7 listopada 2024

loader

Co na to Havel?

Tak mógłby się nazywać ten zbiór czeskich sztuk współczesnych zatytułowany „Prawda i miłość”. W połowie co najmniej opublikowanych w nim dramatów Vaclav Havel, jego wizja przyszłości i polityki pełnią funkcję „przymiaru prostego”. Porównanie wzorca z rzeczywistością wywołuje rozczarowanie.

Czescy autorzy dramatyczni zderzają się z ideałami Havla i wychodzi na to, że ogarnia ich przygnębienie. Niewiele zostało z programu obiecującego zmiany w myśleniu o świecie i ludziach, który proponował Havel. Świat pomknął w innym kierunku, dawne zawołania okazały się mrzonkami i rzeczywistość nie spełniła nawet najskromniejszych oczekiwań. Zamiast wspólnoty – egoizm. Zamiast prymatu etyki – wszechwładza pieniądza. Zamiast otwarcia na świat – zamknięcie.
Nietrudno w tych rozczarowaniach rozpoznać także nasze własne, polskie lęki i frustracje. Wprawdzie nie trafił się nam Havel, pisarz i polityki w jednej osobie, niezłomny opozycjonista walczący o lepszy świat, a zarazem wyrozumiały humanista, ale mieliśmy i swoich proroków. Tak czy owak, zazdrościć braciom Czechom nie mamy czego, skoro Havlovskie ideały poszły w kąt, na archiwalne półki, zastąpione przez walkę interesów i niechęć do budowania przyjaznego ludziom świata. Niewesołe to konkluzje, które nasuwają nowe sztuki czeskie.
Na pierwszy plan wysuwa się nieposkromiona żądza sukcesu utożsamiana z władzą i posiadaniem To niby nic nowego – literatura od wieków przepełniona jest opisami dążeń do celu po trupach. Liczy się jednak sceneria i
etyczny indyferentyzm
tych praktyk ujętych w apokryficznej formie w dramacie „Ostatnia gąska” podpisanym przez autora o tajemniczym pseudonimie „S. d. Ch.”. Bohater sztuki, anonimowy Działacz Polityczny, któremu udaje się przetrwać zmieniające się ustroje i rządy dokonuje auto demaskacji w alegorycznej przypowieści o żarłocznym spożywania gęsi, która miała być dobrem wspólnym, a dostaje się tylko jemu. Syty Działacz manipuluje ludem tak sprytnie, że lud wyraża jeszcze wdzięczność za to, że został oskubany – jak ta gęś. W sztuce podstarzały już Działacz nie jest nawet w stanie konsumować tak wiele, a gęś jest słusznych rozmiarów. Nie może jeść tak tłusto i niezdrowo, ale nie odpuszcza. Woli śmierć z przeżarcia od dzielenia się gęsią. Oto człowiek nowych czasów.
Równie silny pęd do żarcia/ sukcesu niezależnie do kosztów moralnych przejawia Nina, bohaterka sztuki Petera Zelenki „Job Interviews”. Zdolna jest dla kariery zamienić agencję castingową w agencję towarzyską, sprzedać własną bratanicę, poniżać zależne od siebie bezrobotne aktorki. „Goni życie do utraty tchu, ciągle z telefonem przy uchu, który dzwoni w dzień i w nocy”, jak pisała recenzentka po premierze w czeskim Cieszynie (w reżyserii Katarzyny Deszcz, 2018). Od postaci gotowych na wszystko, często zdesperowanych szefowych aż roi się we współczesnych scenariuszach. Zelenka nadał jednak Ninie znamiona tragizmu. Nic nie tracąc z indywidualności, Nina staje się figurą losu ofiar systemu korporacyjnego, który pożera własne dzieci.
Zelenka to najbardziej znany z autorów sztuk prezentowanych w antologii. Zdobył w polskim teatrze pewną renomę, stosunkowo często wystawiany – jego „Opowieści o zwyczajnym szaleństwie” trafiły niemal dwudziestokrotnie na polskie sceny, a sztukę „Oczyszczeni” napisał na specjalne zamówienie Starego Teatru. Dramat „Job Interviews” także ma konteksty polskie – jej akcja toczy się w Polsce, ale może się toczyć wszędzie.
Zelenka woli jednak
konkret historyczny
od abstrakcyjnych gier logicznych. Toteż w swoich dramatach chętnie sięga do autentycznych źródeł. Dowodzi tego wystawiana już w Polsce jego sztuka „Teremin” (reż. Artur Tyszkiewicz, Teatr Współczesny w Warszawie, 2007). Jej bohaterem jest Lew Sergiejewicz Teremin (1896-1993), wynalazca, muzyk, ofiara i współpracownik KGB, więzień gułagu, bigamista. W antologii w podobnym duchu dokumentalnym utrzymana jest sztuka „Czar molekuły”, której bohaterami są czescy odkrywcy z Antonínem Holý na czele. Ich badania przyczyniły się w ogromnej mierze do opracowania skutecznych leków przeciw AIDS. Zelenka wprowadza nas w kulisy nie tyle prac badawczych, ile okoliczności, które sprzyjają bądź uniemożliwiają ich prowadzenie. Pokazuje finansowe zaplecze odkryć, odzierając je z romantycznej legendy.
