2 grudnia 2024

loader

Cuda i dziwy…

…przynosi kolejny dzień, ale nie te z kolęd lub z wierszyka mistrza Tuwima, choć i o śnieżkach latem jest też w nim mowa.

Utrzymując się w świątecznej konwencji, należy życzyć Polakom na Nowy 2020 Rok przede wszystkim zdrowego rozsądku, a wtedy okaże się, że ogłaszane nie tylko w pasie i Internecie cuda i dziwy – czyli z pozoru rzeczy nowe i odkrywcze – od dawna istnieją i tylko z różnych racji były nie dostrzegane, bądź w swej materii niezrozumiałe albo są nadal opacznie rozumiane.’

Przedziwne jest twierdzenie

rezolucji Parlamentu Europejskiego, że podpisany 80. lat temu pakt Ribbentrop-Mołotow „doprowadził do wybuchu II wojny światowej”. W dokumencie tylko obocznie napisano o kapitulanckim monachijskim porozumieniu, które zaakceptowały Francja i Wielka Brytania otwierając Hitlerowi drogę do dalszych podbojów, natomiast nie wspomniano o kwestii podstawowej, jaką były agresywne działania III Rzeszy. Dziwnym trafem, wśród wielu słów, zapomniano w nim także dodać o zdradzie zachodnich sojuszników Polski, którzy nie przyszli nam z pomocą w godzinie największej próby. Nie ma wątpliwości, że niemiecko-radziecki pakt (najazd ZSRR na Polskę, później i na inne kraje) miał poważny, acz nie decydujący wpływ, na przebieg wydarzeń na naszych ziemiach we wrześniu 1939 roku, ale od tego stwierdzenia do sprawczej jego roli na wybuch światowej wojny jest droga daleka.
Cat-Mackiewicz, konserwatywny publicysta i były premier rządu londyńskiego, w swoim czasie napisał: „Stalin, nasz wróg najniebezpieczniejszy, jest jednocześnie największym geniuszem taktyki politycznej XX wieku”. Po 1 września 1939 roku, zamiast wkroczyć w granice Rzeczpospolitej, czekał cierpliwie na reakcję zachodnich sojuszników Polski, co oznacza, że niekoniecznie dotrzymałby zobowiązań tajnego protokołu do omawianego paktu. Gdyby ówczesna sytuacja miała inny przebieg, jego reakcja mogłaby być także odmienna. Nie zmienia to oczywiście imperialnych zamiarów ZSRR, ale jednocześnie obala tezę, w której, wspólnie z Niemcami doprowadził do wybuchu II wojny światowej.
Ani we wspomnianym dokumencie, ani też w licznych głosach i polemikach, które wywołał, łącznie z oświadczeniem pani ambasador USA Georgette Mosbacher brak jest dowodu na takie przedstawiane sprawczego znaczenia paktu, natomiast samo stwierdzenie dla rzeczywistego, i zresztą bardzo skomplikowanego obrazu tamtego czasu, to stanowczo za mało.
Parlamentowi Europejskiemu w tym dokumencie nie chodziło zresztą o historyczną prawdę, podobnie jak polskiemu MSZ, a potem IPN, zapominającym do kogo należały bomby spadające 1 września 1939 roku (oficjalna data rozpoczęcia II wojny światowej) na Wieluń, a zaraz po tym na Warszawę.
To przede wszystkim propagandowy ruch PE powstały z inicjatywy Polski i Litwy – każdą przecież przypadającą rocznicę można przekuć na aktualne cele – wykorzystany do bieżącej polityki: stałego piętnowania byłego ZSRR i straszenia obecną Federacją Rosyjską, która jakoby kontynuuje politykę swojego poprzednika.
Odczytać z niego można także niejako symetryczne potępienie hitlerowskich i stalinowskich zbrodni, ale te pierwsze, mimo wszystko, bledną jednak wobec tych drugich. Nadto dokonuje się w nim krytyka powojennego podziału Europy zaakceptowana zresztą przez zachodnie mocarstwa w Teheranie i Jałcie oraz – świadomie bądź nie – dewaluacja zbrojnego wysiłku Związku Radzieckiego, z amerykańską pomocą sprzętowo-materiałową i z aliancką wojskową współpracą, w pokonaniu III Rzeszy.
Warto nie tylko pani ambasador uzmysłowić, że czy chcemy tego czy też nie, polityka chodzi pokrętnymi drogami, bo nie tak długo po wspomnianym pakcie, ZSRR stał się cennym członkiem koalicji antyhitlerowskiej, a Józefa Stalina nikt nie uważał za współwinnego wybuchowi wojny, ale za przykładem prezydenta USA Roosevelta, zachodni świat zaczął go powszechnie i sympatycznie nazywać Wujaszkiem Joe.
Przy tej okazji rodzi się frapujące pytanie: jak przebiegać będą uroczystości 75 rocznicy zakończenia II wojny światowej i czy z tych obchodów, na podstawie kolejnych sankcji, zostanie wykluczona Rosja.
Ma to już zresztą miejsce poprzez skandaliczne posuniecie polskich władz państwowych, które nie zaprosiły prezydenta Putina na przypadającą w styczniu 2020 roku rocznicę wyzwolenia Oświęcimia przez Armię Czerwoną. Takie małostkowe, ale i nieodpowiedzialne posuniecie polskiego rządu odbije się Polsce sporą czkawką na całym świecie, zapewne również poprzez fragment wystąpienia prezydenta Federacji Rosyjskiej, który w tym czasie, w Izraelu weźmie udział w obchodach 75. rocznicy wyzwolenia niemieckiego nazistowskiego obozu koncentracyjnego Auschwitz i w odsłonięciu pomnika ofiar blokady Leningradu. Nadto w Izraelu, ze składek Żydów z całego świata, powstaje pomnik ku czci Armii Czerwonej i jej zwycięstwa nad nazistowskimi Niemcami. A w Polsce…wiadomo, a jak do tego dodać afront z brakiem zaproszenia i wspomnianą treść rezolucji to mamy rzeczywiste, a nie urojone, przyczyny rosyjskiej, tzw. adekwatnej reakcji.

