1 grudnia 2024

loader

Bakteria

Screenshot YouTube - Prawo i Sprawiedliwość

Naukowcy odkryli wielką bakterię. Jest pięć tysięcy razy większa niż bakterie, do których nas przyzwyczajono. To Thiomargarita magnifica. Przyznacie, że nazwę ma godną, acz skomplikowaną. Proponuję ją przemianować na coś prostszego. Dla zwykłego zjadacza chleba rzekłabym. Niech Thiomargarita magnifica nazywa się Siostrzeństwo!

Tymczasem Duce Kaczor W Transie Oraz Trasie, węsząc piątą kolumnę reptilian, powiedział: „Chcą, żebyśmy byli krajem nienormalnym. Na przykład chcieliby, przy całym szacunku, żeby te 3 młode panie, które tam siedzą, nagle ogłosiły się mężczyznami”. Przy całym szacunku, a reptilianie to mogą tak zamienić Szolca w Szolca? Pal licho z młodością, penis by się przydał. Namacalny. I obiecują nie bawić się nim za często. A przynajmniej nie w samotności, bo oczy są mi jeszcze potrzebne. Do pisania! 

Tak sobie myślę, że Izydor Szolc miałby zero kłopotów z siostrzeństwem. A dokładniej: z siostrami mimo woli. Ich woli, nie mojej, że uściślę. „Siostry” mogłyby mnie polubić-, jako brata. Książki zaczęłyby mi się sprzedawać, bo wiadomo, że kobiety generalnie kupują książki kobiet i mężczyzn. A mężczyźni książki mężczyzn raczej… Zachodni marketingowcy pracujący „w makulaturze” już dawno obcykali, że przystojny mężczyzna „robi” sprzedaż (niewątpliwie byłabym przystojnym mężczyzną). Przystojna kobieta wręcz przeciwnie. Dlatego co moje ładniejsze koleżanki po piórze robią wszystko, żeby się oszpecić, bo dzięki temu w masowej wyobraźni – żeńskiej – zyskują na sympatii. Grunt to, żeby z oszpecaniem nie przesadzić, bo od razu łata feministki. Zbyt inteligentnych – z kutasem czy bez – też nie lubimy. Należy trzymać się środka, co mi akurat przez całe życie idealnie wychodzi… 

Nowy ja

Wracając do nowej ja, czyli Izydora. Rozsądnie buchnąłbym się do Holandii – na wazektomie. A dalej to już bestsellerowa setka empiku na mur beton! Zaproponowałbym jakiejś topowej autorce układ przerobiony przez parę Bonda & Mróz, żebyśmy się razem wspierali i umacniali. Do czasu, aż to będzie konieczne. Mógłbym drzeć ryło i wreszcie uchodziłoby mi to na sucho. Bo jak się teraz wydrę – statystycznie – raz na pięć lat, to od razu cała kaplica jest przepełniona. Przez koleżanki i „fanki”. Ba, mój szolcocentryzm byłby wreszcie umotywowany. A bohaterki nazywane by były silnymi, a nie egocentrycznymi. W końcu chłop napisał o silnej babie – należy to traktować, jako płciowy komplement, a nie zamach na obowiązujące realia. Będąc facetem z pozycją Mroza: nigdy nie chodziłbym sam! Będąc kobietą z pozycją Szolca, to ja się już boję za siebie oglądać… Machnęłam się na szpicę plutonu, a za plecami – pustka. Pisarka niby, a uwierzyła w słowa namazane na sztandarach. Idiotka! Sama siebie hejtuję, żebyście Wy nie musieli. Żeby jednak nie być niesprawiedliwą, będąc już w wieku post-balzakowskim dochrapałam się kilku, a nawet kilkunastu kumpelek. Za bardzo się o nie troszczę, żeby je nazwać przyjaciółkami. Dla mnie przyjaciółka, to kobieta, która pomoże mi zakopać lodówkę. Lodówkę ze zwłokami mojego wroga. Zdecydowanie zabrałabym ze sobą kamratki, na bezludną wyspę. Wyspa ta nazywałaby się Utopia. Bardzo lubię kumpelki, na hasło siostrzeństwo, reagują tak jak ja: zaczynają rechotać. Przemawia przez nas siła doświadczenia.

Chciałam być astronautą

W rodzinie utrzymywano, że mogę być, kim chcę. Nawet Łajką. W końcu jak byłam mała to marzyłam o tym, żeby być astronautą. Matka wciąż przeprasza, że mi wbijała w łeb równouprawnienie i związki partnerskie. W życiu jest tak: jak cię nie okradną mniej zdolni od ciebie faceci, to cię uwalą „koleżanki”. Jeśli masz „szczęście”, dostaniesz jedno i drugie – w pakiecie. Mieć w dzieciństwie obok siebie taką kobietę jak Mika Brzezinski! Powie prosto z mostu: „Nie odkładaj zakładania rodziny. Dobrego mężczyznę jest trudniej znaleźć niż dobrą pracę”. Rozumiem. Pamiętam jak trudno było znaleźć czynny bankomat w pierwszych dniach wojny na Ukrainie. I dalej Mika: „Kariera po pięćdziesiątce smakuje tak samo jak po dwudziestce”. Mężczyźni 50+, też to powtarzają. A jak pięknie świecą przykładem. Lis… Durczok… Biden… Gorbaczow… Putin… Dlatego Zełenski tak się śpieszy, brodząc w socjal mediach – żeby zdążyć z balonikami na 50 urodziny. Cóż, jak to mawiają bracia Amerykanie: „Usta mówią to, co pragnie usłyszeć ucho”.

Izabela Szolc

Poprzedni

Lewica potrzebuje „swoich” sędziów

Następny

Gospodarka 48 godzin