„Zmęczony życiem w stolicy Chorwacji, główny bohater porzuca dotychczasowy styl życia i decyduje się zamieszkać na wzgórzu pewnej wyspy w Dalmacji jako osoba wypatrująca pożaru. Spędza tam trzy letnie miesiące, gdzie spotyka całą plejadę osób, które defilują przez to jedyne w okolicy wzniesienie, górujące nad wszystkim niczym świątynia, pewien azyl dla uciekinierów od przygotowanej ich codzienności.
Do osób z drugiego czy nawet trzeciego planu należą przypadkowi czy zabłąkani turyści (z Polski też), którzy wałęsają się po wzgórzu. Główny bohater spotyka także miejscowych, osoby, które zamieszkują miasteczko Javorna u podnóża wzgórza.
Ci zaś żyją własnym życiem na tym skrawku wypalonej ziemi, gdzie jedyne zajęcie to czekanie na turystów, praca w pobliskim barze czy sklepie mięsnym lub uprawianie hazardu.
Jedynym towarzyszem narratora jest Visconti – Pi, bohater książki Yanna Martela, miał tygrysa w swojej łodzi, Ivica Prtenjača ma osła na wzgórzu. W opowieści nie mogło zabraknąć nawiązania do wojny jugosłowiańskiej, do „poprzedniego życia”, jakie bohater prowadził w Zagrzebiu i do innych rzeczy czy wydarzeń, które go definiowały jako zniszczonego i zmęczonego człowieka, który za wszelką ceną chce uciec od wszystkiego, a najbardziej od siebie samego.
„Wzgórze” to książka o wolności, odrodzeniu, odrzuceniu wszelkich norm, o ponownym odnalezieniu siebie, to różaniec ku czci mitologicznego Feniksa, który odradza się z popiołów. „Wzgórze” to koniec i początek, to Prtenjaca w najlepszym wydaniu, delikatny jak poezja i surowy niczym Tonio – postać, która nie waha się przed nikim i niczym. To książka do kilkukrotnego czytania. Ku przestrodze” – to nie ja, to tłumacz powieści Sinisa Kasumović, którego ogólne streszczenie „Wzgórza” edytor pomieścił na ostatniej stronie.
I można by takie streszczenie uznać za „nielojalność” w stosunku do przyszłego czytelnika (choć to przecież nie powieść kryminalna).
Jednak to streszczenie nie jest przewiną w stosunku do czytelnika, który bierze do ręki tę powieść, ponieważ jest istota sytuuje się nie w fabule, tzw. intrydze (tej w tkance powieści w gruncie rzeczy nie ma), lecz w nastroju zbudowanym przez pisarza, w klimacie samotnej kontemplacji świata i egzystencji, w opisie natury otaczającej bohatera. Jak napisał Piotr Dobrołęcki, redaktor naczelny „Magazynu Literackiego Książki”, „na tytułowym wzgórzu, wznoszącym się siedemset metrów nad brzegiem Adriatyku, narrator „jest sam na ziemi” i widzi stąd całe swoje życie. Na nienazwanej wyspie, ale bardzo realistycznie opisanej, odczuwamy klimat dalmatyńskiego życia, dzień i noc, smaki potraw i moc rakiji, zapachy lądu, lasu, morza, a także poznajemy ludzi gwałtownych i groźnych, którzy zmagają się z traumą niedawnej wojny, ale też niezwykle serdecznych i czułych. I ma rację bohater, gdy twierdzi, że „takiego czegoś nie da się powtórzyć”.
No i tym sposobem edytor „Wzgórza” wyręczył mnie w przedstawieniu materii powieści, renomowanego i nagradzanego chorwackiego pisarza, dramaturga, poety i felietonisty (rocznik 1969) Ivicy Prtenjača.
Cóż mógłbym dodać od siebie? Trzy tylko impresje. Pierwsza jest taka, że „Wzgórze” to interesująca powieść realistyczna. Druga – że w cierpieniu człowieka nie może mu pomóc nawet najwspanialsza otaczająca go natura i że nie ma ucieczki od siebie nawet na bezludnej wyspie (choć powieściowa taką nie jest). I trzecia taka, że można potraktować „Wzgórze” także jako ciekawe literackie nawiązanie do „robinsonady” właśnie, do motywy wyspy, na którą los rzuca samotnego człowieka, jej współczesną wersję.
Ivica Prtenjača – „Wzgórze”, z chorwackiego przełożyła Sinisa Kasumović, Biblioteka Słów, Warszawa 2020, str. 181, ISBN 978-83-956056-5-9