Zdrowie członków Rady Sklerotyków nieco się poprawiło. Na mojej przyzbie zebrało się ponad 50 procent członków, więc uznaliśmy, że mamy quorum pozwalające na uchwalanie opinii, na które czeka grono mniej aktywnych emerytów.
Posprzeczaliśmy się nieco przy ustalaniu, czym mamy się zająć. W naszych, coraz gorzej funkcjonujących móżdżkach, zmienia się bowiem niepokojąco ciężar gatunkowy spraw i zdarzeń, które nas denerwują. Nadal wprawdzie przeważają sprawy związane z „wielką polityką”, ale coraz częściej czujemy się bezpośrednio zagrożeni także pozornie drobnymi problemami, uderzającymi w nasze zdrowie albo w podgryzane inflacją kieszenie.
Katastrofa
Po trochę nerwowej dyskusji doszliśmy do wniosku, że zajmiemy się jednak sprawami „wielkimi i ważnymi”, najbardziej nas denerwującymi. Takimi, które długo trwają i służą głównie do podtrzymywania prawicowego elektoratu – zwłaszcza mniej wykształconego i wierzącego we wszystko, co serwuje państwowa telewizja dzielnie wspomagana przez radiowo – telewizyjne stacje „ojca” Rydzyka.
Klasycznym przykładem takiej wielokrotnie odżywającej „sprawy” jest katastrofa „smoleńska”, w której zginął między innymi prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka. Nasza Rada jest zdania, że zrobiono już wszystko, aby myślący racjonalnie obywatel nie miał wątpliwości, że była to niemal typowa katastrofa lotnicza. Złożyły się na nią złe warunki pogodowe na czele z gęstą mgłą, ryzykowne decyzje pilota ulegającego – być może – atmosferze i możliwym naciskom dotyczącym konieczności lądowania w Smoleńsku i zlekceważeniem alarmistycznych ostrzeżeń komputera samolotu, że ziemia jest już „za blisko”. Nie pomogły też mało precyzyjne informacje z wieży kontrolnej lotniska.
Większość społeczeństwa nie wierzyła od początku w żaden zamach. ale była też grupa obywateli, którzy mieli pewne wątpliwości. Nawet w składzie naszej Rady był też jeden „wątpiący”, jednak już dość dawno zmienił zdanie.
Podtrzymywanie opowieści o zamachu, przez niedobitki specjalnej i dość kosztownej podkomisji pana Macierewicza, ma teraz – naszym zdaniem – tylko jeden cel. Utrzymać, przynajmniej do wyborów parlamentarnych, poparcie zmniejszonej, ale jednak znaczącej grupy obywateli, którzy wierzą w możliwość zamachu, albo wręcz są tego pewni.
W każdym społeczeństwie jest bowiem grupa ludzi, którzy, z reguły podświadomie, są wyznawcami tzw., spiskowej teorii dziejów. Wszystko, co, ich zdaniem, szkodzi ich krajowi, partii, grupie zawodowej, miejscowości albo nawet mieszkańcom „ich” bloku, nie jest wynikiem konkretnych przyczyn historycznych lub błędnych decyzji wieloszczeblowej „władzy”, tylko zakulisowych porozumień naszych wrogów. Wszyscy spiskują przeciwko nam, bo właściwie, na tym coraz gorszym świecie, tylko my jesteśmy porządni, uczciwi, prawdziwie pobożni. Można by powiedzieć – „prawi i sprawiedliwi”.
Wyznawców teorii spiskowej wspiera jeszcze druga grupa obywateli, nazywanych niekiedy sensacjonalistami. Ożywają intelektualnie tylko wtedy, kiedy są karmieni sensacjami – poczynając od tak „przyziemnych”, jak wiadomość, że sąsiadka będzie miała nieślubne dziecko, a kończąc na groźbach nuklearnego ataku. Dla nich możliwy zamach na nasz samolot jest oczywiście znaczącą sensacją, którą mogą kultywować i rozwijać dodając własne pomysły.