Cudami z logiką dołączył do tej narracji

znany historyk prof. Norman Davies, który na Wirtualnej Polsce nie podzielił twierdzenia Włodzimierza Czarzastego, że radzieccy żołnierze wyzwalali Polskę. „Żołnierze Armii Czerwonej – twierdził Davies – sami nie byli wolnymi; nie wiedzieli co wolność znaczy, i nie byli w stanie przekazać wolności nikomu. Oni wszyscy, od marszałków do najniższych rang, byli niewolnikami NKWD”.
Profesor zapomniał najwyraźniej, że słowo wolność może być rozumiane w różnym, na przykład takim, kontekście: „mieć wolność” i „dać komuś wolność”. W opisywanej sytuacji radzieccy żołnierze rzeczywiście „nie przekazywali wolności, której sami nie mieli”, ale przynieśli nam wolność oswobadzając spod hitlerowskiego jarzma. I aby wszystko w tej kwestii wyjaśnić, to fakt, że celem głównym Armii Czerwonej było zwycięstwo nad Niemcami, nie zaprzecza wyzwoleniu Polski w drodze na Berlin.
I dalej: „w tamtych okropnych walkach zginęło do 700.000 sołdatów sowieckich [jakie to sympatyczne rusycyzmy !!! – Z.T.] i prawdopodobnie do połowy tylu Niemców. Tylko że te straszne straty nic wspólnego nie miały z wyzwoleniem Polski. Proszę zobaczyć, jak to „wyzwolenie” wyglądało w praktyce. Jednego dnia, w styczniu 1945, 1. Ukraiński Front sowiecki zdobył hitlerowski obóz Auschwitz-Birkenau, ci więźniowie, którzy przeżyli, wyszli na wolność.”
Czyli zostali wyzwoleni, podobnie zresztą jak pozostałe miliony Polaków wyzwolonych przez tych czerwonoarmistów, bo ta wolność sama nie spadła z nieba na wzór betlejemskiej gwiazdki.
Profesor kontynuował: „Równocześnie po cichu i bez kamer, były obóz hitlerowski Majdanek w Lublinie, gdzie już działał komunistyczny PKWN, był używany przez NKWD do trzymania tysięcy Polaków z Armii Krajowej”.
To też prawda, co w żadnym stopniu nie zaprzecza tej pierwszej, a tylko dowodzi próby żonglowania słowami i faktami w propagandowym zadęciu historyka, któremu – jak sam apeluje – „potrzebna jest kropla rozsądku”.

