Janusz Palikot nazwał bezdomnych mieszkańców USA „ludzkimi śmieciami”, „wariatami” i „resztkami”. Alkoholowy potentat nieprzypadkowo używa słów wprost zaczerpniętego z języka faszystowskiego. Kapitalizm zawsze zamienia się w faszyzm, gdy sprawy idą źle.
Janusz Palikot wybrał się na wycieczkę do Stanów Zjednoczonych, z której raczy swoich odbiorców kolejnymi relacjami. Trafił również do San Francisco czyli jednego z najdroższych miast na planecie, w którym stać na mieszkanie jedynie bogatych pracowników Doliny Krzemowej. Nic dziwnego, że Kalifornia ma ogromny problem z bezdomnością. USA coraz bardziej przypomina kraj trzeciego świata, w którym obok wielkich majątków jest wielka nędza i niewiele pośrodku. Nie istnieje pomoc społeczna, darmowa opieka lekarska, ludzie nie posiadają niemal żadnych praw, w przeciwieństwie do korporacji, które robią co chcą. Palikot na to oczywiście nie zważa w swoich opisach. Pisze o tym, że bezdomni przejawiają „podniecone, zwierzęce, obłąkane podniecenie”, słyszał „jęki śmiecia ludzkiego”, bezdomni to „same organy, już niczym niepołączone w człowieka”. Wszystko okraszone pretensjonalnymi odniesieniami do literatury: Dostojewskiego i Lizawieta, żeby wysłać czytelnikowi sygnał, że autor jest oczytany i wcale nie jest żadnym chamem.
Upadek totalny
Nic dziwnego, że słowa wywołały kontrowersje i oburzenie. Przemysław Witkowski, badacz języka i środowisk faszystowskich, napisał w komentarzu pod postem Palikota: „Nasuwają mi się wprost skojarzenia z językiem lat 1933-45, gładkimi uzasadnieniami akcji T4 i dziejami europejskiej eugeniki. Kiedy dodatkowo czytam to u człowieka który zrobił majątek na handlu alkoholem, brak mi słów komentarza. Biedni, uzależnieni, zezwierzęceni, nieludzcy oglądani oczami bardzo kulturalnego fabrykanta wódki na jego amerykańskich wakacjach”
Akcja T4 miała miejsce w Trzeciej Rzeszy i polegała na na fizycznej „eliminacji życia niewartego życia” przede wszystkim osób niepełnosprawnych i chorych psychicznie. Poprzedzała ją kampania dehumanizacji ludzi. Odbierania chorym człowieczeństwa. To podstawowy zabieg konieczny do tego, żeby wyłączyć dyskryminowaną grupę ze społecznej wspólnoty. Jeśli bezdomni to nie ludzie, to nie nasi pobratymcy, to kim oni są? Oczywiście zwierzętami. A co się robi z dzikimi i obłąkanymi zwierzętami? Oczywiście usypia albo odstrzela. Słowa Palikota brzmią jak wyjęte z faszystowskiej propagandy międzywojnia.
Żerowanie na słabościach
Nie ma tu przypadku, że Palikot zbił majątek na jednej z najgorszych używek dostępnych człowiekowi. Alkohol jest wedle badań najbardziej szkodliwym społecznie narkotykiem. Chociaż heroina jest trochę gorsza dla zdrowia, to już dla otoczenia alkohol robi znacznie większe spustoszenia. Budżet polskiego państwa traci ponad 30 miliardów złotych rocznie na sprzątanie po skutkach picia. Akcyza pokrywa te koszty zaledwie w jednej trzeciej. Palikot żyje więc na koszt wszystkich podatników, regularnie ich zatruwając. Jest twórcą takich wynalazków jak małpka, która doprowadziła do zwiększenia spożycia wódki i zmieniła zupełnie sposób picia w Polsce. Teraz pije się cały dzień. Palikot również wymyślił szampana dla dzieci, który ma budować już od najwcześniejszych lat nawyk picia alkoholu. Jednocześnie biznesmen zalał internet nielegalnymi reklamami swoich produktów, które wprost łamią ustawę o wychowaniu w trzeźwości. Sam więc swoją działalnością prowadzi do gigantycznej degeneracji społecznej, która prowadzi do chorób psychicznych i bezdomności.
Tępić słabszych
Faszyzm jest zawsze owocem kryzysu kapitalizmu. To gigantyczne nierówności społeczne i bezrobocie dało polityczny napęd Mussoliniemu i Hitlerowi. Zagrożony przez groźbę rewolucji biedaków wielki biznes kierował się w stronę silnych liderów, którzy zaprowadzą porządek i oczyszczą ulice z ludzkich śmieci. Reflejska Palikota jest tu bardzo podobna. Nieprzypadkowo zwraca się do polskich mieszczan, którym mogą imponować pretensjonalne wstawki i żywot pozbawionego trosk multimilionera. Drobna burżuazja i klasa średnia zagrożona deklasacją przez kryzys kapitalizmu, przestraszona rosnącym chaosem i nieładem, również szuka nadziei w mocnych ludziach i mocnych rozwiązaniach. Zamiast skierować gniew ludzi na oligarchię, która stworzyła problem bezdomności i nierówności, Palikot kieruje gniew swoich odbiorców na najsłabszych, którzy nie mają jak się bronić. Chodzi o to, żeby nic nie zaszkodziło majątkom i pozycji najbogatszych.
Palikot daje nam wspaniałą lekcję na przyszłość. Bogaci „liberałowie” skonfrontowani z katastroficznymi rezultatami swoich własnych działań zawsze chętniej wybiorą faszyzm niż socjaldemokrację, czy socjalizm, które starają się ograniczyć najgorsze skutki działania dzikiego kapitalizmu. Na koniec chodzi przecież tylko o ochronę ich interesów. No i w przypadku Palikota połechtania jego wielkiego ego.