Dwie zabawy
Rada Sklerotyków ulega – jak wszyscy – wpływom mediów. Dlatego uznaliśmy, że ze spraw o charakterze „makro” wkur….. nas jeszcze dwie, o charakterze polityczno – medialnych zabaw. Pierwsza – to sejmowe manewry wokół ustawy dotyczącej formalnie Sądu Najwyższego, ale jednocześnie stanowiącej jeden z „kamieni milowych” decydujących o uruchomieniu przez Unię Europejską należnych nam unijnych środków finansowych. A druga – to burza na naszym podwórku wywołana protekcyjnym rozdawaniem pieniędzy przez ministra zajmującego się edukacją i nauką, nazywana przez opozycję i niezależną prasę „willą plus”.
Zabawa z ustawą dotyczącą Sądu Najwyższego sięgnęła obecnie do Pana Prezydenta, który relatywnie szybko zdecydował, że wobec wielu wątpliwości wstrzymuje się z jej podpisaniem i kieruje ją do trybunału Konstytucyjnego, z wnioskiem o opinię w sprawie zgodności z konstytucją. Sądzimy, że Trybunał, którego obecna „jakość” i bezstronność są kwestionowane przez wiele asów prawniczych, w tym konkretnym przypadku może się zdobyć na obiektywizm.
Tekst tej ustawy opuścił Senat z kilkunastoma poprawkami, które m.in. zapewniały jego zgodność z prawem Unii Europejskiej i tym samym mógł zlikwidować przeszkody w uruchamianiu unijnych funduszy. Ale – jak zwykle – Sejm, głosami rządzącej prawicy, odrzucił te poprawki. Przypuszczamy, że w połączeniu z ostrożnością prezydenta, to przedłuży zabawę, której wynik jest nadal trudny do przewidzenia.
W tej drugiej zabawie dotacyjnej zgadzamy się z poglądem, że jej odległym celem końcowym jest wzbogacanie prywatnych majątków członków i wielbicieli PIS. Ale „na dzisiaj” cel jest bardziej przyziemny – ma to być jednym z instrumentów rozszerzających grono elektoratu wyborczego zadowolonego z rządów „zjednoczonej prawicy”. Szukanie i wprowadzanie takich instrumentów jest obecnie najważniejszym zadaniem pisowskiego aktywu. Możliwość przegrania wyborów staje się bowiem coraz bardziej realna, a skutki tego smutnego faktu ocenia się, jako coraz bardziej przerażające właśnie dla tego aktywu, namiętnie piastującego wysoko płatne stanowiska w administracji państwowej i spółkach skarbu państwa.
Nerwowe oczekiwanie na zmianę warty
Strach przed tą możliwą zmianą warty powoduje ostatnio – moim zdaniem – podejmowanie nerwowych decyzji, które mają świadczyć o determinacji w zmuszaniu Rosji do przerwania wojny i odstraszaniu Białorusi przed wzięciem w niej bardziej aktywnego udziału. Ale machanie przez polityków szabelkami, dotyczącymi gospodarki, najczęściej źle się kończy. A właśnie pomachaliśmy zamknięciem przejścia w Bobrownikach, tak samo uciążliwym i kosztownym dla Białorusi, jak i dla nas. Nie kwestionuję skuteczności tej decyzji. Ale w ekonomii, którą czasem się zajmuję, taka decyzja wymaga skrupulatnego obliczenia zysków, kosztów i strat. Mogę się mylić, ale pobieżny rachunek nie potwierdza jej opłacalności.
Żegnając gości, wyraziłem pogląd, że wchodzimy w etap przedwyborczej niepewności, pogłębianej po stronie PIS realnymi obawami o własną przyszłość, a po stronie opozycji brakiem twardych i względnie ujednoliconych decyzji dotyczących strategii wyborczej. Rada będzie obserwować rozwój sytuacji i nawet podjęła decyzję o zakupie wspólnego zapasu piwa. Oczywiście czeskiego.