To zawsze dobrze brzmi, gdy urząd chwali się swoimi zdecydowanymi działaniami, ale może skromne siły inspekcji handlowej zajęłyby się realnymi problemami polskich konsumentów?
Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów nałożył ponad 60 mln zł kary na firmę Jeronimo Martins Polska, właściciela sieci Biedronka. Biedronka miała wprowadzać klientów w błąd co do kraju pochodzenia warzyw i owoców, co zdaniem UOKiK „mogło zniekształcić ich decyzje zakupowe”. Te nieprawidłowości występowały w 28 proc. sklepów Biedronka skontrolowanych przez Inspekcję Handlową.
UOKiK wszczął postępowanie przeciw Jeronimo Martins Polska w maju 2020 r, czyli prawie rok temu. Powodem były ponoć skargi na błędne podawanie kraju pochodzenia warzyw i owoców w wielu sklepach sieci Biedronka. Trudno jakoś sobie wyobrazić, by klienci Biedronki zaczęli raptem masowo skarżyć się do UOKiK, że błędnie przedstawiono kraj pochodzenia kapusty czy cebuli, ale wypada przyjąć to tłumaczenie za dobrą monetę, bo trudno je zweryfikować.
W każdym razie wyniki kontroli Inspekcji Handlowej miały potwierdzić, iż rzeczywiście klientom nie brakowało powodów do narzekań na błędne nazwy państw, dostarczających warzywa i owoce do Biedronki. Mówiąc dokładniej, chodziło o to, że Biedronka dawała do zrozumienia, że są to polskie produkty, podczas gdy w rzeczywistości niekiedy zostały wyhodowane za granicą – i właśnie to wywołało jakoby wspomniane oburzenie klientów oraz ich skargi do UOKiK.
Wprawdzie nie wiadomo, jakie straty finansowe i inne ponieśli polscy klienci Biedronki, gdy okazywało się, że kupili warzywa myśląc, że są one polskie, gdy tymczasem czasami były one zagraniczne, ale UOKiK uważa to za wielkie wykroczenie. – Rzetelna informacja o oferowanych produktach to podstawowy obowiązek przedsiębiorcy i niezbywalne prawo konsumenta. Tymczasem w sklepach Biedronka konsumenci chcący kupić polskie ziemniaki, pomidory czy jabłka byli często wprowadzani w błąd. Nasze postępowanie wykazało, że w wielu przypadkach informacje na wywieszkach różniły się od tych na opakowaniach zbiorczych czy w dokumentach dostawy. Naruszenia te miały charakter systemowy i długotrwały. Dlatego nałożyłem na Jeronimo Martins Polska ponad 60 mln zł kary – mówi Tomasz Chróstny, prezes UOKiK.
Podczas swego postępowania UOKiK wziął pod uwagę wyniki kontroli przeprowadzone przez Inspekcję Handlową w IV kwartale 2019 r., I i II kwartale 2020 r. oraz w lutym 2021 r. Od 1 lipca 2020 r. kontrole jakości handlowej żywności, w tym oznakowania krajem pochodzenia warzyw i owoców, prowadzi podległa Ministerstwu Rolnictwa Inspekcja Jakości Handlowej Artykułów Rolno-Spożywczych.
Inspektorzy porównywali dane na sklepowych wywieszkach z tymi na opakowaniach zbiorczych lub jednostkowych oraz w dokumentach dostawy. Szczególną uwagę zwracali na owoce i warzywa, które były deklarowane jako polskie. Pod lupę wzięli podobno przede wszystkim takie, wobec których, jak wyjaśnia UOKiK istniało: „największe ryzyko podania błędnego kraju, ponieważ rosną zarówno w Polsce, jak i w innych państwach, np. ziemniaki, cebulę, kapustę, marchew, pomidory, jabłka, truskawki”.
Inspektorzy sprawdzili w sumie 263 sklepy Biedronka w całym kraju. W 73 z nich, czyli w 27,8 proc. skontrolowanych placówek, stwierdzili nieprawidłowe oznakowanie warzyw i owoców krajem pochodzenia. W tych sklepach w niektórych przypadkach nieprawidłowości sięgały „nawet” ponad 20 proc. sprawdzonych partii produktów – choć na zdrowy rozum, wydaje się, że 20 proc. to raczej niewiele.
UOKiK podaje przykład jednego z wykroczeń Biedronki. Otóż, na wywieszce przy stoisku był napis „Polska”, chociaż w rzeczywistości etykiety na warzywach pokazywały, iż czosnek sprzedawany 15 października 2019 r. w Biedronce w Łodzi pochodził z Hiszpanii, ziemniaki oferowane 19 lutego 2020 r. w Radymnie (podkarpackie) – z Francji, kapusta włoska sprzedawana 19 lutego 2020 r. w Kołobrzegu – z Francji, seler oferowany 12 maja 2020 r. przez market w Koszalinie – z Niderlandów, gruszki dostępne 24 lutego 2021 r. w Biedronce w Katowicach – z Holandii, a cebula szalotka, którą można było nabyć 24 lutego 2021 r. w sklepie w Bydgoszczy – z Francji.
