9 grudnia 2024

loader

Życie pracownicy mniej warte niż grzywna

Tragiczny finał historii Oksany, pracownicy z Ukrainy, która w 2018 r. doznała wylewu krwi do mózgu podczas pracy. Jej szef Jędrzej C., zamiast wezwać karetkę, wywiózł ją i porzucił ją na przystanku. Kilka dni temu kobieta zmarła.

43-letnia Oksana Charczenko pracowała w zakładzie dystrybuującym warzywa i owoce w niewielkiej wsi koło Środy Wielkopolskiej, tam też mieszkała. Szef firmy zapewniał ją, że zalegalizuje jej zatrudnienie i pobyt, ale na obietnicach się kończyło. Ukrainka pracowała „na czarno”.
12 lutego 2018 roku kobieta, przebywając na terenie zakładu, straciła przytomność. Okazało się później, że to wylew. Jej koleżanka, też nielegalnie zatrudniana pracownica migracyjna, prosiła przełożonych, by ci wezwali karetkę. Zamiast tego kierownictwo zmiany powiadomiło szefa zakładu. Ten zaś w pierwszej kolejności postanowił zadbać o to, by ukryć związek Ukrainek z firmą.

Opóźniał pomoc

– Wziął obie panie do samochodu, obiecał, że zawiezie do lekarza, ale przez kilka godzin woził po okolicy. W końcu wysadził je na przystanku i wezwał policję – relacjonowała Regina Grygiel z Konsulatu Honorowego Ukrainy w Poznaniu. Jędrzej C. powiedział funkcjonariuszom, że natknął się w parku na osobę nietrzeźwą.Dwa dni po wydarzeniu wyrzucił z pracy i z zakładowego mieszkania siostrę chorej Oksany, Natalię.

Później okazało się, że Jędrzej C. jest jednym z bohaterów reklamy dyskontu Lidl. Z zakładu, w którym wyzyskiwał nielegalnie zatrudnione pracownice migracyjne warzywa i owoce trafiały na „Ryneczek Lidla”. – Kiedy inni uciekali do miasta, on zdecydował się zostać na wsi i oddać się rodzinnej pasji – pisano o Jędrzeju C. w materiałach promocyjnych kampanii zachęcającej do zakupu polskich warzyw i owoców w niemieckim sklepie. Gdy sprawa przebiła się do lokalnych, a potem ogólnopolskich mediów, dyskont zakończył współpracę z „pasjonatem warzyw”.

Interes ważniejszy

Zapewne również za sprawą tak wielkiego rozgłosu wokół tragedii Jędrzej C. zadeklarował pomoc poszkodowanej kobiecie. Odwiedził ją w szpitalu, a równocześnie jego adwokat złożył wniosek o warunkowe umorzenie sprawy wskazując m.in., że biznesmen przyznał się do stawianych mu zarzutów, tłumacząc się paniką. Obrońca wskazał także, że została zawarta ugoda pozasądowa z pełnomocnikiem ofiary. Strony zobowiązały się do zachowania w tajemnicy jej warunków. Wniosek obrony poparł pełnomocnik Ukrainki, a ona podpisała odciskami palców oświadczenie, że „nie żąda ścigania i ukarania Jędrzeja C., gdyż się z nim pojednała”. Odciskami palców – gdyż nie odzyskała sprawności i samodzielności po przebytym udarze.

Na warunkowe umorzenie postępowania zgody nie wyraziła prokuratura, ale we wrześniu 2018 roku sąd w Środzie Wielkopolskiej zdecydował jednak o warunkowym umorzeniu postępowania karnego wobec Jędrzeja C. na okres dwóch lat. Orzekł także na rzecz pokrzywdzonej nawiązkę w wysokości 10 tys. zł.

Prokuratura złożyła apelację. Latem 2019 roku Sąd Okręgowy w Poznaniu wydał kolejny wyrok w tej sprawie – wyrok sądu pierwszej instancji został uchylony i – zgodnie z wolą prokuratury – sprawa ponownie trafiła do rozpoznania do Sądu Rejonowego w Środzie Wielkopolskiej. – Oskarżony przedłożył własny interes, zwłaszcza wizerunkowy, a więc i materialny, nad zdrowie i życie pokrzywdzonej. Takie zachowanie nie może znajdować jakiegokolwiek usprawiedliwiania – grzmiała w uzasadnieniu sędzia Anna Judejko.

Ponowny proces Jędrzeja C. rozpoczął się w drugiej połowie grudnia 2019 roku. Oskarżony ponownie przyznał się do winy i zawnioskował o dobrowolne poddanie się karze. Wniósł o karę grzywny w wysokości 2 tys. zł za przestępstwa dotyczące zatrudniania pracowników bez zachowania procedur, zaś w odniesieniu do zarzutu związanego z nieudzieleniem pomocy – o karę 6 miesięcy pozbawienia wolności z warunkowym zawieszeniem jej wykonania na okres 2 lat. Obie proponowane kary są jednymi z najniższych, jakie mogą zapaść w podobnych sprawach. Czy sąd przychyli się do wniosku? Dowiemy się pod koniec lutego.

Nie odzyskała zdrowia

Oksana Charczenko nie doczekała ostatecznego wyroku. Zmarła w tym miesiącu. Informuje o tym były konsul honorowy Ukrainy w Poznaniu Witold Horowski.

„W grudniu 2018 roku, po wielu miesiącach trudnej rehabilitacji, odwieźliśmy ją do rodzinnej wsi koło Turki, tuż przy polskiej granicy. Jej stan ogólny był dobry, ale nie odzyskała sprawności pozwalającej na samodzielne życie. Wieczna pamięć” – napisał.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Francuzi też za burtą

Następny

„Inwestor z poczuciem humoru” pozywa organizację lokatorską

Zostaw komentarz