Wbrew pozorom, gospodarcze spory amerykańsko – chińskie dotyczą także i naszego kraju. Na stołecznej giełdzie indeks WIG 20 spadł do poziomu najniższego od 2017 r.
Bezpośrednim skutkiem wojen handlowych, patrząc w skali upływającego lata, była przecena – ale nie tyle na giełdowych rynkach rozwiniętych, które zdołały odrobić część strat, lecz właśnie na rynkach wschodzących (w tym i w Polsce).
Co więcej, patrząc w skali całego roku, rynki rozwinięte w dalszym ciągu mogą pochwalić się dobrymi stopami zwrotu, gdzie tymczasem w przypadku rynków krajów rozwijających się można mówić o poziomach bliskich zero procent. Sierpień zapamiętamy zatem przede wszystkim jako okres spadków na rynkach wschodzących.
Bezpieczne przystanie
Zdecydowanym wygranym minionego miesiąca są tak zwane „bezpieczne przystanie”. Silnie umocnił się dolar amerykański i to pomimo perspektywy obniżek stóp procentowych, oraz frank szwajcarski.
Pierwszy raz od 6 lat barierę 1500 dolarów za uncję przekroczyło złoto. Sytuacja jest specyficzna ponieważ, pomimo że perspektywa szybkiego zakończenia wojny handlowej jest mało realna w obecnych okolicznościach, to dalecy jesteśmy od globalnej recesji.
Kluczem do obecnych wydarzeń jest nieprzewidywalność, jaka związana jest z dalszymi krokami amerykańskiego prezydenta. Od przełomu lipca i sierpnia, gdy przypomniały o sobie kwestie związane z wojną handlową, mało było przesłanek, które mogłyby przybliżyć koniec handlowego sporu.
Strona chińska nie pozostała bierna, najpierw administracyjnie osłabiła swoją walutę, by następnie odpowiedzieć pakietem ceł retorsyjnych na groźby Stanów Zjednoczonych.
Odpowiedzi Donalda Trumpa były szybkie i raczej niepodparte głęboką analizą, co tylko zwiększało niepokój ze strony inwestorów.
Dawka spokoju
Uspokojenie nastrojów przyniosła dopiero nieco bardziej koncyliacyjna odpowiedź Chin w ostatnim tygodniu sierpnia, która zatrzymała groźną już licytację na kolejne cła i sankcje.
Trudno jednak oczekiwać, by w szybkim czasie spór uległ rozwiązaniu. Inwestorzy potrzebowali wszakże tej niewielkiej dawki spokoju, aby indeksy giełdowe mogły nieśmiało powrócić do wzrostów.
Patrząc szerzej, datą graniczną w dalszym ciągu wydają się amerykańskie wybory, gdyż koszty z obu stron uderzają bezpośrednio w konsumentów. Szacowany koszt wojen handlowych w przeliczeniu na amerykańskie gospodarstwo domowe, tylko w lipcu wzrósł z 600 dolarów do tysiąca dolarów rocznie.
Dalsza eskalacja sporu może nie pomóc Donaldowi Trumpowi w reelekcji, stąd spodziewać się należy powrotu do rozmów, przeplatanych dalszymi wybiegami negocjacyjnymi z obu stron. Możliwe jednak, że czeka nas właśnie teraz moment spokoju.
Warszawski parkiet
Wracając na moment do kosztów wojny handlowej, w perspektywie rynków giełdowych, to dobrym przykładem jest warszawski parkiet. W momencie największej eskalacji spadków, nasz WIG 20 znalazł się najniżej od 2017 roku, tegoroczne dołki osiągnęły też pozostałe indeksy.
Warszawska giełda była pod presją zarówno wydarzeń globalnych, jak i wielu czynników lokalnych, jak wyprzedaż akcji banków które udzielały kredytów frankowych, związana z groźbą wyroku Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej. A zgodnie z powszechnie obowiązującym przysłowiem, na Giełdzie Papierów Wartościowych bez banków nie ma hossy.
Krajowym pożyczkodawcom nie pomaga również ogólna przecena banków europejskich, związana zarówno ze spowolnieniem gospodarczym w Strefie Euro, jak również z polityką Europejskiego Banku Centralnego.
Ponadto, warszawska giełda znajdowała się pod presją zmian w składzie indeksów rynków wschodzących. Najgorszy etap tych zmian jest już jednak za nami. Pozostaje niepewna kwestia dalszej podaży akcji ze strony Otwartych Funduszy Emerytalnych, jak również zbliżający się moment startu Pracowniczych Planów Kapitałowych.
Biorąc jednak pod uwagę bardzo niskie wyceny, jak również wskazania technicznych indeksów, bardziej prawdopodobnym scenariuszem są umiarkowane wzrosty kursów giełdowych w pozostałej części roku.
Do tego potrzeba jest jednak poprawa nastrojów na globalnych rynkach akcji – a tutaj klucz posiadają banki centralne.
Co we wrześniu?
W nadchodzącym miesiącu ma odbyć się posiedzenie Europejskiego Banku Centralnego, na którym powszechnie oczekuje się rozpoczęcia programu luzowania monetarnego.
Będzie to jednak tylko preludium przed wrześniowym posiedzeniem amerykańskiego Federalnego Komitetu do spraw Operacji Otwartego Rynku, które zapewne ustawi nastroje na rynkach do końca roku. Poza oczekiwaną obniżką stóp procentowych o 25 punktów bazowych, inwestorzy liczą na bardziej zdecydowane deklaracje ze strony Jerome Powella, szefa Rezerwy Federalnej.
Nieco słabsze dane z gospodarki USA, jak również wciąż obecna groźba dalszej eskalacji wojen handlowych zdają się wspierać ten scenariusz.