10.10.2015 Warszawa Konwencja wyborcza Zjednocznej Lewicy. n/z Grzegorz Kolodko fot.Witold Rozbicki
30 lat temu zaczęło się reformowanie polskiej gospodarki w warunkach wolnego rynku, konkurencji, realnych kosztów i cen.
Warto zbadać, jak kształtował się produkt krajowy brutto za czasów poszczególnych ekip politycznych sprawujących rządy w Polsce w okresie trzydziestolecia transformacji gospodarczej. Praktycznie wszystkie ekipy realizowały politykę zgodną z nurtem neoliberalnym w ekonomii.
Zgodnie z ustaleniami dokonanymi między siłami politycznymi w Polsce („nasz prezydent, wasz premier”) 12 września 1989 r. powstał nowy rząd. Premierem został Tadeusz Mazowiecki, a wicepremierem i ministrem finansów Leszek Balcerowicz. W ciągu kilku miesięcy przygotowany został pakiet ustaw, regulujących proces reformowania polskiej gospodarki zwany „Planem Balcerowicza”.
Ustawom tym przyświecał duch modnego wówczas w ekonomii neoliberalizmu. Zasada „minimum państwa w gospodarce” – to była nowa religia; wszystko co prywatne było lepsze od państwowego. Zgodnie z tą zasadą przedsiębiorstwa państwowe stały się największym wrogiem dla naszych reformatorów. Druga zasada – już nie pisana – to preferencje dla zagranicy.
Najważniejsze reguły polityki gospodarczej wobec przedsiębiorstw państwowych ustalone pakietem ustaw to: restrykcyjna polityka kredytowa (niezgodnie z zasadą nie działania prawa wstecz zastosowano wysokie oprocentowanie wobec już zaciągniętych kredytów), podatek od ponadnormatywnych wypłat wynagrodzeń który dotyczył tylko przedsiębiorstw państwowych, daleko idąca liberalizacja ceł importowych (czyli preferencje dla dostawców zagranicznych, przedsiębiorstwa krajowe nie wytrzymywały konkurencji). Ustawy te były ukierunkowane na sprywatyzowanie przedsiębiorstw państwowych. Sejm Kontraktowy nie sprzeciwił się temu i uchwalił je 28 grudnia 1989 r a prezydent Wojciech Jaruzelski dbając o to, żeby nie być postrzeganym jako „hamulcowy”, podpisał je bez wahania.
Sądny dzień
Z dniem 1 stycznia 1990 roku rozpoczął się proces przemiany polskiej gospodarki, zwany „transformacją gospodarczą”. Gwałtownie spadł dochód narodowy, Polacy tracili miejsca pracy, zarobki i oszczędności całego życia. Dorobek całych pokoleń które zbudowały potężny przemysł legł w gruzach. Zlikwidowane zostały całe gałęzie przemysłu – elektronika, włókiennictwo, hutnictwo, przemysł stoczniowy. Ideologia i przeświadczenie o własnej nieomylności przyświecały głównemu reformatorowi Leszkowi Balcerowiczowi, który w pierwszych latach transformowania gospodarki nadawał kierunek przemianom. W Polsce w owym czasie panowała specyficzna atmosfera. Nastąpiło pewnego rodzaju odreagowanie po okresie realnego socjalizmu, w którym własność prywatna była dyskryminowana. Było to odwrócenie sytuacji, rodzaj odwetu po okresie poprzednim – własność państwowa znalazła się w niełasce. Sytuacja ta została spotęgowana panującym wówczas neoliberalnym nurtem w ekonomii. Tym częściowo można tłumaczyć nonszalancki stosunek do własności państwowej, który objawiał się brakiem gospodarności i nieracjonalnymi decyzjami.
Panował chaos, doktrynerstwo, uległość wobec zagranicy, beztroska o mienie państwowe i los bezrobotnych. Zaniżano wartość prywatyzowanych przedsiębiorstw, przepłacano doradców zagranicznych (posiadających rzekomo unikalną wiedzę), zwalniano zagraniczne firmy z płacenia podatku dochodowego.
Ekstremalnym, jednostkowym przypadkiem patologii w procesie prywatyzacji była sprzedaż po zaniżonej cenie firmie amerykańskiej, supernowoczesnego Zakładu Produkcji Papieru i Celulozy w Kwidzyniu, przy równoczesnym zwolnieniu nabywcy z płacenia podatku dochodowego.
