9 lipca 2024

loader

Wojny nie służą gospodarce

Dostawcy uzbrojenia oczywiście zarabiają krocie, ale świat jako całość wyłącznie traci. Niestety, straty Rosji są wciąż za małe.

Gdyby w latach 1970-2014 nie było konfliktów zbrojnych, światowa gospodarka byłaby teraz o około 12 proc. większa. Oprócz trwałego obniżenia produktywności, wojny uderzają też w bezpośrednie inwestycje zagraniczne. Wybuch konfliktu obniża zarówno napływ nowych inwestycji zagranicznych, jak i ich skumulowany poziom. Historia wojen ostatnich dekad pokazuje, że o „premii za pokój”, czyli wzroście napływu inwestycji zagranicznych można mówić dopiero po 5 latach od ustania walk.
Wojna oznacza nie tylko katastrofę humanitarną, ale także długofalowe konsekwencje gospodarcze. Sama Ukraina w latach 2014-2020 w wyniku rosyjskiej aneksji Krymu i konfliktu w Donbasie straciła 20 proc. PKB – wynika z raportu Polskiego Instytutu Ekonomicznego „Warnomics. Gospodarcze koszty inwazji Rosji i Białorusi na Ukrainę”.
W reakcji na rosyjsko-białoruską inwazję na Ukrainę rozpoczętą w lutym 2022 r. cena baryłki ropy Brent na światowych rynkach wzrosła nawet o 44 proc., a ceny żywności wzrosły w porównaniu do wyników z lat 2014-2016 o 40,7 proc. Skutki wojny nie ominą również Polski – średnioroczna prognoza inflacji dla naszego kraju na 2022 r. wzrosła o 3,5 pkt. proc. i wynosi dziś 10,8 proc. – wskazuje raport PIE.
– Wojna oznacza dla ukraińskiej gospodarki potężną recesję. Już teraz walki toczą się w regionach odpowiadających za ponad 55 proc. PKB Ukrainy. Nawet połowa ukraińskich firm wstrzymała działalność i aż siedmiokrotnie spadły wpływy fiskalne. Jednak ze względu na zasięg globalnych współzależności gospodarczych skutki wojny będą odczuwane przez większość krajów Unii Europejskiej. Dla Polski wojna w Ukrainie to wyzwanie związane z bezprecedensową liczbą uchodźców, dalszy wzrost inflacji i pogorszenie struktury długu publicznego – mówi Piotr Arak, dyrektor PIE.
Utrata przez Ukrainę 20 proc. PKB w latach 2014-2020 w wyniku działań wojennych w Donbasie i rosyjskiej aneksji Krymu wynikała głównie z faktu, iż produkcja przemysłowa w regionie donieckim (łącznie na terenach kontrolowanych przez rząd w Kijowie i prorosyjskich separatystów) wynosiła zaledwie 50 proc. poziomu przedwojennego, jeszcze niższy poziom osiągnięto w rejonie Ługańska – 35,6 proc. przedwojennych poziomów produkcji.
Tylko w trakcie pierwszych czterech tygodni od wybuchu wojny Ukrainę opuściło 3,7 mln osób, z czego większość przybyła do Polski. Kolejne 6,5 mln musiało przemieścić się wewnątrz Ukrainy. Napływ uchodźców może być ogromnym obciążeniem dla sąsiadujących krajów. Bilans kosztów i korzyści zależy od zamożności kraju, stabilności politycznej, sytuacji demograficznej i poziomu wykształcenia społeczeństwa.
Jak pokazuje przykład Niemiec, napływ uchodźców może spowodować pozytywny efekt gospodarczy dzięki odmłodzeniu struktury demograficznej oraz wzrostowi liczby osób aktywnych zawodowo. Do Niemiec w latach 2014-2019 napłynęło 1,2 mln uchodźców z Syrii, co stanowiło 2 proc. populacji kraju. O ile jednak bezpośrednie koszty związane z przyjęciem uchodźców wyniosły 0,4 niemieckiego PKB, to ostateczny bilans zysków i strat na zagregowane PKB kraju był pozytywny i wyniósł 0,3 proc. PKB.
Konflikt zbrojny w Ukrainie przełoży się na wzrost inflacji. Średnioroczny wzrost cen w 2022 r. w Polsce sięgnie 10,8 proc.
– Wojna spowodowała podwyższenie naszych prognoz inflacyjnych o 3,5 pkt proc. Najmocniej podrożeją żywność i energia. Poza zaburzonymi łańcuchami dostaw produktów żywnościowych, trzeba też wziąć pod uwagę spowodowane sankcjami ograniczenie eksportu nawozów. Zmniejszy to ich dostępność, a tym samym podniesie koszt produkowanej żywności. Jako kraj sąsiadujący z terenem objętym wojną możemy spodziewać się też pogorszenia struktury polskiego długu publicznego i zwiększenie kosztów jego obsługi. Oznacza to zwiększoną emisji obligacji krótkoterminowych a także wyższą rentowność polskich obligacji skarbowych – mówi Jakub Rybacki z zespołu makroekonomii PIE.
