Wierzbickilogo
6 września 2016
Gościem Tomasza Lisa w programie na Żywo w Internecie był prof. Jerzy Stępień, były Prezes Trybunału Konstytucyjnego. Profesor dzieli się z redaktorem uwagami na temat zamieszania wokół środowiska sędziów postponowanych przez rząd za brak pokory i niepodporządkowywanie kaczym matactwom w prawie. Zasadę trójpodziału władzy partia Kaczyńskiego rozumie osobliwie: nie przyjmuje do wiadomości niezależności władzy sądowniczej; zamierza ją ukroić i sterować na swój polityczny użytek. Lis pisowskie manipulacje przyrównuje rytualnie do niemiłej mu .. Polski Ludowej: albo coś już jest Peerelem, lub prawie Peerelem, albo a’la PRL. Redaktor ma taką manierę, że niemal wszystko, co go w polityce, i w ogóle tak na co dzień brzydzi, kojarzy mu się z .. Peerelem. Wielka szkoda. W przypadku dyskutowanej sprawy puszcza mimo uszu uwagi profesora o tym, że w PRL władza nie szykanowała sędziów, zaś sędziowie wydający w stanie wojennym wyroki uniewinniające nigdy nie spotkali się z atakami ze strony rządzących. Lis, pozostając głuchy na wywody gościa, brnie w swoje. Dziennikarz jest, nie od dzisiaj, wzorcowym wyrobnikiem Platformy Obywatelskiej – jego prawo. Jakkolwiek zgadzam się z nim w wielu sprawach, w tych o PRL w tle akurat nie. Czując się inteligentem nie gorszym od redaktora – więc rasowo polskim – twierdzę, że marnie dobrał argumenty. Puścił również mimo uszu uwagę gościa, że każdy system i każda władza trzymają w zanadrzu – pewnie z jakimiś chwalebnymi wyjątkami – garstkę sędziów uległych; wedle profesora było ich w nielubianej przez Lisa Ludowej Polsce 3-5 procent. Domniemywam, ze w polskiej demokracji jest co najmniej podobnie, a nawet gorzej. Podzielając zniesmaczenie gwiazdy Internetu i Telewizji zakusami partii Kaczyńskiego, trwam w z Nim w cichej, skromnej niezgodzie w kwestiach oceny Polski Ludowej. W temacie PRL pan redaktor manierycznie nie odpuszcza, co zaczyna mi wyglądać na niegroźny rodzaj sfiksowania na punkcie jak wyżej.
23 września 2016
Początek jesieni z resztkami letniej pogody: ciepło i sucho. Szczęśliwie już nie tak gorąco jak w ostatnich dniach lata..
Celebrowano czterdziestą rocznicę powstania KOR (komitetu Obrony Robotników). Jego kilkunastoosobowe inteligenckie grono zbratało się w 1976 roku z robotnikami po tzw. wydarzeniach radomskich, czyniąc to w proteście przeciwko milicyjnym pacyfikacjom. Nagłaśniany i wspierany przez Zachód, uprzykrzał życie rządzącym, dawało robotę SB, która robiła co mogła, aby tłumić niepokorną działalność. Członkiem KOR był również Antek Macierewicz. Dzisiaj z pozycji ministra ogłosił ludowi, że KOR był .. instytucjonalnym wyrazem ”walki z okupantem” (sic!). Pytam, gdzie młody Antek widział tych okupantów?! Logicznie rzecz biorąc, okupanci winni Antka skutecznie uciszyć, lecz nie uciszyli, więc, co to za okupanci!? Ową „okupacyjną” sensację pan minister obwieścił podczas oficjalnych obchodów organizowanych pod patronatem Prezydenta RP. Celebrę olała część byłych członków i sympatyków Komitetu. Gest poczyniono w proteście przeciwko szarganiu prezydenckiego majestatu: przyzwoleniu na wodzenie na politycznym pasku Kaczyńskiego. Nieobecnych zniesmacza w pierwszej kolejności prezydenckie stanowisko w odniesieniu do Trybunału Konstytucyjnego – także w innych sprawach – wynikające ze służalczości głowy państwa wobec wodza PiS.
W polskiej polityce bez zmian: pisowskie, intelektualne bezguście; polityczne disco-polo. Z mediów wylewa się szambo misyjnych urojeń Kaczyńskiego i jego politycznych kumpli. Poziom historycznych krętactw, podawanych via media do wierzenia „ludowi”, już dawno szorują po dnie. Wielu nie ogląda państwowej Telewizji i jej tzw. kanałów misyjnych. Ja również. Zresztą, mało kto przeciwko tej dewiacji protestuje. Panoszy się upychany przez PiS, odmóżdżający kult „żołnierzy wyklętych”; wciska się go do programów nauczania – do wierzenia dziatwie szkolnej. Równolegle postępuje sakralizacja katastrofy smoleńskiej: wciskanie Polakom kitu o zamachu. Wielu niestety w to wierzy. W Sejmie rozgorączkowane procedowanie nowej, zaostrzonej wersji ustawy antyaborcyjnej. Miejmy nadzieję, że ostatecznie nie zostanie ustanowiona w postaci zadowalającej naszych ajatollahów; zakazującej aborcji w ogóle, oraz zwiększającej za nią kary. Kościół, tylnymi drzwiami, wciska rządzącym rachunek za poparcie w wyborach. Uważam aborcję za zło, jednak to kobiet, w określonych prawem sytuacjach, winna mieć prawo decydować, czy chce rodzić czy też nie. Cofamy się kulturowo. Ufam, że pomiędzy naszymi biskupami są ludzie mądrzy, potrafiący przewidywać i ważyć skutki wdrażania radykalizmów w odniesieniu do tak delikatnej materii. Mam szacunek do sacrum, lecz co się tyczy instytucji je w Polsce reprezentującej mam wiele wątpliwości. PiS po mistrzowsku opanowało wpychanie Polakom tematów zastępczych, jako skutecznych przykrywek rzeczywistych zagrożeń i problemów – zasadniczo gospodarczych.