Duże straty w majątku narodowym spowodował program Narodowych Funduszy Inwestycyjnych. Zarządzały nimi firmy zagraniczne, które same dokonywały ostatecznych modyfikacji zasad zarządzania tymi Funduszami (gdzie był wtedy nasz rząd?). Po pięciu latach zarządzania tymi Funduszami, zagraniczne firmy zarobiły równowartość połowy wartości prywatyzowanych przedsiębiorstw doprowadzając ponad 400 przedsiębiorstw do bankructwa. 57 przedsiębiorstw zostało wykupionych przez kapitał zagraniczny po ulgowych cenach.
Przedsiębiorstwa zniknęły, a państwo nasze zapłaciło jeszcze za to ogromne kwoty pieniężne, które wypłynęły jako „żywa gotówka” na zagraniczne konta.
Do wyjątkowych patologii należy również zaliczyć likwidację Państwowych Gospodarstw Rolnych. Było to posunięcie wyjątkowo nieprzemyślane i niepotrzebne, zrealizowane wyłącznie z powodów doktrynerskich (czasy premiera Bieleckiego i wicepremiera Balcerowicza). Setki tysięcy ludzi znalazły się poza marginesem życia. To nie tylko bezrobocie, spekulacja państwową ziemią i wydatki państwa na zasiłki. To również niedożywione dzieci, młodzież bez możliwości kształcenia, pijaństwo, kradzieże i morderstwa. W imię czego? W imię „rozwiązań systemowych”.
Przy panującej wówczas w kraju atmosferze, społeczeństwo na ogół akceptowało nawet takie posunięcia władz. Wszystkim przyświecała myśl – forsowana przez rządzących w środkach masowego przekazu – że „teraz wyrzeczenia są potrzebne, po to żeby później było lepiej”.
Znawcy gospodarki jednak byli przekonani, że proces destrukcji poszedł za daleko. Wśród krytyków należy wymienić uznane autorytety, m. in. prof. prof. Witolda Kieżuna, Tadeusza Kowalika, Zdzisława Sadowskiego, Pawła Bożyka, Andrzeja Karpińskiego, Kazimierza Poznańskiego. Oceny rezultatów polskiej transformacji gospodarczej dokonywał też prof. Grzegorz Kołodko. Na szczególną uwagę, ze względu na jednostkową dokumentację procesów prywatyzacyjnych zasługują prace Ryszarda Ślązaka. Były też memoranda przedkładane przez Polską Akademię Nauk i Polskie Towarzystwo Ekonomiczne.
Niestety, wszystkie te publikacje i wystąpienia były kompletnie nieskuteczne. Realizatorzy przemian gospodarczych byli głusi na głosy rozsądku, a memoranda chowali do szuflady Oczywiście było też wiele publikacji stanowiących apologię przyjętych rozwiązań. Trzeba tu wymienić przede wszystkim Leszka Balcerowicza, Waldemara Kuczyńskiego i wielu innych, którzy byli realizatorami przemian.
Zarzut apologii dotyczy również świata nauki. Mam na myśli np. dużą publikację (799 stron) pracowników naukowych Szkoły Głównej Handlowej „Transformacja systemowa w Polsce” z 2010 roku. Poprawność teoretyczna jak też rzetelność danych statystycznych są tu oczywiście zachowane. Tendencyjność i nierzetelność tej publikacji polega na tym czego jej brakuje. A brakuje prób oceny przebiegu i rezultatów przeprowadzonej transformacji. Jeżeli już są – to same pozytywy lub beznamiętne rozważania teoretyczne. Tak jakby transformacja gospodarcza odbyła się bez kosztów. A przecież społeczne koszty były bardzo wysokie. Żaden z autorów odnoszących się krytycznie do polskiej transformacji nie został w tej publikacji wymieniony. Takich laurek jest zresztą więcej – nie tylko na piśmie ale i w wypowiedziach polityków.
Zadaniem nauki jest zaś przeprowadzenie bilansu zysków i strat naszej przemiany gospodarczej – a nie bezkrytyczna aprobata przyjętych rozwiązań.
