Europejskiej homofobiczne zachowania prezentowane przez część samorządów i instytucji w Polsce. Może przyczynić się do przywrócenia Polsce dobrego imienia, nadwerężonego przez ludzi reprezentujących konserwatywną ciasnotę.
Zupełnie niedawno, Robert Biedroń, ostro krytykując w Brukseli rządy PiS, użył sformułowania, że ta formacja „bardziej niszczy Polskę niż komunizm”. Ten zwrot zabolał część działaczy i wyborców lewicy, zwłaszcza tych starszych, których lata aktywności życiowej i zawodowej lub przynajmniej ich część, przypadła na okres Polski Ludowej, a to ona określana bywa często jako tzw. „komunizm”. Zabolało ich to, sprawiło przykrość, bo budowali tę Polskę, pracowali dla niej uczciwie. Czy Robert Biedroń jakoś się do tego odniesie?
Znam Roberta i wiem, że nie ma on urazu do PRL i docenia walory tego okresu, bo takie były. Robert na pewno nie jest tzw. „antykomunistą”. Myślę, że szukając silnego argumentu retorycznego w emocjonalnym przemówieniu krytycznym wobec PiS użył akurat takiego, który szczególnie PiS zaboli, użył sformułowania z języka zapiekłej, agresywnej prawicy. To był błąd retoryczny, ale znam Roberta i jestem pewien, że odnosi się on z szacunkiem do pokolenia które pracowało w PRL i do dokonań tamtych czasów, bo takie też tamtym ustroju były, nie tylko błędy. Myślę, że Robert jeszcze się do tego odniesie.
Jakie plany na najbliższe tygodnie?
Przed nami nawał pracy. Aktywnie zbieramy podpisy na rzecz naszego kandydata. Umówiliśmy się w gronie koalicjantów, że zbiórkę poprowadzimy przy pełnym zaangażowaniu struktur i sympatyków. Będzie to dla nas prawdziwy test na skuteczność. W całym województwie lubelskim powołałem Komitety Poparcia Roberta Biedronia. Z przyjemnością dodam, że za pośrednictwem strony robertbiedron.pl zgłaszają się licznie wolontariusze zainteresowani pomocą w kampanii. Jest wśród nich wielu ludzi młodych i bardzo młodych. Już dziś dziękuję im za ich pracę, za to co robią naprawdę wspaniale. Powołaliśmy koalicyjny regionalny sztab. Trud kierowania nim i odpowiedzialność za organizację kampanii wzięła na siebie moja znakomita koleżanka z Białej Podlaskiej, posłanka Monika Pawłowska, dotychczas związana z Wiosną. Ja odpowiadam za przepływ informacji w ramach wszystkich komitetów poparcia w województwie. Jest z nami także koleżeństwo z Lewicy Razem – dr Magdalena Długosz i Mateusz Roczon. Stale przyświeca nam jedna myśl – nie wolno lekceważyć wyborców. O tym, czym to się może skończyć, boleśnie przekonał się pięć lat temu Bronisław Komorowski. Dzięki takim spotkaniom, jak to, które czeka nas niedługo we Włodawie, Robert będzie miał świetną okazję zaprezentować się jako Polak i obywatel, jeden z nas. Naszym zasadniczym celem jest zwycięskie starcie Biedronia z aktualnym rezydentem Pałacu Prezydenckiego. W tej walce zwycięzca może być tylko jeden. Wierzę, że nie wszyscy mieszkańcy województwa lubelskiego godzą się na „wsamraśną” Polskę z twarzą schorowanego Jarosława Kaczyńskiego i jego uległego wasala w pałacu prezydenckim.
Jakie przesłanie dla mieszkańców województwa lubelskiego rekomendujesz Robertowi Biedroniowi?
Nasze województwo jest nadal w ogonie Europy. Niskie płace, infrastruktura wymagająca modernizacji, młodzi, którzy po ukończeniu szkoły wyjeżdżają w inne części kraju, koszmarnie zadłużone szpitale samorządowe, to oczywiście nie wszystkie bolączki regionu. Jest ich znacznie więcej. Wyborcy muszą czuć się docenieni przez kandydata, jego program musi być przekonywujący. Ja ze swojej strony namawiam Roberta do położenia większego akcentu na prawa pracownicze. Należy docenić, że udało się na tym polu osiągnąć wiele. Jednak w tym wszystkim nie można zgubić człowieka i jego naturalnych potrzeb. PiS np. na sztandar wynosi sprawy socjalne, m.in. cykliczne podnoszenie minimalnego wynagrodzenia za pracę. Od stycznia br. minimalna płaca powinna wynosić 2600 zł. I rzeczywiście pracodawcy stosują nowe regulacje. Jest jednak pewien haczyk, który pozwala pracodawcom sektora państwowego i samorządowego „kreatywnie”, czyli niekorzystnie dla pracowników, kształtować ścieżkę dochodzenia do wypłaty określonej przez przepisy. Niestety, aktualnie wzrost płacy minimalnej powoduje spłaszczenie płac, które negatywnie odczuwają osoby zarabiające miesięcznie ponad 2600 zł, zatem to one poniosą stratę. Na papierze wszystko się zgadza – pracownik dostaje minimum krajowe, więc podwyżki dawać nie trzeba. Jak czuje się osoba z 30-letnim stażem, która zarabia tyle samo, co nowy pracownik od pierwszego dnia pracy? Ustawodawca tego nie przewidział. W sektorze publicznym problem nawarstwia się od lat, spłaszczane są sukcesywnie siatki wynagrodzeń. Należy podkreślić, że problem ten dotyczy dziesiątków tysięcy pracowników administracji samorządowej, rządowej itd. Ci ludzie mają prawo czuć się pokrzywdzeni. Ta sytuacja powinna być jak najszybciej załatwiona. OPZZ od lat postuluje wyłączenie wszystkich dodatków tak, żeby płaca minimalna stała się wynagrodzeniem zasadniczymi, czyli podstawą, do której dodatki są doliczane. Dodatek powinien być dodany do podstawy, a nie traktowany jako część składowa. Ze strony polityki państwa przymykanie oczu na tego typu praktyki uważam za niedopuszczalne. Jeżeli rząd PiS boi się pracodawców i nie ma odwagi na merytoryczną dyskusję, to niech zaproponuje rozwiązanie alternatywne. Ja jestem przekonanym zwolennikiem skrócenia czasu pracy. Może się wydawać, że skrócenie czasu pracy przy tych samych zarobkach musi oznaczać podwyżkę płac – pracujemy krócej za takie same pieniądze. Ale musimy też pamiętać, że życie nie powinno ograniczać się do pracy, nawet jeżeli praca jest w jego centrum. „Solidarność” wymogła na PiS zakaz pracy w niedzielę, Lewica ma szansę pójść dalej – pracujący mieliby więcej czasu na realizację własnych potrzeb, na sport, kino, na kulturę, na odpoczynek. Będę namawiał Roberta Biedronia do skorzystania z moich pomysłów. Myślę, że mieszkańcy województwa lubelskiego, szczególnie ci, którzy żyją z płacy minimalnej z wdzięcznością przyjmą inicjatywę zmian przepisów kodeksu pracy. PiS coraz bardziej dowodnie pokazuje, że przypisywana mu przez niektórych „lewicowość”, to bujda na resorach, to mistyfikacja, za którą kryje się ordynarny prawicowy populizm polegający na korumpowaniu grup społecznych. Chcemy udowodnić, że to my jesteśmy prawdziwą, wrażliwą społecznie lewicą i udowodnimy to.
Dziękuję za rozmowę.