Po rozmowie red. Moniki Olejnik z o. Ludwikiem Wiśniewskim („Kropka nad i”, środa 23 stycznia br.), Redakcja uznała za celowe przypomnienie istotnych fragmentów „listu otwartego” do Prymasa Polski (ukazał się Trybunie 17-19 listopada 2017).
Do Jego Ekscelencji Ks. Prymasa Polski (list otwarty)
„Potrzebne jest … jasne stanowisko Episkopatu. Jest to, jak się wydaje obowiązek Biskupów. Odkładanie tego obowiązku, wobec głębokich podziałów społeczeństwa, wobec narastającej nienawiści, wobec realnej możliwości społecznych zamieszek, byłoby więcej niż smutne – byłoby poważnym grzechem zaniedbania”. Odpowiedź – … „musimy formować sumienia. Nie jestem powołany do podejmowania zmian politycznych”.
Ekscelencjo, Księże Prymasie Polski!
…Pozwoli Jego Ekscelencja, że zacytuję ten fragment listu za TP – W naszym państwowym życiu wystąpiły w ostatnich latach niepokojące zjawiska, które jednak nie doczekały się moralnej oceny Kościoła. Są to takie kwestie jak nieposzanowanie Konstytucji, brak szacunku dla obywateli >gorszego sortu<, a szczególnie problem tzw. zbrodni smoleńskiej, który najbardziej podzielił nasz naród. Na te trudne tematy wypowiadali się niektórzy hierarchowie. Wypowiedzi te były jednak dość często dla wielu ludzi niezrozumiałe, a nawet gorszące. Potrzebne jest w tych kwestiach jasne stanowisko Episkopatu. Jest to, jak się wydaje obowiązek Biskupów. Odkładanie tego obowiązku, wobec głębokich podziałów społeczeństwa, wobec narastającej nienawiści, wobec realnej możliwości społecznych zamieszek, byłoby więcej niż smutne – byłoby poważnym grzechem zaniedbania. I odpowiedź Ks. Prymasa – No dobrze, tylko pozostaje otwarte pytanie, jakimi mamy robić to metodami. Ja uważam, że przede wszystkim musimy formować sumienia. Nie jestem powołany do podejmowania zmian politycznych.
Pytanie Jego Ekscelencji o metody podejmowania i rozwiązywania problemów, które podnosi o. Ludwik sprawiło, że na wywiad spojrzałem przez pryzmat Prymasa Tysiąclecia i nauczania Papieża-Polaka (są aktualne, ale i uniwersalne) oraz działalności Komisji Wspólnej Rządu i Episkopatu, przez dekadę lat 80. ubw. współprzewodniczyli kardynał Franciszek Macharski i Kazimierz Barcikowski, członek Rady Państwa. IPN wydał w 2002 książkę pt. „Działalność Komisji”…skąd cytuję – „Dyskutowano także nad zagadnieniami dotyczącymi aktualnej sytuacji politycznej w kraju, a zwłaszcza o stosunku władz i hierarchii kościelnej do opozycji politycznej, aktywnej w latach osiemdziesiątych. Posiedzenia przedstawicieli Rządu i Episkopatu często stanowiły okazję do wymiany poglądów na temat spraw o charakterze globalnym…, które rzutowały na pozycję Polski w bloku krajów socjalistycznych”… może warto skorzystać z doświadczenia Rady… Ks. Prymas, na postawione pytanie jednocześnie odpowiada, iż uważa, że przede wszystkim musimy formować sumienia. Dalej mówi, że fundament życia społecznego powinno się tworzyć w jedności i dialogu. Proszę nie poczytać mi za wyraz arogancji takie refleksje. Przecież Kościół „formuje sumienia” wiernych ponad 2 tys. lat, tak zapewne będzie czynił do skończenia świata i jeszcze jeden dzień dłużej. Stąd logicznie rzecz biorąc, czy podczas, w toku tego „formowania” nie jest możliwa rozumna rozmowa, skuteczny dialog z „władzą chrześcijańską”, świecką? Czyżby – w latach 80. ubw. – Papieżowi, Episkopatowi, Biskupom było „łatwiej” rozmawiać i dyskutować z władzą złożoną z agnostyków, ateistów, bezwyznaniowców i heretyków? Świadczy o tym wspomniany przykład „Komisji Wspólnej”. Z głębokim westchnieniem można skonstatować jak wiele dobrego, dziś zapomnianego, wówczas wspólnymi siłami uczyniono. Tam, na „Komisji” w kwietniu 1982 r. rozmawiano o zmianach w Konstytucji, wprowadzających zapis o powołaniu Trybunałów: Konstytucyjnego i Stanu. Wtedy można było!…Z „pnia” tamtej Solidarności, jej ideałów i dążeń wywodzi się dzisiejsza władza ustawodawcza i wykonawcza, proces „formowania sumień” trwa ponad 35 lat, z tego 28 w III RP. I co – Episkopat, Biskupi nie chcą, albo nie potrafią z nią rozmawiać. Choć ją tak hołubią, okazuje im afront, lekceważenie? A może nie wierzą w uczciwy dialog, uznali że byłby jałowy, pozorny. Może wszystko co dzieje się w Polsce po 1989 r. jest „polityką”, o której mówi Ekscelencja, a doświadczenie „Komisji Wspólnej” jest wyłącznie negatywne w obecnej wizji Kościoła i należy tego unikać?…
Jego Ekscelencja mówi – Spotkałem się z uwagami ze strony części opinii publicznej, że mój głos na Jasnej Górze dotyczący poszanowania Konstytucji mógł być odczytany jako głos przeciwko partii rządzącej. Nic bardziej mylnego… Prymas nie wypowiada się po stronach politycznego sporu, tylko przypomina fundamenty, społeczną naukę Kościoła, upomina się o kształtowanie wspólnego dobra. Drogi Ks. Prymasie – ja też tak myślę jak ta część opinii publicznej, gdyż zwracała uwagę na słowa, myśli, które odnosiły się bezpośrednio do ludzi, do konkretnych ludzi z imienia i nazwiska. Tam na Jasnej Górze byli czołowi, decydujący przedstawiciele partii rządzącej. Osobiście widział ich Ks. Prymas tuż przed ołtarzem, ich reakcje wyrazem twarzy na wypowiadane oceny, słowa. Zaś „cała partia” słuchała homilii przed telewizorami. Ja zapamiętałem min. takie myśli – Potrzeba, aby serca zwaśnione, pokłócone, rozgoryczone, Bóg uzdrowił i uczynił gotowymi do pomocy, do współdziałania z innymi. To piękna i głęboka myśl, jakże ludzka! Skłania do pytania – dlaczego to Pan Bóg ma „uzdrawiać” te serca? Przecież to nie ON, Bóg – Stwórca je „zwaśnił”, „pokłócił”? Tego „dzieła” dokonał człowiek – ludzie obecnej władzy, którzy tam, na Jasnej Górze „wiernie i czujnie” patrzyli Ks. Prymasowi w oczy. Po co więc wzywać Pana Boga „nadaremno”? Nie ośmielę się zapytać, czy dostrzegł Ks. Prymas u tej elity cień rumieńca poczucia wstydu oraz odpowiedzialności za głębokie podziały społeczeństwa, wobec narastającej nienawiści, wobec realnej możliwości społecznych zamieszek, o których pisał o. Ludwik… Irytuje Ks. Prymasa społeczny odbiór jasnogórskiej homilii, jako głos przeciwko partii rządzącej. Proszę wybaczyć – tak, nie był to „głos przeciw”, a ojcowskie napomnienie za różnice zdań i opinii wśród elity kierownictwa partii rządzącej. Powinna uważniej słuchać, wczuwać się by zrozumieć, że Ks. Prymas od lat jest architektem nowego „fundamentu społecznej nauki Kościoła”, który przestając być w Polsce powszechnym, zmienia się w „kościół partyjny”, o jakim mówi publicznie ks. bp Tadeusz Pieronek… Rozumiem – zabolała Ks. Prymasa Polski rzeczowa ocena biskupa z Krakowa, ale może „prawda was wyzwoli”.