Autorzy naszych przemian
W latach 1990 – 93 funkcjonowały cztery rządy: Tadeusza Mazowieckiego (12.09.1989 r – 25.11.1990 r), Jana Krzysztofa Bieleckiego (12.01.1991 r – 5.12.1991 r), Jana Olszewskiego (23.12.1991 r. – 6.06.1992 r) plus 33 dni Waldemara Pawlaka do 10.07.1992 r oraz Hanny Suchockiej (11.07.1992 r – 18.10.1993 r). To 4 – lecie ma jednak cechy wspólne, rzutujące na cały okres polskiej transformacji gospodarczej, zostało więc potraktowane łącznie.
Oprócz Leszka Balcerowicza, wicepremiera i ministra finansów od września 1989 r do grudnia 1991 r., ważne role odgrywali ministrowie przekształceń własnościowych: Waldemar Kuczyński (wrzesień 1990 r – styczeń 1991 r) i Janusz Lewandowski (styczeń 1991 r – grudzień 1991 r oraz lipiec 1992 r – październik 1993 r).
Okres ten cechuje niezwykle gwałtowna, niekorzystna zmiana w gospodarce i poziomie życia społeczeństwa. Spadek produktu krajowego brutto w latach 1990 – 1991 w stosunku do 1989 r wyniósł 22,7 proc., a w całym 4-leciu po minimalnym „odbiciu” od 1992 r, 19,1 proc. Spadek ten był największy spośród krajów naszego regionu które podjęły realizację procesów transformacyjnych.
W latach 1994 – 1997 nastapił pierwszy okres rządów lewicy. Była to koalicja Sojuszu Lewicy Demokratycznej i Polskiego Stronnictwa Ludowego.
W okresie tym funkcjonowały rządy: Waldemara Pawlaka od października 1993 r do lutego 1995 r, Józefa Oleksego od lutego 1995 r do lutego 1996 r, Włodzimierza Cimoszewicza od lutego 1996 r do października 1997 r.
W tym czasie dużą rolę odgrywał Grzegorz Kołodko, wicepremier i minister finansów. Kołodko opracował „Strategię dla Polski”, której założenia wdrażał w pracy rządu.
Rządząca koalicja podjęła walkę z ostrym kryzysem gospodarki. Efekty są widoczne w wynikach – najlepszych w historii całego 30 – lecia polskiej transformacji gospodarczej. Średnia wzrostu gospodarczego w tym okresie to 8 proc. rocznie, a łączny przyrost PKB to 35,6 proc.
Poziom PKB z 1989 r osiągnięty został w 1996 r. PKB w 1989 r wynosił 11.831,9 mln zł (po denominacji) a w 1996 r po wyłączeniu wzrostu cen 12.144,3 mln zł.
Pod koniec 1997 r rządy objęła Akcja Wyborcza Solidarność. Premierem został Jerzy Buzek (funkcjonował pod przemożnym wpływem Mariana Krzaklewskiego) a wicepremierem i ministrem finansów Leszek Balcerowicz. Ministrem Skarbu Państwa był Emil Wąsacz.
Rząd ten przeprowadzał cztery reformy: administracji terytorialnej, lecznictwa i ochrony zdrowia, ubezpieczeń emerytalnych oraz oświaty i wychowania. W okresie rządów prawicy nastąpiło „schłodzenie „ gospodarki; średnia wzrostu PKB wyniosła 4,7 proc. wobec 8 proc. poprzedniej ekipy.
Rządy AWS wsławiły się bardzo szkodliwym aktem – przekazaniem w ręce zagraniczne całego systemu finansowego. Pod koniec koalicji lewicowej udział obcego kapitału w bankach wynosił 20 proc. Za czasów prawicy udział ten zwiększył się do 75 proc. W rezultacie w tym okresie następowała nie tylko wyprzedaż gospodarki i finansów kapitałowi zagranicznemu, ale też spowolnienie gospodarki.
Rządy AWS zakończyły się klęską w wyborach parlamentarnych 23 września 2001 r. Zaczął się drugi okres rządów lewicy (2002 – 2005). Premierem został Leszek Miller a wicepremierami byli kolejno Grzegorz Kołodko i Jerzy Hausner. Rząd ten próbował odrabiać zaniedbania poprzedniej ekipy. Jego spektakularnym dokonaniem było obniżenie podatku CIT do 19 proc. Leszek Miller złożył rezygnację z urzędu 2 maja 2004 r – dzięń po przyjęciu Polski do Unii Europejskiej. Na premiera desygnowany został Marek Belka. Sprawował funkcję do października 2005 r , do czasu kiedy SLD przegrało wybory parlamentarne.
