Deficyt już czeka
Nie będzie pierwszego w historii III RP budżetu bez deficytu. Zamrożenie naszej gospodarki spowodowało, iż konieczna staje się nowelizacja ustawy budżetowej, aby uwzględnić skutki nieuniknionego kryzysu. Minister finansów Tadeusz Kościński oświadczył, że deficytu nie unikniemy, a nowelizacja budżetu czeka nas prawdopodobnie w drugiej połowie lipca. Na razie nie wiadomo, jaka wielkość deficytu zostanie zapisana w projekcie nowelizacji ustawy budżetowej. Niewykluczone, że będzie to nawet niemal 100 miliardów złotych.
Małe Zaolzie
Przypomina się dawny, dobry rok 1938 oraz świetne (acz krótkie) mocarstwowe tradycje II Rzeczypospolitej, tak bliskie obecnemu obozowi rządzącemu. Właśnie wtedy, w październiku 38, niektórzy przedstawiciele ówczesnych polskich władz uznali rządzony przez siebie kraj za mocarstwo. Ukazała się też książka, pod prostym, bezpretensjonalnym tytułem: “Polska jest mocarstwem”. Owym mocarstwem staliśmy się, gdy korzystając z wystąpienia Niemiec przeciwko Czechosłowacji “zdobyliśmy” Zaolzie, na zasadzie zgarniania okruchów z pańskiego stołu. Wtedy to nasz wielki wódz Rydz-Smigły wydał genialny w swej lapidarności rozkaz: Maszerować!. Niedługo potem marszałek Rydz-Smigły w popłochu odmaszerował za granicę uciekając przed Niemcami, a II Rzeczpospolita przestała być mocarstwem (oraz przestała być w ogóle).
I oto teraz, w groźnym czasie pandemii, po raz trzeci w ostatnich wiekach (licząc wraz z sojuszniczym najazdem w 1968 r.), żołnierze polscy dzielnie wkroczyli na czeskie ziemie. Polskie wojsko “sforsowało” most na potoku Troja oraz zajęło z góry upatrzone pozycje, okupując część czeskiej wsi Pelhrimovy. Po zakończeniu tej ofensywy, nasze linie obronne wyposażone w broń maszynową, otoczyły zabytkową kapliczkę, z pewnością ważny punkt strategiczny. Polscy żołnierze, mimo przewagi liczebnej wroga, bohatersko odpierali wszelkie ataki Czechów, pragnących odwiedzić swoją kapliczkę. Ostatecznie, nieprzyjaciela odepchnięto na dystans 10 metrów od polskich linii obronnych wokół kapliczki. Strat w ludziach i sprzęcie nie było.
Nie wiadomo, kto tym razem wydał polskiemu wojsku rozkaz: Maszerować!. Zgodnie z trwałą praktyką rządu PiS, nikt z tej ekipy nigdy nie przyznaje się do błędu. Również i w tym przypadku nie ma winnego po polskiej stronie. Polski rząd w postaci Ministerstwa Obrony Narodowej oraz Ministerstwa Spraw Zagranicznych oczywiście nie czuje się winny. W wyniku interwencji dyplomatycznej z czeskiej strony, polskie ministerstwa wydały oświadczenie, które stwierdza krótko: „Uważamy, że było to niewielkie nieporozumienie”. W ten sposób rząd PiS daje do zrozumienia, że jeżeli można tu mówić o winie, to leży ona po obu stronach. Ot, po prostu jakoś nie dogadaliśmy się z Czechami, chcieliśmy im pomóc (podobnie jak w 1968 r.), może nawet prosili nas o tę pomoc, ale przez ten ich dziwny język doszło do małego przekłamania. Nie bądźmy zresztą drobiazgowi, parę kilometrów przesunięcia wojsk w jedną czy drugą stronę, naciśnięcie takiego czy innego guzika, skierowanie sterów samolotu w górę czy w dół – to przecież żadne różnice, a Czesi niepotrzebnie robią zaraz halo, zakłócając dobrosąsiedzkie relacje.