Rządzący świadomie zaniedbali działania opiekuńcze wobec kobiet, które miały nieszczęście urodzić dziecko niezdolne do życia.
PiS-owska władza zmusza polskie kobiety do rodzenia dzieci obarczonych bardzo poważnymi wadami i często niezdolnych do życia. Obóz rządzący nałożył dodatkowe miary cierpienia na Polki, które spotkało to nieszczęście: obowiązek porodu ze świadomością, że nie jest to początek nowego, owocnego życia lecz początek beznadziei; traumę męki, rychłej śmierci i pogrzebu dziecka – albo mozolną konieczność opiekowania się nim aż do śmierci rodziców (ten obowiązek spada z reguły na matki) bez cienia szansy na jakąkolwiek poprawę.
Te dodatkowe kręgi cierpień zostały narzucone polskim matkom przez rządzących, którzy hańbią wiarę katolicką, cynicznie i kłamliwie posługując się jej prawdami w celu dręczenia ludzi, i tak już bezbrzeżnie udręczonych nieszczęściem swojego dziecka. Przebrała się miara nieprawości ekipy rządzącej i nie unikną oni sprawiedliwej, zasłużonej kary za swe piekielne grzechy. Na razie jednak ich zło triumfuje, a polskie matki i ojcowie muszą cierpieć.
By cierpienie rodziców było jeszcze głębsze, rządzący świadomie zaniedbali działania opiekuńcze wobec matek, które miały nieszczęście urodzić dziecko niezdolne do życia. Tu nie trzeba więcej mówić o bólu, nieszczęściu i traumie. Znacznie bardziej wymowne jest suche, konkretne stwierdzenie z ostatniego raportu Najwyższej Izby Kontroli, dotyczącego kontroli zakończonej w grudniu 2020 roku: „W skontrolowanych przez NIK szpitalach pacjentkom, które poroniły, urodziły martwe dziecko lub których dziecko zmarło tuż po porodzie, nie zapewniono prawidłowej i wystarczającej opieki. Winna jest wadliwa organizacja procesu udzielania świadczeń oraz nieprzestrzeganie obowiązujących uregulowań”. Nic dodać, nic ująć.
NIK podkreśla, że dla rodziców są to trudne sytuacje. Dlatego wymagają oni szczególnej troski: ze strony otoczenia, najbliższych, ale także opiekujących się nimi pracowników medycznych. Aby nieść skuteczną pomoc pacjentkom w tych dramatycznych sytuacjach niezbędne są doświadczenie, wiedza, profesjonalizm i umiejętność komunikacji interpersonalnej. Personelowi medycznemu należy zapewnić kursy i szkolenia dotyczące postępowania w przypadku niepowodzenia położniczego, które powinny uczyć współpracy z pacjentką przeżywającą stratę dziecka. Tego wszystkiego jednak w Polsce brakuje.
NIK objęła kontrolą 37 szpitali z siedmiu województw. Nie ma jakichkolwiek przesłanek, aby sądzić, że w tych szpitalach, których nie skontrolowano, może być choćby o włos lepiej. Warto przytoczyć jedną, smutną uwagę z raportu pokontrolnego: „W żadnym ze skontrolowanych szpitali nie było osobnego pomieszczenia przeznaczonego do pożegnań ze zmarłym dzieckiem (tzw. sali czy pokoju pożegnań)”.
Izba zauważa, że w wielu szpitalach brakowało odpowiedniej komunikacji z kobietami, które straciły dziecko. Personel medyczny często po prostu nie potrafił z nimi rozmawiać – i nie jest to jego wina. Praca w tak trudnych emocjonalnie warunkach wymaga dodatkowego wsparcia w radzeniu sobie z takimi sytuacjami. Natomiast lekarze, położne i pielęgniarki wielu skontrolowanych szpitali nie mieli zapewnionych odpowiednich i w wystarczającym wymiarze szkoleń i porad, jak radzić sobie ze stresem w takich sytuacjach.
Położne i lekarze na pytanie dotyczące problemów i potrzeb dotyczących opieki nad pacjentkami, które poroniły, bądź urodziły martwe dziecko, wskazywali na konieczność zapewnienia szkoleń uczących odpowiedniej z nimi komunikacji. Administracja publiczna jednak nie zapewniła im takich szkoleń.
Prezes Fundacji „Rodzić po Ludzku” poinformowała: „W listach i skargach przesyłanych do fundacji kobiety zwracają uwagę na liczne problemy wynikające w głównej mierze z braku przygotowania części personelu medycznego oraz szpitali do opieki nad kobietami w sytuacjach szczególnych”.
Stowarzyszenie Edukacji Medycznej Asklepios (redakcja portalu poronilam.pl) dodaje zaś: „Niestety personel medyczny często nie potrafi rozmawiać z pacjentkami po stracie. Potwierdzają to też same położne, które wykazują chęć odbywania szkoleń psychologicznych, ponieważ w tej chwili chociaż same bardzo chcą pomóc nie zawsze wiedzą jak. Niewłaściwy sposób komunikacji personelu medycznego z pacjentką po stracie nie wynika ze złej woli, a po prostu z braku odpowiedniego przygotowania”.
Brak stałej opieki psychologicznej w przypadku pacjentek doświadczających niepowodzeń położniczych był najczęściej wskazywanym problemem przez konsultantów wojewódzkich w dziedzinie położnictwa i ginekologii. Sami lekarze i dyrektorzy szpitali przyznają zaś, że odczuwają brak psychologów na swoich oddziałach, ale nie mają możliwości zatrudnienia takiego specjalisty. Co tu jednak mówić o psychologach, skoro w wielu szpitalach (ok. 70 proc.) problemem na oddziałach ginekologiczno-położniczych był w ogóle brak, odpowiedniej do potrzeb, liczby lekarzy.
Liczba wniosków pokontrolnych, jakie sporządziła Najwyższa Izba Kontroli, jest długa. NIK zwraca się do Ministra Zdrowia i do urzędów zarządzających podmiotami leczniczymi, aby wprowadzono obowiązek zatrudniania na oddziałach ginekologiczno-położniczych psychologa w wymiarze co najmniej 0,5 etatu; wyeliminowano przypadki nadmiernie długiej pracy lekarzy (nieprzerwanie nawet przez kilka dni) co przyczyni się do zapewnienia właściwej jakości świadczeń medycznych i zwiększenia bezpieczeństwa pacjentek; by organizowano szkolenia dla lekarzy i położnych, dotyczące opieki nad pacjentkami doświadczającymi szczególnych sytuacji położniczych i umiejętności komunikowania się z nimi; by organizowano wsparcie w radzeniu sobie ze stresem dla personelu medycznego zajmującego się takimi pacjentkami; by zapewniono prowadzenie dokumentacji medycznej pacjentek zgodnie z obowiązującymi przepisami; by wyeliminowano przypadki takiego postępowania ze zwłokami dzieci martwo urodzonych, które uniemożliwia dokonanie ich pochówku…
Trudno mieć nadzieję, że obecna władza zechce spełnić choćby część tych wniosków. Ich lista pokazuje jednak dobitnie, jak wygląda ponura rzeczywistość rządów Prawa i Sprawiedliwości.