W tym czasie były dwa lata lepsze (2002 i 2004) i dwa gorsze (2003 i 2005). Średnia wzrostu PKB wynosiła 4,5 proc. a łączny przyrost PKB to 19,3 proc.
Jesień 2005 r to sukces braci Kaczyńskich. Lech został prezydentem a Jarosław jako szef partii desygnował na premiera Kazimierza Marcinkiewicza. Po ośmiu miesiącach urzędowania spowodowano rezygnację Marcinkiewicza, a premierem został Jarosław Kaczyński.
Koalicję rządową stanowiły PIS, Samoobrona i Liga Polskich Rodzin. „Afera gruntowa” (próba wyeliminowania Andrzeja Leppera) i kilka innych afer spowodowały upadek rządu Jarosława Kaczyńskiego.
Gospodarka „rozpędzona” w czasie rządów poprzedniej ekipy kontynuowała dobrą passę. Sprzyjała temu koniunktura zewnętrzna. Uzyskano bardzo dobre wyniki wzrostu PKB. Średnia za dwa lata to 6,5 proc., a łączny przyrost wyniósł 13.4 proc..
Przyśpieszone wybory parlamentarne jesienią 2007 r wygrała Platforma Obywatelska. Premierem został Donald Tusk, wicepremierem Waldemar Pawlak z PSL. Platforma Obywatelska, tak jak poprzednie rządy kontynuowała politykę neoliberalną nakreśloną przez Leszka Balcerowicza.
W 2011 r Platforma Obywatelska powtórzyła sukces wyborczy. Jej rządy trwały 8 lat – do jesieni 2015 r kiedy bezwzględne zwycięstwo uzyskało Prawo i Sprawiedliwość.
Platforma Obywatelska osiągnęła sukces polityczny. Żadna inna partia w minionym 30 – leciu nie rządziła tak długo. Gorzej z wynikami ekonomicznymi, które były mizerne. W latach 2008 – 2011 średnia wzrostu PKB wynosiła 3,8 proc., a w latach 2012 – 2015 3,2 proc. Łączny przyrost PKB wyniósł odpowiednio 16,1 proc. i 13,2 proc.
Należy jednak zauważyć, że rządy PO przypadły na okres światowego kryzysu ekonomicznego. Spadek PKB w krajach europejskich dotyczył w szczególności 2009 r. Przyjmując za 100 dane z roku 2008 , dane dla 2009 r wynoszą np.: Niemcy 94,9; Francja 97,3; Włochy 94,8; Czechy 95,9; Rosja 92,1; Słowacja 95,2; Węgry 93,3; Ukraina 84,9.
Tylko Polska (101,6) i Białoruś (100,2) nie wykazały w 2009 r spadku PKB. Znane ogólnie jest powiedzenie, że Polska była „zieloną wyspą” na mapie Europy.
W 2010 r już tylko Grecja (96,5), Irlandia (99,6), Łotwa (99,7), Rumunia (98,4) i Hiszpania (99,9 wykazują spadki; pozostałe kraje europejskie mają wzrosty (największy Białoruś 107,6).
Rok 2015 to podwójna wygrana PiS – zarówno w wyborach prezydenckich jak i parlamentarnych. Rządy PIS to przede wszystkim olbrzymi program socjalny: 500 plus i inne świadczenia. Jak dotychczas program ten nie przeszkadza w osiąganiu w miarę przyzwoitych wyników wzrostu gospodarczego. Jeszcze nie skończył się bieżący rok ale można przyjąć szacunek wzrostu PKB w 2019 r wynoszący 4,0 proc. W rezultacie mamy średnią za 4 lata 4,3 proc. oraz łączny przyrost PKB w okresie 4 – letnim w wysokości 18,0 proc. Należy zauważyć, że wynikom tym pomogła dobra koniunktura w światowej gospodarce.
W latach 1994 – 2019 dają się zauważyć dwa okresy. W latach 1994 – 2007 wzrost PKB jest generalnie wyższy niż w okresie 2008 – 2019. Najgorszy wynik z lat 1994 – 2007 jest lepszy niż najlepszy wynik z lat 2008 – 2019.
Nie jesteśmy liderem
Jak wszystkie dane statystyczne, zaprezentowane wyniki są obarczone pewnym błędem. Chodzi o to, żeby ten błąd nie był znaczący. W roku wyborczym dane dla ostatnich miesięcy roku są zaliczane do rezultatów ekipy ustępującej. Wydaje się jednak, że nie jest to znaczące przekłamanie. Wpływ danej ekipy na gospodarkę nie przychodzi bowiem następnego dnia po wygranych wyborach.