W całej rozciągłości podzielam ocenę o. Ludwika, że szczególnie problem tzw. zbrodni smoleńskiej, który najbardziej podzielił nasz naród. Podstawą tego „podziału”, w ocenie przytłaczającej większości Polaków jest szukanie winnych, nie tylko na drodze prawnej, faktograficznej, która ośmiesza nas w Europie, ale i moralnej, np. „to wy zamordowaliście mojego brata”. Wybiórcze honorowanie osób, nie mówiąc o „miesięcznicach”, które są bulwersujące. Milcząca postawa Biskupów, wobec ekshumacji tragicznie zmarłych, stała się przyzwoleniem o wielu wymiarach. Wątpliwej wartości racje polityczne władzy o dokonywaniu ekshumacji łatwo podważyły naukę Kościoła o pośmiertnym bycie człowieka. Jakby dla jego „zbawienia” miało znaczenie, czy w trumnie spoczywają szczątki jednej czy kilku osób(np. bp Tadeusza Płoskiego). Co zatem mają myśleć wierni o „zbawieniu” spalonych w obozach koncentracyjnych (niektórzy, „jednak” np. M. Kolbe, E. Stein są świętymi), rozstrzelanych i „zakopanych” w masowych grobach; zmarłych naturalną śmiercią, pochowanych na „wiekowych” cmentarzach, dla przykładu Powązki, gdzie ich prochy naturalnie zmieszały się, może też z ludźmi innych wyznań? Czy nie są dowodem skarlenia polskiego katolicyzmu, kształtowanego przez obecny Episkopat… Śmiem zapytać – dlaczego z milczeniem Episkopatu spotkały się słowa abp Leszka Sławoja Głódzia –„kto nie żyje, niech odpoczywa w spokoju” – dot. gen. Wojciecha Jaruzelskiego i Czesława Kiszczaka. Chwilową sensację medialną, zobrazowano zdjęciami obu generałów i b. Biskupa Polowego WP, komentując że „broni zbrodniarzy”… Na Powązkach ówczesny Prezydent RP, prezydent Aleksander Kwaśniewski, pod wpływem „publiki” wskazywał, że dziś te krzyki wydobywają się z serc, które nie mają w nich miłosierdzia, a często tylko Boga na ustach. Za naruszanie powagi obiektu sakralnego, nieprzyzwoite krzyki, podczas mszy, nie było słów potępienia, Episkopat milczał. Czy te myśli nie mają ponadczasowego znaczenia, nie odnoszą się do wszystkich zmarłych, nie skłaniają do chrześcijańskiej, ludzkiej refleksji? Czy chrześcijanie, którym Ks. Prymas „formuje sumienia” nie mają przebaczać win?… Trwająca budowa „kościoła partyjnego” jest Ks. Prymasa odpowiedzią…
„Narastająca nienawiść”…
O. Ludwik w liście napisał – Odkładanie tego obowiązku (zajęcia stanowiska przez biskupów – GZ), wobec głębokich podziałów społeczeństwa, wobec narastającej nienawiści, wobec realnej możliwości społecznych zamieszek, byłoby więcej niż smutne – byłoby poważnym grzechem zaniedbania. Nie trudno zauważyć, iż represyjna ustawa z grudnia 2016 r., obniżająca emerytury b. funkcjonariuszom MSW i niektórym żołnierzom-emerytom WP, była inspiracją dla o. Ludwika…Zanim weszła w życie od 1 października był czas na poznanie jej treści, uświadomienie, iż potępianie zbiorowe, pogarda wszystkich są amoralne. Był czas na wyjaśnienie sobie następstw, „w ciszy gabinetu”, bez rozgłosu, bez sensacji i przekonania ludzi władzy do cofnięcia ustawy, która dosłowną, imienną krzywdę wyrządza 40 tys. emerytów. Wśród nich są tacy, którzy po okresie PRL wrócili na „łono Kościoła”. Znana „gruba kreska” Tadeusza Mazowieckiego zachęciła grupę generałów WP i służb, np. Policji, WOP, do udania się na Jasną Górę. Krytykę niektórych, spektakularnych „nawróceń” tonowano potrzebą przyznania się i przeproszenia za „moralne grzechy i winy” kadry MSW i Wojska, na niewiele się to zdało. Służba, praca w PRL, kontynuowana w III RP to grzech śmiertelny. Nie tylko o. Ludwik zwracał uwagę, różne osoby informowały biskupów, księży iż wyrządza krzywdę ogólną, społeczną, pogłębia nienawiść i waśnie, sieje rządzę odwetu, zemsty wśród Polaków. Przecież dziś, tu i teraz Episkopat jest zdolny ocenić, że ludzie władzy są rozumni i dobrze wiedzą, że emerytura nie jest przywilejem. Prawicowa prasa wypisywała takie, jakże