Zmiany dotkną też eksport i import. W 2021 r. Ukraina nabywała 2,2 proc. polskiego eksportu towarów – popyt na te produkty ulegnie załamaniu. Polska będzie musiała zmienić też dostawców metali – w 2021 r. blisko 10 proc. sprowadzonego żelaza i stali pochodziło z Ukrainy, a drugie tyle trafiało do nas z Rosji i Białorusi. Dostawy ze Wschodu będą trudne do zastąpienia. Ukraina jest też ważnym dostawcą olejów roślinnych, półproduktów do produkcji pasz oraz niektórych półproduktów z drewna.
Wojna obniża bezpieczeństwo żywnościowe. Rosja i Ukraina zajmują odpowiednio 1. i 5. miejsce w światowym eksporcie pszenicy, oraz są liczącymi się dostawcami innych produktów rolnych. Wybuch wojny i obawa o przerwanie dostaw wywołały wzrost cen zbóż i innych artykułów rolnych na rynkach światowych. Indeks cen żywności w lutym 2022 r. wyniósł 140,7 pkt. i był na najwyższym poziomie w historii. Oznacza to, że ceny żywności były o 40,7 proc. wyższe niż przeciętnie w latach 2014-2016.
Polskie bezpieczeństwo żywnościowe nie jest zagrożone; w produkcji zbóż, nabiału i mięsa Polska jest samowystarczalna, a import z Rosji i Ukrainy stanowi tylko niewielką część krajowej konsumpcji. Krajami UE, które najdotkliwiej odczują wzrost cen żywności są Rumunia, Łotwa i Słowacja – według danych Eurostatu w tych państwach wydatki na produkty spożywcze stanowią największą część koszyka. Już w styczniu zmiana cen żywności odpowiadała za 40 proc. wzrostu inflacji w tych krajach.
Szok energetyczny to nieodłączny element wojny. Napaść Rosji na Ukrainę wpłynęła na ceny surowców energetycznych, głównie ropy naftowej. Dalsze zmiany cen surowców energetycznych będą zależeć od sankcji nakładanych na Rosję i Białoruś – oraz od odwetowych działań rosyjskich. Wzrost cen paliw najsilniej odczują konsumenci w Luksemburgu, Słowenii i na Węgrzech. W styczniu wzrost cen paliw pośrednio dodał do inflacji w Luksemburgu 3,2 pkt. proc., w Słowenii 2,0 pkt. proc., a na Węgrzech 1,5 pkt. proc.
Współczesna wojna oznacza również konfrontację na polu cyfrowym. Tuż przed rozpoczęciem inwazji zaatakowano strony ukraińskich ministerstw i niektórych instytucji centralnych. Ukraina dobrze wykorzystała czas od aneksji Krymu na wzmocnienie zdolności odpierania ataków w cyberprzestrzeni, otrzymała też istotne wsparcie ze strony największych firm cyfrowych i specjalistów IT. Dlatego Rosja nie była w stanie przeprowadzić skutecznych ataków, które przyniosłyby istotne skutki gospodarcze lub społeczne.
Bardzo istotnym wyzwaniem w trakcie wojny oraz na najbliższe lata jest również sprostanie rosyjskiej machinie dezinformacyjnej. Rosja wydaje na rozprowadzające dezinformację media rocznie 1,1 mld dolarów. Kraj ten od lat wykorzystuje przestrzeń wirtualną do prowadzenia wrogich działań, czego skutki można było obserwować chociażby w krajach bałtyckich czy w Polsce. Działania dezinformacje od wybuchu wojny dotyczyły m.in. trudności z paliwami i żywnością, a także nakierowane były na wzbudzenie niechęci do przyjmowania w Polsce uchodźców. Wiele działań dezinformacyjnych jest obliczonych na długofalowy efekt, w postaci zmniejszenia zaufania społecznego czy podważenia roli instytucji publicznych.
Po ustaniu walk, cywilizowany świat powinien pomóc w odbudowie Ukrainy. ­
– Z uwagi na bezprecedensową skalę strat wywołanych rosyjską inwazją, dotacje i pożyczki dla Ukrainy muszą przekroczyć wydatki z lat 2014-2015. Istotne będzie też rozszerzenie unijnego funduszu, którego celem jest zapewnienie gwarancji oraz dostarczanie grantów i pożyczek europejskim podmiotom, inwestującym poza UE. Z uwagi na bliskość geograficzną, cywilizacyjną i kulturową, a także coraz bardziej aktywne uczestnictwo w działaniach na rzecz bezpieczeństwa w ramach NATO, rola Polski w inicjowaniu i opracowywaniu szczegółów planu odbudowy Ukrainy, kierunków alokacji funduszy i identyfikacji potrzeb pomocy będzie szczególnie istotna – wskazuje Piotr Arak, dyrektor PIE.
W pomoc powinny zaangażować się organizacje międzynarodowe: Bank Światowy, Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD), Międzynarodowy Fundusz Walutowy, Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju oraz Europejski Bank Inwestycyjny. Skala potrzeb jest dziś trudna do oszacowania.

Andrzej Leszyk

Poprzedni

Ochrona ochroną, ale kupujmy rozważnie

Następny

Drogo, coraz drożej