9 grudnia 2024

loader

Adolf Lortsch

Mało kto wie i pamięta, że najbogatszy w dziejach Sokołowianin Adolf Lortsch był przed laty właścicielem stolicy Czeczeni miasta Grozny i pól naftowych w tym dalekim kraju. Niezwykłe losy rządcy majątków Grodzisk i Kupientyn barwnie opisała Helena Mniszek w powieści „Panicz”, gdzie Adolf Lortsch to powieściowy Ryszard Denhoff, który powrócił ze szkół do Polski w 1905 roku, by po śmierci ojca przejąć majątek Grodzisk, w powieści nazwany Wodzewo.

Tutaj poznał Helenę Mniszek z nieodległego majątku Sabnie, w powieści Wodzewo. Całą historię tej znajomości mamy opisaną w „Paniczu”. Kończy ją listem z Ukrainy, gdzie Denhoff marzy o powrocie i zapewnia, że pokutując tam ciężką pracą i twardym obowiązkiem, dąży do odzyskania zagonu wodzewskiego, który wcześniej przehulał i przegrał w karty. Dla pań, miłośniczek powieści Mniszkównej, pragnę dodać, że w „Paniczu” Irena to Helena Mniszek, Ziuta to jej siostra Józefa Moniuszko. Mąż pani Ziuty, powieściowy Rymsza, to Lucjan Moniuszko, wieloletni sokołowski sędzia.

Jego grób, tak jak grób pisarki, jej ojca i brata, znajdują się na cmentarzu w Zembrowie naprzeciw kościoła. Wiejski, cichy cmentarzyk na miejsce spoczynku wybrał wcześniej ojciec Heleny – Michał Mniszek Tchurznicki. On to, zanim podjął ryzyko wydania za własne pieniądze pierwszej powieści 19-letniej panienki z sabniowskiego dworu, wysłał córkę po opinię do Bolesława Prusa. Ocena wielkiego pisarza była decydująca dla dalszej pracy. Kolejno powstawały i znajdowały nabywców powieści „Trędowata”, „Ordynat Michorowski”, „Zaszumiały pióra”, „Panicz”, „Książęta boru”, „Prymicja”, „Gehenna”, „Czciciele szatana”, „Verte”, „Pustelnik i Persefona”, „Prawa ludzi”, „Sfinks”, „Królowa Gizela”, „Dziedzictwo”, „Z ziemi łez i krwi”, „Kwiat magnolii”, „Powojenni”, „Magnesy serc” oraz „Słońce”.

Ostatnia książka – zrekonstruowana według rękopisu przez wnuczkę Marię Darkiewicz i wydana po raz pierwszy w 1993 roku. Prasa literacka potraktowała twórczość Heleny Mniszek życzliwie i zupełnie serio. Recenzje jej powieści drukowały poważne pisma: „Kraj”, „Biesiada Literacka”, „Bluszcz”, „Przegląd Powszechny”. Przypomnijmy tu fragment recenzji dla tych, którzy nie mają najlepszego zdania o walorach literackich dzieł naszej rodaczki.

„Zanim jeszcze znalazłem czas na przeczytanie dwóch okazałych voluminów, zaznajomiły się z nimi dwie młode kobiety” – pisze Wiktor Gomulicki. „Każda, zwracając mi powieść, miała powieki zaczerwienione. U jednej był to skutek bezsenności; ta „Trędowata” to szalenie zajmująca powieść, żem całą noc na czytaniu spędziła”. U drugiej czerwoność pochodziła od łez nad książką wylanych. Wiktor Gomulicki chwali autorkę, która „kreśli piękne obrazy przyrody, umie zręcznie prowadzić dialog, a w scenach dramatycznych zdobywa się na siłę”. Znajduje też w „Trędowatej” próbę satyry społecznej i moralizowania na temat obowiązku arystokracji.

Zaś Antoni Lange nazywa Mniszkównę spadkobierczynią sławy Rodziewiczówny. Warto wiedzieć, że do 1939 roku powieść „Trędowata” miała 16 wydań i dwie ekranizacje: z 1926 roku z Jadwigą Smosarską i w 1936 roku z Elżbietą Barszczewską w roli Stefci Rudeckiej. Po wojnie, w filmie Jerzego Hoffmana, Stefcie grała Elżbieta Starostecka. W prasie dwudziestolecia jest tylko jeden wywiad z popularną pisarką (w „Tygodniku Polskim”) i jedno zdjęcie (w „Kurierze Warszawskim”) dworku w Sabniach z podpisem: „tam gdzie tworzyła autorka „Trędowatej”.

Niewątpliwie ta powieść przyćmiła następne, których było aż 20. Wróćmy więc do „Panicza” wydanego w 1912 roku, a więc po wyjeździe, a raczej ucieczce przed wierzycielami Adolfa Lortscha z Grodziska i Kupientyna. Początkowo schronił się u swojej siostry Jadwigi Zambrzyckiej, a następnie wyjechał do Kijowa, gdzie podjął pracę w znanej fabryce maszyn rolniczych Fowlera.

Mieszkał w pensjonacie Świderskiego, gdzie poznał niezwykle majętną Marię Pietrowną Buik, wdowę po baronie Budbergu, komendancie rosyjskiej żandarmerii w Warszawie. Maria Pietrowna, wzruszona losami powieściowego Denhoffa, za sprawą właściciela pensjonatu poznała autentycznego bohatera z powieści „Panicz” – Adolfa Lortscha i przyjęła jego oświadczyny. Była starsza od Adolfa, ale jak mawiał jego bratanek, „złote kajdanki nie ciążą”. Tymi złotymi kajdankami były pola naftowe w Czeczenii, dzierżawione Amerykanom za 100 000 dolarów rocznie i miasto Grozny.

Po ślubie „państwo już nie młodzi” wyjechali do Kisłowodzka, gdzie Adolf został prezesem Towarzystwa Kałkazkiego. Wszystkie pieniądze z dzierżawy inwestował w budowę tego miasta – kurortu. Jestem ciekaw, czy zachował się jakiś materialny ślad tych inwestycji. Uciekając przed bolszewikami w 1917 roku, państwo Lortschowie znaleźli się w Nicei, gdzie Adolf Lortsch pełnił funkcję konsula honorowego Rzeczpospolitej Polskiej. Po śmierci żony w 1934 roku powrócił do Polski i zamieszkał w Hotelu Wiedeńskim swojej siostry w Warszawie.

3 maja 1940 roku został aresztowany i oskarżony o współpracę agenturalną z Anglikami. 21 czerwca 1940 roku, wraz z Maciejem Ratajem, Mieczysławem Niedziałkowskim i Januszem Kusocińskim oraz wieloma innymi polskimi patriotami, został rozstrzelany w Palmirach. „Panicz” – Adolf Lortsch.

https://waclawkruszewski.blogspot.com/

Wacław Kruszewski

Poprzedni

Deal Tuska z Dudą?

Następny

Ekstraklasa bije się o Europę