Zarobi ZAiKS oraz inne organizacje zbiorowych praw autorskich, skorzystają też twórcy. Reszta Polaków straci.
Rząd PiS planuje rozszerzenie tzw. opłaty reprograficznej na laptopy, komputery stacjonarne, tablety, telewizory i smartfony. Jest to opłata, która ma stanowić rekompensatę dla twórców za wielokrotne odsłuchiwanie ich utworów na użytek osobisty przez osoby fizyczne.
Dziś kwoty z tytułu opłat reprograficznych uiszczane są w Polsce przez producentów i importerów drukarek, kserokopiarek, skanerów, faksów, magnetowidów oraz tzw. czystych nośników (kaset magnetofonowych, kaset VHS, płyt CD i DVD, papieru formatu A3 i A4). Ciężar opłaty, która w efekcie zwiększa cenę urządzenia lub nośnika, obciąża końcowego nabywcę produktu czyli każdego z nas.
Maksymalna stawka opłaty wynosi 3 proc. ceny sprzedaży urządzenia lub nośnika (w praktyce, od 1 do 3 proc.). Stawkę dolicza się do ceny tych urządzeń i materiałów, a potem przekazuje na rzecz organizacji zbiorowego zarządzania prawami autorskimi (u nas to głównie ZAiKS). Organizacje zbiorowego zarządzania prawami autorskimi, po potrąceniu (sowitych) kosztów inkasa opłat, przekazują część otrzymanych kwot twórcom jako wspomnianą rekompensatę.
W Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego trwają prace nad projektem ustawy, który ma wprowadzić opłatę m.in. na smartfony, tablety, telewizory i komputery, podnoszącą oczywiście cenę tego sprzętu. Przeciwko takiemu rozwiązaniu jest około 75 proc. osób, które wzięły udział w badaniu przeprowadzonym przez Social Changes na przełomie stycznia i lutego br. W badaniu wzięła udział grupa ponad 2 tys. osób. Wynik tego sondażu był oczywisty, bo trudno, żeby ktoś popierał to, że przyjdzie mu więcej zapłacić. Należy się wręcz dziwić, że znalazło się aż 25 proc. badanych nie mających nic przeciwko rozszerzeniu opłaty reprograficznej.
Z sondażu wynika również, że 86 proc. Polaków uznaje taką opłatę za dodatkowy podatek, a ponad połowa ankietowanych uważa, że państwo powinno obniżyć opodatkowanie elektroniki w czasie pandemii. Deklarują oni, że po po wprowadzeniu opłaty będzie kupować sprzęt rzadziej (24 proc.) lub zdecydowanie rzadziej (30 proc.).
Polacy nie są zresztą zwolennikami poprawy sytuacji materialnej twórców. Aż 91 proc. badanych jest przeciwnych przywilejom emerytalnym dla artystów, nie bacząc na to, że natura działania artystycznego jest taka, iż często zgromadzić środki na zapewnienie sobie emerytury.
Planowane rozszerzenie opłaty reprograficznej nie podoba się także Związkowi Przedsiębiorców i Pracodawców oraz przedsiębiorcom z branży elektroniki użytkowej.
— Wprowadzenie podatku od smartfonów uderzy nie tylko w konsumentów, ale też w polskich importerów i dystrybutorów elektroniki. Są to firmy, które zatrudniają dziesiątki tysięcy osób. Dodatkowy podatek z pewnością odbije się na możliwości konkurowania z zagranicznymi firmami. Ponadto, wielu Polaków jest zmuszonych do nieplanowanych wydatków. Dlatego niezrozumiałe jest wprowadzanie kolejnego podatku, który wpłynie na wzrost cen urządzeń niezbędnych obecnie do pracy i nauki — mówi prezes Związku Cyfrowa Polska Michał Kanownik.
Zdaniem Andrzeja Przybyło, prezesa grupy AB sprzedającej elektronikę użytkową, dziś według Eurostatu elektronika w Polsce jest najtańsza w Unii Europejskiej. Po wprowadzeniu nowego podatku może stać się najdroższa.
Nie ulega wątpliwości, że negatywne skutki rozszerzenia opłaty reprograficznej w największym stopniu odczują osoby starsze, już dziś bardziej narażone na wykluczenie cyfrowe.