2 grudnia 2024

loader

Lewico, idź drogą obywatelską

Zamiast emerytur stażowych, w Polsce potrzebne są przede wszystkim emerytury obywatelskie, dla ludzi zmuszanych do pracy na „śmieciówkach”.

Związek zawodowy Solidarność skrytykował prezydenta Andrzeja Dudę za złożenie projektu ustawy o emeryturach stażowych. Zdaniem Solidarności, prezydencki projekt – to pusty akt. Przede wszystkim, pretensja jest jednak o to, że prezydent wniósł do Sejmu własny projekt, zamiast poprzeć obywatelski projekt Solidarności w tej sprawie, złożony do Sejmu już wcześniej.
Prezydium Komisji Krajowej ocenia, że złożenie projektu prezydenckiego stanowi „spóźnioną próbę realizacji porozumienia z Solidarnością”. W swojej negatywnej opinii na temat tego projektu związek stwierdził, iż szkoda, że ta próba porozumienia nastąpiła dopiero po rozpoczęciu procedowania w Sejmie projektu złożonego w tej sprawie przez NSZZ Solidarność.
Prezydencki projekt ustawy przewiduje okresy składkowe i nieskładkowe – wynoszące dla kobiet 39 lat, a dla mężczyzn 44 lata – które uprawniałyby do skorzystania z emerytury stażowej. Drugim warunkiem jest zgromadzenie kapitału pozwalającego na wypłatę co najmniej minimalnej emerytury. Te okresy zdaniem Solidarności są zbyt długie.
Prezydium KK negatywnie ocenia zaproponowane okresy składkowe i nieskładkowe, od posiadania których uzależnione jest prawo do potencjalnego przejścia na emeryturę stażową. Zastosowanie tak długich okresów, mając na uwadze wiek rozpoczynania aktywności zawodowej (szczególnie u kobiet), spowoduje, że rozwiązanie będzie pustym aktem – czytamy w opinii. Członkowie Prezydium pozostają na stanowisku zawartym w projekcie Solidarności, iż okresy te powinny wynosić 35 i 40 lat zależnie od płci ubezpieczonego.
Związek krytykuje też zawarte w projekcie prezydenckim kwestie dalszego łączenia pracy zarobkowej z pobieraniem emerytury – i stwierdza, że jedynym właściwym rozwiązaniem jest propozycja wskazująca, że emerytura stażowa przysługuje jedynie pod warunkiem nieprzystąpienia do otwartego funduszu emerytalnego, albo złożenia wniosku o przekazanie środków zgromadzonych na rachunku w otwartym funduszu emerytalnym na dochody państwa za pośrednictwem Zakładu Ubezpieczeń Społecznych, po pomnożeniu ich wskaźnikiem korygującym.
Warto przypomnieć, że to posłowie Lewicy najwcześniej, bo już w marcu 2020 r. złożyli do Sejmu konkretny projekt ustawy o emeryturze stażowej przygotowany przez Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych. Zakłada on, że emerytury stażowe będą one wypłacane po 35 latach pracy dla kobiet oraz po 40 latach pracy dla mężczyzn. Ponieważ jednak jest to projekt lewicowy, Sejm nie chce go rozpatrzyć.
Wiadomo, że przy dwóch innych projektach, wprawdzie późniejszych, ale złożonych przez „swoich”, lewicowy projekt emerytur stażowych nie ma szans na akceptację ze strony prawicowej większości sejmowej. W tej sytuacji Lewica powinna zrezygnować z niego – i walczyć o swój inny projekt, rzeczywiście ważny dla milionów Polaków, którzy w ogóle nie mają szans na emeryturę bo są zmuszani do pracy na umowach o dzieło.
Chodzi o emeryturę obywatelską w wysokości emerytury minimalnej, przeznaczoną dla wszystkich osób zatrudnionych na śmieciowych umowach cywilnoprawnych. Rozumna ustawa wprowadzająca emerytury obywatelskie odsunęłaby od tych ludzi widmo głodu w jesieni życia i uzyskała wielomilionowe poparcie – a inne ugrupowania sejmowe, z obawy przed utratą głosów w wyborach, zapewne nie odważyłyby się na jej odrzucenie.
Lewica nie będzie tu zresztą mieć konkurencji, bo żadna inna partia w Polsce nie zajmie się wprowadzeniem emerytur obywatelskich. To byłaby także szansa dla Lewicy na stworzenie silnej, popierającej ją bazy społecznej – więc warto z tej szansy skorzystać.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Gospodarka 48 godzin

Następny

Suplementy ciągle zagrażają