Jakimś cudem bogaty Zachód Europy

dostaje więcej ze Wschodu niż wpłaca do unijnej kasy na jego wsparcie – donosi portal POLITICO – wbrew obiegowemu przekonaniu, większość pieniędzy w Unii płynie ze Wschodu na Zachód, a nie odwrotnie. „Kiedy kraje Europy Wschodniej zaczęły wchodzić do Unii Europejskiej…zgodziły się znieść bariery handlowe, tak by zachodnie firmy zyskały dostęp do ogromnych rzesz konsumentów… W zamian za to zachodnie rządy obiecały transferować unijne pieniądze na wschód, tak by były blok sowiecki mógł zbudować pilnie potrzebną mu infrastrukturę….Byłe państwowe monopole były wykupywane za grosze, a zachodnie firmy na dobre rozgościły się w każdym sektorze wschodniej gospodarki… Odpływ środków ze Wschodu na Zachód widać również po drenażu mózgów, którego doświadcza region.” (Onet)
No proszę, wielu pisało, a prawie wszyscy zapewne myśleli, że ten Zachód taki dobry dla nas i solidarny z naszymi kłopotami. A oni na różne sposoby trzepią na nas kasę. Kto jednak miał odrobinę rozsądku, to wiedział, że we współczesnym świecie, przesiąkniętym do cna pogonią za zyskiem, cuda się nie zdarzają.
Zapewne po 1989 roku, i w latach późniejszych, nie było dla Polski lepszego rozwiązania niż wstąpienie do Unii Europejskiej, które przyniosło także dużo korzyści, i to może więcej w szeroko rozumianej sferze kulturowej, niż w budowie autostrad. Ale swoje wiedzieć należy i obstawać przy tym twardo, a nie występować ciągle w roli ubogiego krewnego, bowiem „W rzeczywistości pieniądze, które kraje zachodnie przekazały Europie Wschodniej za pośrednictwem unijnego budżetu bledną przy zyskach, jakie zachodnim korporacjom przyniosły inwestycje na wschodzie.” No i przy tej okazji dowiadujemy się także dlaczego z szybkością żółwia doganiamy Zachód.