chrześcijańskie zawołania-„szkoda, że nie wisicie”„esbecy wyją, trzeba im zabrać wszystko, niech gniją”, to „policja polityczna”. Jestem po lekturze prasy, gdzie przeczytałem, iż udokumentowane są 23 przypadki zgonów: zawały serca, udary mózgu, samobójstwa, jako następstwa tej ustawy. A może powinienem być „wrażliwy” na nauczanie Kościoła, jak posłowie uchwalający tę ustawę i chłodno stwierdzić – no cóż, pewnie „zagryzło ich sumienie”. Czytam, że płk Marek Lipert, po 29 latach służby w BOR, stracił 85 proc. emerytury, Trybuna z 2.10.br; gen. Gromosław Czempiński, „Przegląd” nr 4. z 2017, ma obniżoną emeryturę. Podczas jednego ze spotkań poznałem taki fakt. Wiele lat w sekretariacie MSW, a konkretnie gen. Czesława Kiszczaka pracowała Barbara Karaśkiewicz, żona oficera WP. Od 1 października br. ma obniżoną emeryturę do 1070 zł., choruje na mocno zaawansowaną cukrzycę, po kilku ciężkich operacjach jest mąż, też ma obniżoną emeryturę. Tak sobie myślę – jaka szkoda, że wtedy nie myślała o emeryturze. Przecież mogła od czasu do czasu pokruszyć czerwoną szminkę i wsypać gen. Kiszczakowi do herbaty. Jako elegancka, szykowna pani, mogłaby mu powiedzieć np. tak – „pijcie towarzyszu ministrze taką wzmocnioną herbatę, byście byli jeszcze bardziej przekonujący w czekającej was rozmowie (dziś czytaj-zdradzaniu) z towarzyszami radzieckimi”. Wtedy nie było komórek, ukrytych kamer, by zrobić zdjęcie takiej herbaty. A tak – niech cierpi ona i mąż, 40 tys. osób, których ustawa objęła, niech oni wszyscy wyją z bólu i rozpaczy, gdy zabraknie im na leki łagodzące cierpienie. Jest coś jeszcze – poczucie moralnej krzywdy, odrzucenia, upokorzenia. Nie trzeba wielkiej znajomości ludzkiej psychiki by to zrozumieć – co myślą rodziny, dzieci, wnuki tych emerytów, ich znajomi i przyjaciele, że ojciec, dziadek, wujek, znajomy był „zdrajcą, złodziejem”, babcia, mama zaś „esbecką wdową”. My sami to „zakazane mordy”, ten gorszy sort, to zapada w pamięć, odkłada się boli emerytów, ich rodziny. „Żaden człowiek, nie ma prawa poniżać drugiego”, dziękuję Ks. Prymasowi za te słowa. To wezwanie do obrony zwykłego człowieczeństwa. Nie bądźmy obojętni na los emerytów. My też będziemy starzy i chorzy. Dziś nikt nam nie zapewni, że za 20-40 lat nie okaże się, iż służba i praca w III RP zasługuje na potępienie. Co wtedy? Do kogo pójdziemy – na groby tych, których dziś los nas nie obchodzi, nie mamy czasu by się zastanowić nad ich „winą”, podstawą obelg słanych pod ich adresem z mediów, nad milczącą postawą Episkopatu. Co im powiemy – „przepraszam”, wtedy będzie nam „lżej, łatwiej”. Co chcielibyśmy powiedzieć dziś rodzinom, których ojcowie, dziadkowie, mężowie targnęli się na własne, dobiegające końca życie? O czym myśleli, stojąc 1 Listopada nad ich grobami…
Jan Paweł II w swoim nauczaniu min. wyjaśnia – że chodzi więc tutaj o człowieka w całej jego prawdzie, w pełnym jego wymiarze. Nie chodzi o człowieka >abstrakcyjnego<, ale rzeczywistego, o człowieka >konkretnego<, >historycznego<. Chodzi o człowieka >każdego<. …Kolejny raz pali mnie wstyd, bo do Głowy Kościoła w Polsce, do Biskupów nie powinienem kierować pytania jak rozumieją, jak odnoszą te słowa do siebie, do nauczania stosowania Ewangelii w codziennym życiu. Czy przez swoje milczenie wobec podnoszenia krzywdzących skutków tej ustawy w aspekcie prawnym i szczególnie ludzkim, Biskupi nie mają moralnego poczucia winy. Nie chcę kolejny raz irytować Ks. Prymasa określeniem „wina” mając na myśli papieskie rozumienie słowa „brat”. Powtórzę znane – może „prawda was wyzwoli”…
Z poważaniem
Gabriel Zmarzliński
Po ponownym przeczytaniu tego „Listu”, w Redakcji pojawiło się pytanie: kiedy władze RP – tym razem z inicjatywy Episkopatu, po tragedii w Gdańsku, apelu o. Ludwika o „postawienie kropki” – unieważnią tę hańbiącą ludzkie pojęcie sprawiedliwości – ustawę?