Z ciekawą inicjatywą wystąpiło ostatnio kierownictwo Polskich Kolei Państwowych.
Otóż na dworcu Warszawa Wschodnia – jednym z najważniejszych dworców kolejowych w Polsce – zorganizowało ono Dzień Opóźnionego Pasażera, który odbył się 14 czerwca. Pomysł, by czemuś, co w istocie jest codziennością pasażerów PKP, nadać walor odświętności, zasługuje na jak najwyższe uznanie.
Nowe święto polegało na tym, że we wspomnianym dniu, pociągi pasażerskie odjeżdżały z Dworca Wschodniego i przyjeżdżały nań, z opóźnieniem przekraczającym niekiedy dwie i pół godziny. W tym nie ma jeszcze nic niezwykłego, bo podobne dni są regułą na naszych kolejach. Pomysł władz PKP polegał jednak na tym, aby na elektronicznych tablicach zainstalowanych na Dworcu Wschodnim, podawać rozkładowe godziny odjazdów i przyjazdów pociągów, a obok, znacznie mniejszymi cyframi, ich minuty opóźnienia.
W ten sposób, pasażer, przychodzący na Dworzec Wschodni np. o godz. 19 i czekający na pociąg, który miał nadjechać o 19.15, widział na tablicy elektronicznej wyświetlone pociągi sprzed dwóch i więcej godzin. Dodając sobie podany na tablicy planowany czas opóźnienia, mógł obliczyć w pamięci, kiedy mniej więcej interesujący go pociąg wjedzie na stację.
Dzięki temu pasażerowie mogli spędzić godziny oczekiwania na pociągi, na miłej intelektualnej rozrywce i ćwiczeniu umysłu. By jednak nie było im zbyt prosto, szefostwo PKP wprowadziło utrudnienie, wymagające nie tylko liczenia ale i wykazania szybkiej orientacji, polegające na podawaniu zaniżonych czasów opóźnień.
Dla przykładu, jeden z pociągów był opóźniony o 155 minut i z doliczenia tego czasu do pierwotnej godziny jego przyjazdu wynikało, że już dawno powinien zjawić się na stacji. W rzeczywistości jednak jeszcze nie przyjechał, bo jego opóźnienie okazało się znacznie wyższe. Nie wiadomo też było, kiedy w istocie nadciągną pociągi, mające według rozkładu przyjechać na Dworzec Wschodni około godziny 19 i później. Na elektronicznych tablicach dworcowych nie było takich informacji, bo są one pomyślane tak, ze wyświetlają tylko czasy odjazdów i przyjazdów trzech kolejnych pociągów – a więc ich pola były zajęte przez pociągi z ponad dwugodzinnym opóźnieniem. Dla wzmożenia emocji, megafony dworcowe co chwila ogłaszały „w dniu dzisiejszym pociąg wyjątkowo przyjedzie…” – i kiedy każdy myślał, że za chwilę padnie słowo: „punktualnie”, okazywało się, że wyjątkowo przyjedzie na zupełnie inny peron, niż zwykle.
W tej sytuacji pasażer musiał wykazywać się szybką orientacją, biegając po siedmiu peronach Dworca Wschodniego i sprawdzając, jakiej relacji pociąg akurat przyjedzie. Mógł też pobiec do informacji, co jednak nie dawało żadnych efektów, gdyż miła pani informowała tam, że naturalnie nie ma pojęcia, o której rzeczywiście przyjadą i odjadą opóźnione pociągi. Na pytanie zaś, dlaczego na tablicach elektronicznych pokazywane są pociągi sprzed paru godzin, a nie te aktualne, opowiadała, że ten system tak ma.
Pociągi jednak w końcu wreszcie przyjeżdżały, a dzięki pomysłowości kierowników PKP, pasażerowie mogli spędzić czas oczekiwania, zbytnio się nie nudząc.