Jeżeli podejmowane przez PKP PLK działania okazują się nieskuteczne, to zapewne są niewystarczające.
Odnosząc się do artykułu autorstwa Pana Rzecznika PKP PLK Mirosława Siemieńca, pragnę zwrócić uwagę, że wspomniana przez Niego publikacja z „Trybuny” pt. „Najtragiczniejszy rok na przejazdach”, wbrew temu co pisze Pan Rzecznik, nie zwraca uwagi na skutki niewłaściwych decyzji kierowców. Zwraca natomiast uwagę na tragiczne efekty nieskutecznego zabezpieczenia przejazdów kolejowych przez odpowiedzialną za to firmę PKP Polskie Linie Kolejowe.
Oczekiwałbym również, że firma w gestii której spoczywają wszelkie możliwości poprawy zabezpieczeń przejazdów, będzie zwracać większą uwagę raczej na własne działania i zaniechania, niż obarczać odpowiedzialnością ofiary, które zginęły pod kołami pociągów.
Firma PKP PLK zawsze bardzo obszernie informuje o tym, co robi w celu zwiększenia bezpieczeństwa na przejazdach kolejowo-drogowych. Problem w tym, że te działania nie przynoszą zamierzonych efektów, czego najtragiczniejszym niestety dowodem jest stały wzrost ofiar na przejazdach. I trudno uznać je za wystarczające, jeżeli zdecydowana większość przejazdów kolejowych w Polsce nie jest wyposażona ani w szlabany i półzapory, ani choćby w sygnalizację świetlną i dźwiękową, ostrzegającą przed nadjeżdżającym pociągiem.
Skoro zaś podejmowane działania nie przynoszą zamierzonych efektów, to usprawiedliwiony jest pogląd, że zapewne są niewystarczające – zwłaszcza w porównaniu z siłami i środkami, kierowanymi na inne zadania PKP PLK. Trochę dziwi zatem, iż PKP PLK poinformowała, że w ubiegłym roku wzrósł poziom bezpieczeństwa na przejazdach kolejowych, skoro było wręcz odwrotnie.
Nie neguję i nigdy nie negowałem tego, że przejazdy w Polsce są zabezpieczane zgodnie z obwiązującymi przepisami. Oznacza to, iż te przepisy są niedobre – i szkoda, że władze kolejowe nie wykazują ani woli, ani ochoty, by je poprawić. A poza tym, chyba nikt nie zabrania stosowania zabezpieczeń dalej idących, jeśli te przepisowe okazują się niewystarczające.