Dziwy jakieś głosi niemiecki rząd

wyrażając ubolewanie z powodu przyjętych przez USA sankcji wymierzonych w firmy budujące gazociąg Nord Stream 2. Berlin traktuje je jako mieszanie się w wewnętrzne sprawy kraju. „Rząd federalny odrzuca tego rodzaju eksterytorialne sankcje. Dotykają one niemieckie i europejskie firmy oraz stanowią mieszanie się w nasze wewnętrzne sprawy” – oświadczyła rzeczniczka kanclerz Niemiec Angeli Merkel.
Nawet to nie zwykłe, a wielkie dziwy, tym bardziej, że sekretarz obrony USA Mark Esper „nazwał Chiny i Rosję „rewizjonistycznymi siłami dzisiejszych czasów”. Oskarżył Pekin i Moskwę o torpedowanie decyzji mniejszych państw w kwestiach gospodarczych i polityki bezpieczeństwa” (portal Defence24).
Nic z tego wszystkiego zrozumieć nie można, albo na odwrót – wszystko. Niemcy są mniejszym krajem ? Kto i co torpeduje ? Tak rozumianymi rewizjonistami są obok Rosji i Chin, także Stany Zjednoczone?
Przecież USA nigdy nie mieszały się do cudzych spraw, jedynie niosły stabilizację, bezpieczeństwo, demokrację i wolność, i tylko za ekonomiczno-polityczny monopol. Podobnie ma się sprawa z tymi, nie wiedzieć czemu rozdzierającymi szaty, Niemcami.
Dopełnia te myśl o dziwach Eugeniusz Smolar
pisząc na łamach „Gazety Wyborczej” (21-22.12.2019): „Byliśmy w szoku, kiedy odkryliśmy, czytając np. Strategię Bezpieczeństwa Narodowego z 2017 r., że USA prezydenta Trumpa wpisały się na listę państw prowadzących otwartą politykę mocarstwową. Także wobec nas. Wcześniej rzadko nam przeszkadzało, że taką politykę Ameryka prowadziła wobec innych, tym bardziej że ich, np. ZSRR, uznawaliśmy za zagrożenie.
Europejczycy zdawali sobie sprawę, że istnienie gęstej sieci wzajemnych powiązań i wspólnych instytucji utworzonych po II wojnie światowej (od Karty atlantyckiej i MFW po NATO) wzmacniało nasze bezpieczeństwo i broniło nas przed agresją sowiecką. A zarazem dobrze służyło USA, pokojowi, rozwojowi gospodarczemu i możliwości tworzenia ładu międzynarodowego zgodnie z naszymi wspólnymi interesami i wartościami”.
Wybaczy mi autor, którego miałem okazję poznać i dobrze odnotować w pamięci z czasów gdy kierował Sekcją Polską BBC, ale ja żadnego szoku nie przeżyłem. W zakończonym dwubiegunowym świecie Stany Zjednoczone przypominały dziecko z zawiązanymi oczami i z zapałkami, nadto na stacji benzynowej. I zapałek tych niestety używały, bo jak pisze Smolar : „amerykańska opinia jest zmęczona zaangażowaniem USA na świecie i niekończącymi się wojnami, które są bardzo kosztowne (nie wspominając o stratach w ludziach) – wszak pieniądze można by skierować na rozwój gospodarki, szczególnie z dala od wielkich miast, i na modernizację dróg, mostów, transportu czy szkół.”
Rzecz nie idzie jedynie o aktualny, chwilowy przecież czas nieprzewidywalnej prezydentury Donalda Trupa, a o ponowną konieczność zdefiniowania roli i pozycji Stanów Zjednoczonych w już nie dwu, a w wielobiegunowym świecie. I ta niełatwa do odrobienia lekcja stoi przed USA.

Cudu odwagi dokonali radni Przemyśla

znosząc nazwę ulicy na cześć biskupa greckokatolickiego Jozafata Kocyłowskiego i podnosząc tym samym rękę „na dobre imię Błogosławionego, na decyzję kościoła katolickiego i Św. Jana Pawła II, który beatyfikował Biskupa Jozafata w roku 2001.” Ambasada Ukrainy w Polsce napisała jeszcze: „Manipulacja autorów uchwały argumentami wyrwanymi z kontekstu, niechęć wysłuchania obywateli RP narodowości ukraińskiej – równoprawnych mieszkańców Przemyśla, tym razem niestety zwyciężyły.”
Te wyrwane z kontekstu argumenty to, wg. Wikipedii : „Po ataku III Rzeszy na ZSRR, 10 lipca 1941 wziął udział w powitaniu Wehrmachtu, który zajął Przemyśl 27 czerwca 1941. 4 lipca 1943 roku w Przemyślu w obecności ks. Wasyla Hrynyka odprawił mszę św. dla ochotników wstępujących do 14 Dywizji Grenadierów SS.” Chyba wystarczy.
Nie należy do tej listy cudów i dziwów
otrzymana internetową drogą archiwalna fotografia z 1948 roku, z Chicago, która w odróżnieniu od wcześniejszych przykładów, mną wstrząsnęła. Przedstawia dziewczynki siedzące na schodach, stającą za nimi matkę z ukrytą twarzą i tablicę z ogłoszeniem „4 CHILDREN FOR SALE” – czworo dzieci na sprzedaż. Ten proceder trwa niestety do dziś na świecie, a przy nim, nawet z naszym zdrowym rozsądkiem, stajemy bezbronni i bezradni.

Zygmunt Tasjer

Poprzedni

48 godzin sport

Następny

Ja, naiwny obywatel

Zostaw komentarz