W pewnym sensie dotyczy to również całych okresów sprawowania władzy przez daną ekipę, a zwłaszcza pierwszych miesięcy lub lat. Nierzadko wysiłki tej ekipy przynoszą efekty z opóźnieniem i konsumuje je ekipa następna. I odwrotnie – to co popsuła dana ekipa, następna musi naprawiać i uzyskuje wyniki gorsze niż miara ich wysiłków.
I jeszcze jedna uwaga. Mówi się o „przeklętym cyklu wyborczym”; u nas co 4 lata. Sprawująca rządy ekipa dąży do utrzymania władzy i w imię tego – chcąc pozyskać głosy wyborców – podejmuje działania niekorzystne z punktu widzenia długofalowego rozwoju kraju.
W licznych wypowiedziach polityków nierzadko formułuje się opinie, że spadek PKB w pierwszych dwóch latach transformacji wśród krajów naszego regionu był najniższy w Polsce. Dane tego nie potwierdzają.
Spadek PKB w Polsce w 1990 roku jest największy spośród prezentowanych krajów; w następnej kolejności są: Bułgaria, Estonia, Litwa, Rumunia, Ukraina, Rosja, Węgry, Słowacja. Łotwa osiąga nawet wzrost. Dopiero w 1991 r wyższy niż Polska spadek PKB wykazują: Słowacja, Litwa, Rumunia, Bułgaria, Ukraina, Węgry. Powód prawdopodobnie jest taki, że w tych krajach „rozmach transformacyjny” nastąpił z pewnym opóźnieniem w stosunku do Polski. Biorąc pod uwagę obydwa lata 1990 i 1991 to jednak Polska jest liderem spadków.
Interesujące rzeczy dzieją się w następnych latach. Podczas gdy Polska w każdym roku – począwszy od 1992 aż do chwili obecnej – wykazuje ciągły (mniejszy lub większy) wzrost, to w innych krajach występują całe ciągi lat spadków. Najbardziej dotyczy to Ukrainy i Rosji, potem Litwy, Estonii, Łotwy, Białorusi, Węgier.
Bezspornym liderem wzrostu jest więc Polska, chociaż zbliżone wyniki prezentuje Słowacja, a następnie Słowenia i Czechy.
Najgorsze rezultaty ma Ukraina
Na czym polega fenomen Polski? Realizatorzy „terapii szokowej” są skłonni sobie przypisać tę zasługę. Ale trudno chyba udowadniać, że oddawanie za bezcen firmom zagranicznym dobrze prosperujących polskich przedsiębiorstw (a było to zjawisko nagminne) lub kompletne fiasko Programu Powszechnej Prywatyzacji przyczyniło się do takiego wzrostu PKB.
Należy zauważyć, że w czasach realnego socjalizmu, tylko w Polsce sektor prywatny odgrywał znaczącą rolę. Wytwarzano w nim ok. 20 proc. PKB, a więc zaplecze i doświadczenia ludzkie już były zakorzenione.
Drugim czynnikiem może być to, że w Polsce pracowano nad reformą gospodarczą już wiele lat przed rozpoczęciem procesu transformacji (od początku lat osiemdziesiątych) i społeczeństwo wkomponowało się łatwiej niż w innych krajach w zasady gospodarki rynkowej. Tak czy inaczej, o tym „odbiciu” polskiej gospodarki zadecydowała przedsiębiorczość i aktywność Polaków, ich kreatywność i zdolność dostosowania do zmieniających się warunków.
PKB nie jest jednak dobrym miernikiem poziomu życia społeczeństwa danego kraju. Daleko lepszym jest PKB według parytetu siły nabywczej na 1 mieszkańca. Tu kraje naszego regionu osiągnęły duże wzrosty. Większość z nich osiąga dochód per capita w przedziale 25 – 35 tysięcy dolarów; mniejsze dochody ma Białoruś i Bułgaria, a najniższe Ukraina.
Polska nie jest liderem – wyższe dochody mają Czechy, Słowenia, Słowacja, Litwa, Estonia. Dochód na głowę w Polsce stanowi 67,7 proc. dochodów Francji; 57,3 proc. Niemiec, 48,8 proc. USA; 67,1 proc. Japonii; 28,1 proc. Luksemburga.