Dwoma panami, reprezentującymi moralność Kalego w najczystszym wydaniu, są Stanisław Karczewski i Mateusz Morawiecki.
Pierwszy z nich stwierdził, że ataki na rodzinę Beaty Szydło to: „Podłość i nikczemność w najgorszym wydaniu. Każde uderzenie w naszych bliskich to cios poniżej pasa”. Drugi dodał zaś, że jest to „haniebne i absolutnie niedopuszczalne. Rodzina jest i pozostanie w Polsce świętością, wykorzystywanie jej do walki politycznej budzi odrazę”.
Trzeba tu stwierdzić, że chodzi oczywiście o rodziny prominentów PiS, bo tylko te rodziny są świętością – i jedynie uderzenie w PiS-owskich bliskich stanowi podłość i cios poniżej pasa. Jeśli bowiem PiS atakuje czyjeś rodziny, dzieci, rodziców, czy rodzeństwo, to naturalnie wszystko jest w porządku. Wtedy już się nie mówi, że to hańba, nikczemność, coś odrażającego itd.
Dodajmy, że te kwieciste wystąpienia panów Karczewskiego i Morawieckiego są reakcją na medialne rozważania dotyczące przyczyn bezterminowego urlopu od kapłaństwa, wziętego przez księdza Tymoteusza Szydło, który niedawno opuścił swą parafię. Niespełna 2,5 roku temu rozpoczął on tzw. posługę przy wielkim zainteresowaniu dziennikarzy, które naturalnie wtedy nie przeszkadzało pani Beacie Szydło i jej bliskim. Tym samym pan Tymoteusz Szydło stał się osobą publiczną, nie tyle z powodu bycia dzieckiem niedawnej premier, lecz przede wszystkim z racji swego powołania – gdyż każdy ksiądz jest osobą publiczną. Jak widać, w przypadku księdza Szydło, to powołanie było jakby niewystarczające.
Na prorodzinną filipikę premiera Morawieckiego bardzo rozumnie zareagowała prezydent Gdańska, Aleksandra Dulkiewicz pisząc: „Panie Premierze Morawiecki cieszę się, że od dziś każda polska rodzina jest świętością dla Pana, Pana formacji politycznej i podległych Wam mediów. Dziękuję w imieniu rodzin M. Adamowicz, A. Bodnara, K. Brejzy, Rzeplińskich, swojej własnej i wielu innych!”.
Teraz zaś pozostaje czekać z napięciem, jak rządowe, tzw. „publiczne” media będą w swej propagandzie realizować politykę traktowania rodziny jako świętości, której nie wolno wykorzystywać do walki politycznej.