Przyjeżdżający na Węgry turyści z Polski dziwią się z powodu bardzo wysokich cen w kraju, w którym zawsze było nieco taniej. Niektóre produkty bywają dwa razy droższe niż nad Wisłą. Choć od wielu miesięcy na Węgrzech utrzymuje się najwyższa inflacja w całej UE, to notowania rządu, który za złą sytuację gospodarczą obwinia unijne sankcje na Rosję i wojnę na Ukrainie, pozostają wysokie.
W ostatnich miesiącach w węgierskich sklepach nierzadko można zauważyć osoby, które uważnie studiują ceny poszczególnych produktów, po czym wolno odkładają daną rzecz z powrotem na półkę.
„Widziałaś, ile to kosztuje? To jakieś szaleństwo” – mówi na stoisku warzyw i owoców w supermarkecie Spar młody Ukrainiec do swojej partnerki.
Również przyjeżdżający do Budapesztu Polacy nie mogą uwierzyć, że te same produkty kosztują na Węgrzech dużo więcej, choć dotychczas byli przyzwyczajeni do odwrotnej sytuacji.
„Na Węgrzech zawsze było taniej niż u nas” – mówi Akos, Węgier od lat mieszkający na stałe w Polsce, który przyjechał do Budapesztu po ponad dwuletniej przerwie. „Nastawiasz się na określone koszty, a zderzasz się z rzeczywistością, która może sprawić, że zamiast fajnych wakacji będzie tylko dużo stresu” – dodaje. Zaznacza, że jego budżet przeznaczony na wakacje wyjątkowo szybko zaczął się kurczyć po przyjeździe do Budapesztu.
Jak pokazują ostatnie badania przeprowadzone przez Ipsos i omawiane przez portal 24.hu, ponad 80 proc. Węgrów uważa, że obecna sytuacja gospodarcza w kraju jest zła, a sprawy nie idą w dobrym kierunku. Jednocześnie według prezentowanych badań tylko 44 proc. społeczeństwa martwi się o inflację.
Dużo bardziej zaniepokojeni są przyjezdni, również ci z Polski, którzy zawsze chętnie wybierali się na Węgry, przede wszystkim w okresie wakacyjnym.
Według danych Eurostatu, przytaczanych przez telewizję RTL, na Węgrzech było dużo drożej niż w Polsce (ale też w Rumunii) już w zeszłym roku. Choć w 2022 roku ceny żywności na Węgrzech osiągnęły 90 proc. średniej unijnej, to pensje nie nadrabiają zaległości tak szybko. Jak podaje ośrodek analityczny GKI, w całej Unii Europejskiej jedynie w Bułgarii jest gorszy standard życia niż na Węgrzech.
„W porównaniu do Polski ceny są naprawdę bardzo wysokie” – mówi Akos. „Nie wiem, jak przy takich cenach obecny rząd trzyma się jeszcze u władzy, biorąc pod uwagę, ile zarabiają przeciętni Węgrzy” – dodał.
Pod koniec zeszłego roku średnie wynagrodzenie netto na Węgrzech wyniosło 387 tys. ft (ok. 4,5 tys. zł), czyli mniej niż w Polsce. Jednak według opublikowanych w maju badań Instytutu Egyensuly ponad 40 proc. społeczeństwa zarabia miesięcznie mniej niż 250 tys. ft netto (ok. 2,9 tys. zł), prawie jedna trzecia Węgrów nie byłaby w stanie pokryć nagłego wydatku w wysokości 100 tys. ft (ponad 1,1 tys. zł), a ponad połowa (57 proc.) nie spełnia warunków finansowych niezbędnych do przeciętnego standardu życia.
Porównanie niektórych produktów w różnych sklepach może szokować. Na przykład cena tych samych zasłon w sklepie IKEA bywa o ponad 100 zł. wyższa niż w Polsce, a puszka tych samych krojonych pomidorów w sieci Auchan kosztuje ponad dwa razy tyle co w sklepach nad Wisłą. Przykłady cen na Węgrzech znacznie odbiegających od tych polskich można znaleźć na każdym kroku.
