Regiony naszego kraju, żyjące z wydobycia węgla brunatnego, powinny się przygotowywać do niedalekiego już czasu, gdy stanie się on nieodwracalną przeszłością.
Jaka przyszłość czeka Zagłębie Turoszowskie i Bogatynię, gdzie od kilkudziesięciu lat trwa wydobycie węgla brunatnego?
Górny Śląsk oraz Konińskie Zagłębie węgla brunatnego już korzystają z pomocy merytorycznej i finansowej, umożliwianej przez „Platformę transformacji dla regionów węglowych” Unii Europejskiej. Ten program unijny jest pomyślany dla regionów, w których miejsca pracy oraz dochody samorządów są mocno uzależnione od regionalnego przemysłu paliw kopalnych.
Wałbrzyska przestroga
Zmiany czekające Polskę w związku z ochroną klimatu, nie ominą też Bogatyni i okolic. Zagłębie Turoszowskie dzięki współpracy w ramach tej unijnej platformy ma szansę przygotować się do końca ery węgla brunatnego i, co ważne, uniknąć scenariusza Wałbrzycha z lat 90-tych XX wieku.
Upadek tego górniczego miasta miał jednak miejsce w innych warunkach politycznych i ekonomicznych. Tamta zmiana przyszła nagle, bez przygotowania, co wiązało się ze stratami społecznymi i ekonomicznymi na ogromną skalę.
Dzisiaj sytuacja polityczna i gospodarcza jest lepsza, jednak niech przykład Wałbrzycha pozostanie przestrogą.
Zagłębie Turoszowskie oraz region Bogatyni są silnie ekonomicznie i społecznie uzależnione od jednego rodzaju przemysłu – wydobycia i spalania węgla brunatnego.
Nowy blok energetyczny elektrowni Turów czeka na wydobycie węgla z powiększonej odkrywki – aczkolwiek dzisiaj wcale nie jest pewne, czy ta elektrownia w ogóle powstanie.
Bez planu B
Inwestor zakłada dziś bardzo optymistyczną strategię: przyjmuje, że do wydobycia węgla dojdzie, a co więcej, że potrwa ono do 2044 roku.
Plany te wiszą na włosku, co powoduje napięcia społeczne, ale co gorsza władze miasta i regionu jak dotąd nie mają planu B dla strategii węglowej Bogatyni.
Tymczasem, wiele wskazuje, że strumień dochodów z tytułu obecności kopalni i elektrowni na terenie miasta potrwa nie 26, ale – co bardzo prawdopodobne – zaledwie 10 lat. Tym bardziej, że Unia Europejska, do której należy Polska, jest zdecydowana drastycznie zmniejszyć emisje dwutlenku węgla już w ciągu następnych 10 lat.
Poza tym, w związku z rozwojem tańszych odnawialnych źródeł energii, nowych technologii magazynowania energii, energetyka węglowa będzie miała coraz większe problemy z osiągnięciem zysku bez subsydiów państwowych. O te ostatnie, w związku z prawodawstwem UE określającym dopuszczalne formy pomocy publicznej, będzie zaś coraz trudniej.
Pora na myślenie do przodu
Proces transformacji energetycznej jest pożądany i akceptowany przez Polaków.
Globalna transformacja energetyki przenosi się dzisiaj na całą gospodarkę. Konkurencja zaczyna zaś napędzać postęp technologiczny, najszybszy w całej historii energetyki. Na tym korzystają już różne kraje Unii, przemysł, gospodarka ale i gospodarstwa domowe.
Dzisiaj jest szansa także dla polskich samorządów, by wykorzystały okazję, jaką stwarza UE oraz platforma transformacji.
Polska wciąż jeszcze kreśli scenariusze dla energetyki węglowej – jednak inni w tym samym czasie wybiegają już myślą do przodu i przygotowują się do zmian, które nieuchronnie nadejdą. Takie myślenie jest potrzebne i u nas.