8 listopada 2024

loader

Innowacyjnie to już było

Rządowi PiS nie zależy na modernizowaniu polskiej gospodarki. Przekracza to zresztą jego możliwości.

Jeśli mowa o postępie w innowacyjności, to niestety Polski to nie dotyczy. Rząd Prawa i Sprawiedliwości nic nie robi, by podnieść innowacyjność naszej gospodarki.
PiS-owscy prominenci wprawdzie dość często o tym mówią, ale to tylko lipna propaganda na użytek szerokiej publiczności. W rzeczywistości obecna ekipa się tym nie zajmuje – i nie przejmuje.

Pod koniec listy

Efekty takiego podejścia ze strony rządu PiS widać w międzynarodowych rankingach najbardziej innowacyjnych gospodarek. Jak wskazuje Globalny Indeks Innowacyjności 2019, Polska zajmuje dopiero 39 miejsce. To najważniejszy na świecie wskaźnik dotyczący tej sfery, sporządzany przez Światową Organizację Własności Intelektualnej ONZ oraz dwie wybitne wyższe uczelnie: Uniwersytet Cornella oraz Europejski Instytut Administracji Biznesowej. Obejmuje on 129 krajów.
Za czasów rządów PO-PSL, Polska awansowała w Globalnym Rankingu Innowacyjności z 56 na 39 miejsce. Postęp był więc naprawdę duży, ale ekipa z PIS to zaprzepaściła. Od 2016 r. nasz kraj zajmuje to samo 39 miejsce.
Jeszcze gorzej wypadamy w drugiej prestiżowej klasyfikacji: Europejskim Rankingu Innowacyjności publikowanym przez Komisję Europejską. Ranking ten obejmuje wszystkie kraje Unii Europejskiej. Polska zajmuje w nim 25 miejsce, wyprzedzając jedynie Chorwację, Bułgarię i Rumunię.
Możemy tylko marzyć o doścignięciu Litwy, Łotwy czy Słowacji, o Czechach, Węgrach czy Słowenii już nie wspominając. Za rządów PO-PSL nasz kraj zajmował w tym rankingu 23 miejsce.

Rząd bezczynny i bierny

Indolencja i brak zainteresowania rządu PiS to główny powód tak niskiego stopnia innowacyjności polskiej gospodarki – bo bez wsparcia ze strony administracji państwowej żaden kraj nie jest w stanie skutecznie modernizować swego potencjału wytwórczego.
Polscy naukowcy mogą osiągać sukcesy, ale ich praca jest niweczona przez bierność i bezczynność instytucji rządowych.
– Wydatki na innowacyjność w Polsce w rzeczywistości często polegają na… kupowaniu innowacji zagranicznych. Konkurujemy zaś, tak jak zwykle, tanią siłą roboczą. Ale czas taniej siły roboczej właśnie się u nas kończy – mówi dr. Patryk Dziurski ze Szkoły Głównej Handlowej.
O braku wsparcia dla innowacji dobrze wie znakomity naukowiec oraz lekarz, prof. Henryk Skarżyński, twórca i szef Instytutu Fizjologii i Patologii Słuchu oraz Światowego Centrum Słuchu. Swoje Centrum Innowacyjne profesor otwiera w Senegalu.
– W Polsce szuka się oszczędności na innowacyjnych technologiach medycznych. W rezultacie, rodzice chorych dzieci korzystają z nich prywatnie – ale oczywiście tylko ci, których na to stać. Narodowy Fundusz Zdrowia nie finansuje nowatorskich technologii – podkreśla prof. Henryk Skarżyński.
Takie technologie mogą w Polsce powstawać. Przeszkodą nie jest brak zdolności naszych naukowców. Przeszkodą jest bierność i nieskuteczność organizacyjna rządu PiS.

Daleko od patentów

– Mamy świetnych naukowców, ich odkrycia mogą i powinny być bazą do uzyskiwania patentów na najważniejszych rynkach świata. Nie wystarczy jednak stworzenie dobrej technologii. Trzeba mieć strategię budowania portfela patentowego. Polska własność intelektualna musi być powszechnie chroniona. My jednak nie możemy skalować swych osiągnięć i zaistnieć globalnie – wskazuje Bogusława Skowrońska, ekspertka z zarządu Fundacji Przedsiębiorczości Technologicznej.
Oczywiście, nie zmienia to faktu, że w Polsce są lepsi i gorsi naukowcy – w tym i tacy, co nie tylko prochu, lecz niczego nie wymyślą.
Bojąc się utraty swych posad wykonują bezpieczne badania podstawowe, które zgodnie z definicją ( zawartą w ustawie o szkolnictwie wyższym i nauce ) są pracami teoretycznymi, podejmowanymi przede wszystkim w celu zdobycia nowej wiedzy o podstawach zjawisk i faktów, bez nastawienia na bezpośrednie zastosowanie komercyjne.
Te badania można spokojnie ciągnąć latami, bez widocznych rezultatów – ale one nie unowocześnią polskiej gospodarki.

Trzeba zmieniać rzeczywistość

– Wykonując tylko badania podstawowe, niczego wokół siebie nie zmienimy. Trzeba prowadzić takie badania, które przynoszą konkretne wyniki – a potem je komercjalizować, wytwarzać i stosować – mówi prof. Anna Wójcicka z Centrum Nowych Technologii Uniwersytetu Warszawskiego.
Pani profesor wie o tym z własnego doświadczenia, jako prezes spółki naukowej wykonującej zaawansowane testy genetyczne mogące ratować życie.
Jak głosi misja spółki: „Wykorzystując nowoczesne narzędzia analizy genetycznej poszukujemy w genomie człowieka błędów odpowiedzialnych za powstawanie chorób”.
– Dla wielu pacjentów to bardzo istotne, że jesteśmy firmą polską. Dzięki temu aż 98 proc. z nich zgadza się na wykorzystanie badań swych genów dla naszych celów naukowych Wykonujemy te same badania co w zaawansowanych krajach zachodnich – ale umiemy tworzyć technologie, dzięki którym możemy robić je taniej. Obniżka cen, wynikająca z innowacyjności, a nie z niskich kosztów pracy, to duża część naszego sukcesu – podkreśla prof. Wójcicka.
Z tych testów genetycznych wynika między innymi, że u 5 proc. badanych osób występuje bardzo duże ryzyko zachorowania na chorobę nowotworową. Wykonanie badań genetycznych u wszystkich Polaków pozwoliłoby na zapobieganie i wczesne leczenie tych nowotworów.
Te badania genetyczne uratowałyby życie wielu ludzi i przyniosły ok. 90 mld zł oszczędności – ale oszczędności byłyby w perspektywie dwudziestu lat, a nie od razu. Wiadomo więc, że rząd PiS nie wyda ani grosza, aby takie badania przeprowadzić.

Andrzej Dryszel

Poprzedni

Gospodarka 48 godzin

Następny

Czas fantazjowania

Zostaw komentarz