Szczerze mówiąc, nie bardzo wiadomo, czego UOKiK się czepia. Skoro, jak słyszymy od lat, Inspekcja Handlowa jest nieliczna i niedoinwestowana, to może niech się zajmuje autentycznymi problemami, takimi, które mogą spowodować, że ktoś się zatruje albo straci pieniądze kupując produkty nie nadające się do spożycia. Jeśli na etykietach warzyw i owoców podawano prawdziwy kraj pochodzenia, to w czym problem, że przy stoiskach widniał napis „Polska”?. Jakby ktoś przyjrzał się temu, co kupuje, to przecież zorientowałby się, czy nabywa jabłko z kraju, czy zagraniczne.
UOKiK uważa jednak, że jego postępowanie przeciw Biedronce jest słuszne i uzasadnione. – Konsumenci coraz częściej zwracają uwagę na kraj pochodzenia produktów. Wiele osób kieruje się w swoich wyborach patriotyzmem gospodarczym, bo chcą wspierać polskich producentów. Dla innych ważne są kwestie transportu żywności, który może mieć wpływ na ilość stosowanych pestycydów do jej zabezpieczenia czy też zagrażający środowisku ślad węglowy pozostawiany w trakcie przewozu. Dlatego prawdziwa i rzetelna informacja o kraju pochodzenia warzyw i owoców jest niezbędna do podjęcia świadomej decyzji o zakupie. W sklepach Biedronka konsumenci w tej kwestii narażeni byli na częste wprowadzenie w błąd, co jest nieuczciwą praktyką rynkową – mówi Tomasz Chróstny, Prezes UOKiK.
Urząd przytacza wyniki badań, z których wynika, że świadomość polskich konsumentów ponoć systematycznie wzrasta. W sondażu przeprowadzonym w 2020 r. przez niespecjalnie znane Stowarzyszenie PEMI (mówiąc dokładniej jest to stowarzyszenie PEMI „Podpis elektroniczny – Mobile – Internet” w likwidacji), zatytułowanym „Solidarność Konsumencka w dobie koronawirusa” aż 70 proc. respondentów wskazało, że weryfikuje kraj pochodzenia przed nabyciem produktu.
W rzeczywistości, ta rzekoma weryfikacja jest mocno ułomna, skoro, jak informuje UOKiK, klienci Biedronki kupowali warzywa i owoce myśląc, że są one polskie, mimo, że na ich etykietach były inne kraje pochodzenia. No to może trzeba patrzeć, co się kupuje?
Badanie stowarzyszenia PEMI w likwidacji miało też podobno wykazać, że to nie cena – tak jak dotychczas – stanowi najważniejsze kryterium wpływające na decyzje zakupowe konsumentów, a zaczyna być nim właśnie informacja o tym, skąd dany produkt pochodzi. UOKiK powołuje się także na badanie Ipsos „Moda na polskość” (mocno leciwe, bo z 2016 r.). Ma z niego wynikać, że 73 proc. Polaków stara się wspierać polską gospodarkę poprzez kupowanie produktów wyprodukowanych w naszym kraju. Przy tym kraj pochodzenia ma największe znaczenie przy wyborze żywności – aż 76 proc. ankietowanych wskazało, że wolałoby wybrać produkt polski od zagranicznego.
Polskim patriotom zakupowym należy więc poradzić: patrzcie proszę na etykiety nabywanych produktów, aby wasz patriotyzm nie okazał się chybiony.
Za wprowadzanie konsumentów w błąd co do kraju pochodzenia warzyw i owoców sprzedawanych w sklepach Biedronka, UOKiK nałożył na Jeronimo Martins Polska dokładnie 60 096 307 zł kary. Decyzja nie jest prawomocna, spółka może się odwołać do sądu i najprawdopodobniej to zrobi, bo ma spore szanse na zdecydowaną redukcję czy wręcz zniesienie tej kary. Dowiemy się jednak o tym za kilka lat, gdyż pod rządami PiS młyny sprawiedliwości w Polsce mielą wolno.
Po kontrolach oznakowania warzyw i owoców krajem pochodzenia prowadzonych przez Inspekcję Handlową w pierwszym półroczu 2020 r. prezes UOKiK wszczął w sierpniu 2020 roku również podobne postępowanie o naruszanie zbiorowych interesów konsumentów wobec sieci Kaufland Polska Markety. Obecnie jest ono w toku. Do prowadzonych na zasadzie franczyzy sieci Delikatesy Centrum, Intermarche i Stokrotka prezes UOKiK wystosował „wezwania do zmiany praktyk”. Ciekawe, jaki będzie efekt?