Według ostatnich sondaży rekordowa inflacja niespecjalnie odbiła się jednak na notowaniach koalicji rządzącej Fidesz-KDNP. Jest to głównie wynikiem faktu, że wyborcy Fideszu nie winią za obecną sytuację rządu Viktora Orbana, ale czynniki zewnętrze, przede wszystkim sankcje nałożone przez Unię Europejską na Rosję oraz wojnę rosyjsko-ukraińską.
Właśnie taką narrację promuje węgierski rząd, który regularnie podkreśla, że jest przeciwko wojnie i za kontynuowaniem współpracy z Rosją. Na budapeszteńskich ulicach w oczy rzucają się plakaty przedstawiające bombę atomową symbolizującą „brukselskie sankcje, które nas niszczą”, lub „partie wojny”, czyli opozycję, która według rządu zaangażowałyby kraj w konflikt toczący się na Ukrainie.
W związku ze spadkiem inflacji rząd wycofał się ostatnio z rozwiązań mających ograniczać ceny żywności. Od 1 sierpnia zniesiono limity cenowe na podstawowe produkty spożywcze, które obowiązywały od półtorej roku. Według szefa kancelarii premiera Gergelya Gulyasa spełniły one swoje zadanie i nadszedł czas na ich zniesienie.
Po zniesieniu ograniczeń cenowych niektóre produkty spożywcze podrożały z dnia na dzień nawet o 30 proc. Choć jak podkreślił krytyczny wobec władzy portal Telex, nie było to regułą: w niektórych miejscach poszczególne rodzaje produktów kosztowały tyle samo, a czasami nawet nieco mniej.
Pomimo zniesienia limitów cen na produkty żywnościowe (na paliwo zostały one zniesione już na początku grudnia 2022 roku w związku z chaosem na stacjach benzynowych) rząd wprowadza inne instrumenty, które mają powodować obniżenie cen żywności. Jednym z nich są obowiązkowe promocje w sklepach: w danym tygodniu co najmniej dwa produkty z wyszczególnionych kategorii muszą być oferowane z minimalnym rabatem w wysokości 15 proc.
Na Węgrzech od lipca funkcjonuje również internetowy system monitorowania cen, który ma zwiększyć konkurencję na rynku, a tym samym obniżyć ceny produktów spożywczych. Jednak media donoszą, że klienci praktycznie nie korzystają z tego rozwiązania, choć rząd utrzymuje, że od czasu rozpoczęcia monitorowania cen koncerny międzynarodowe obniżyły ceny warzyw o 14 proc., a owoców o 8 proc.
„Ludzie ograniczają wydatki tak bardzo, że sklepy ledwo mogą już podnosić ceny, rozpoczęła się konkurencja cenowa, rolnictwo ma wyjątkowo dobry rok ze względu na pogodę, a wzrost cen towarów importowanych jest powstrzymywany przez wciąż silniejszy kurs forinta” – ocenia tygodnik gospodarczy HVG.
Na Węgrzech inflacja rzeczywiście zaczęła spadać od stycznia, choć początkowo tylko nieznacznie; poniżej 20 proc. spadła dopiero w lipcu, podczas gdy w pozostałych państwach unijnych ten próg został przekroczony najpóźniej w marcu. Według ostatnich danych opublikowanych przez Główny Urząd Statystyczny (KSH) ceny wzrosły w lipcu rok do roku o 17,6 proc.
Rząd Viktora Orbana zapowiada, że inflacja na koniec roku osiągnie wartość jednocyfrową. Przewidywania te potwierdzają ekonomiści, którzy jednak nie mają wątpliwości, że w innych krajach unijnych uda się dokonać tego dużo szybciej niż na Węgrzech.
Nawet jeśli inflacja spadnie pod koniec roku do poziomu jednocyfrowego, a mechanizmy rządowe przyniosą efekt w postaci niższych cen żywności, prawdopodobnie nie oznacza to, że Węgrzy będą mogli odetchnąć z ulgą. Politycy u władzy zapowiadają, że tegoroczna zima będzie jeszcze kosztowniejsza niż ostatnia, a media donoszą, że rząd planuje od początku następnego roku ponieść akcyzę na benzynę i olej napędowy. Według obliczeń portalu 24.hu od nowego roku ceny paliw na Węgrzech mogą być wyższe niż w krajach sąsiednich i osiągnąć poziom Niemiec.