A jak nie pieniądze, które rządzą światem, a farmacją w szczególności, to przynajmniej sława reguluje poszukiwania naukowe, o czym z kolei opowiada Renè Levinski w sztuce „Naciśnij kosmos, by przejść dalej”. Tu także dochodzi do moralnych dylematów, bo jeśli w grę wchodzą eksperymenty genetyczne, zawsze pojawia się pytanie o ich granice.
Spośród dziewięciu sztuk, które znalazły się w tym wyborze tylko jedna
odwołuje się do historii.
Jedna, ale literacko wyśmienita i chyba najlepsza ze wszystkich zebranych w niej utworów. Mam na myśli „Wysłuchanie” Tomaša Vůjtka, które chciałbym zobaczyć na scenie. To utwór rozliczający się z czeskimi zaszłościami z okresu II wojny światowej – przede wszystkim ze stosunkiem do Żydów i „ostatecznego rozwiązania” – bohaterami utworu są zbrodniarz wojenny Adolf Eichmann i czeska sprzątaczka Vlasticzka, uosabiająca dość powszechne podejście do tzw. kwestii żydowskiej. Utwór napisany jest w duchu prozy Jonathana Littela („Łaskawe”, 2006) i szkoły dramatycznej Tadeusza Słobodzianka („Nasza klasa”, 2008), stawiając przed odbiorcami zadanie zmierzenia się z niezaleczoną traumą. Vůjtek nikogo nie oszczędza – ukazuje Eichmanna zaślepionego fanatycznym antysemityzmem, ale nie próbuje nawet bronić Vlasticzki, która żerowała na nieszczęściu swoich pracodawców-Żydów. Przy czym autor ma na widoku ogólniejsze przesłanie – w końcu o „niewinności” urzędników reżimu hitlerowskiego czytaliśmy już setki razy. Autor przekonuje, że z przeszłości wciąż nie potrafimy wyciągać nauki, a zaczadzenie wojną trwa. „Ktoś powiedziałby – mówi na koniec Eichmann – że wystarczy otworzyć oczy i to minie. Tylko jak chcecie otworzyć oczy, które już z są otwarte? Otwarte szeroko. Tak szeroko, że nie da się już ich zamknąć. Nie, to nie jest sen. To nadal ma miejsce”.
O ile Vůjtek bliski jest poetyce teatru faktu, o tyle feministyczna sztuka Davida Drabka „Sherlock Holmes. Morderstwa brodatych kobiet” aż tonie w oniryzmie i bajkowej fantastyce. To tak jakby Witkacy zabrał się do pisania baśni braci Grimm, myśląc o przyszłej inscenizacji Mai Kleczewskiej. Tu może (i tak jest!) zdarzyć się wszystko. Postacie umierają i ożywają, pojawiają się jak duchy i rozwiewają, a do banałów należą sytuacje, w których zmieniają płeć i okazują się kimś zupełnie innym, niż się wydawało. Tak naprawdę chodzi o wyszydzenie przemocy okazywanej kobietom, o walkę z patriarchalnym modelem świata, w którym nie ma miejsca dla samodzielnie myślących kobiet, niezależnych od mężczyzn.
Ten sam problem podejmuje Lenka Lagronova (autorka jest siostrą zakonną) w „Ogrodzie Jane Austen”. Tyle tylko, że w przeciwieństwie do swego kolegi o rozszalałej wyobraźni, ukazuje Matkę i jej dwie córki – siostry Austin – w tym sławną pisarkę Jane – w ich mozolnej walce o samoakceptację, o wyzwolenie spod tyranii przesądów. To sztuka o osiąganiu wolności, która staje się udziałem Jane Austin. Mówi o tym wprost jej siostra Cass: „Śmiejesz się z rzeczy, które w innych wzbudzają rozpacz. Piszesz bez nienawiści, bez strachu. Nie boisz się. Nie protestujesz. Nie zgorzkniałaś. Nie pouczasz. Wygląda, że jest pani zadowolona, panno Austin. Nie pozwoliłaś się ograniczyć”. Sprawia to wrażenie współczesnego programu (nie tylko) literackiego.
A polityka?
Wciąż puka do drzwi, choć nie stanowi problemu numer jeden poza monodramem Davida Zabransky’ego „Aktor i stolarz Majer mówi o stanie swojej ojczyzny”. Wspomniany w tytule aktor Majer to postać autentyczna, autor zatem wykorzystuje nazwisko popularnego aktora jako klucz do swojego pamfletu na inteligencję i rozmaite, trudne do przezwyciężenia stereotypy. W monodramie nie odbywa się bez Havla, do którego przyrównywani są kolejny prezydenci. Kończy się ten monodram o „czeskości” dość pesymistycznie i zaskakująco rymuje z dzisiejszą sytuacją pandemiczną. „Nadchodzi faza zwijania” – prorokuje autor. „Nadchodzi koniec. Cała Europa będzie wkrótce depresyjna”. Przyjmuję te słowa jako ostrzeżenie. Nie wiem, co na to powiedziałby Havel.

PRAWDA I MIŁOŚĆ. Czeskie sztuki współczesne, Agencja Dramatu i Teatru, Warszawa 2020.

Tomasz Miłkowski

Poprzedni

Swoją urodą nigdy się nie upajałem

Następny

Z perspektywy Niemca

Zostaw komentarz