28 marca 2024

loader

Na stulecie Henry’ego Kissingera

fot. Wikicommons

27 maja Henry Kissinger kończy sto lat. Mimo tak zaawansowanego wieku pozostaje czynnym obserwatorem i komentatorem wydarzeń międzynarodowych, na które w ubiegłym stuleciu miał wpływ większy niż którykolwiek z jego poprzedników (a także następców) na stanowisku sekretarza stanu USA. 

Funkcję tę pełnił w latach 1973-1977 u boku prezydentów Richarda Nixona i Geralda Forda jako pierwszy szef dyplomacji amerykańskiej niebędący rodowitym Amerykaninem. Był też jednym z najbardziej kontrowersyjnych polityków amerykańskich – nagrodzony Pokojową Nagroda Nobla, a zarazem oskarżany przez krytyków o inspirowanie zbrodni wojennych w Wietnamie i w Kambodży i o inspirowanie krwawego zamachu stanu w Chile we wrześniu 1973 roku. 

Poświęcono mu kilkanaście książek biograficznych, w większości pisanych przez autorów pozostających pod jego urokiem, ale także przez takich (jak Robert Dallek), którzy podjęli się trudu podważania stworzonej już za życia legendy. Wywarł wielki wpływ na politykę zagraniczną USA, a tym samym na bieg historii w drugiej połowie ubiegłego stulecia.

Przyszły architekt polityki zagranicznej USA urodził się w zasymilowanej żydowskiej rodzinie nauczycielskiej w Bawarii. Otrzymał imię Heinz. Jego biografowie podkreślają zgodnie , że była to rodzina silnie zrośnięta z kulturą niemiecką, co w Niemczech nie było czymś szczególnie rzadkim. Dojście do władzy NSDAP, a następnie rozpętana przez hitlerowców kampania antysemicka skłoniły rodzinę przyszłego polityka do opuszczenia Niemiec i osiedlenia się w USA, gdzie młody Kissinger zmienił imię na Henry. 

Wkrótce zaczął płynnie posługiwać się angielskim, chociaż nigdy nie wyzbył się niemieckiego akcentu. W 1943 roku otrzymał obywatelstwo amerykańskie a w końcowej fazie wojny oraz na początku powojennej okupacji Niemiec służył jako tłumacz w 970-ym Korpusie Kontrwywiadu. W tym czasie jego znajomość Niemiec pomagała mu w odgrywaniu sporej – jak na jego wiek i niewysoki stopień wojskowy (sierżanta) – roli w tworzeniu zalążków polityki denazyfikacyjnej.

Droga do władzy

Zwolniony z wojska podjął studia na Uniwersytecie Harvarda, które ukończył w 1951 r., pisząc znakomitą pracę dyplomową o filozofii historii Spenglera, Toynbee i Kanta, a w 1954 roku obronił w tymże uniwersytecie prace doktorską poświęconą Kongresowi Wiedeńskiemu, polityce Metternicha i ładowi międzynarodowemu opartemu na współdziałaniu mocarstw „kongresowych” (Wielkiej Brytanii, Rosji, Austrii, Prus a po pewnym czasie także Francji). 

To w tej pracy („A World Restored: Metternich, Castelereagh and the Problems of Peace 1812-1822” Boston 1973) Kissinger po raz pierwszy wyłożył swoje rozumienie polityki międzynarodowej, które przyjęło się nazywać „realizmem” a którego istotą jest równowaga sił i wzajemne respektowanie przez mocarstwa swych interesów bezpieczeństwa narodowego.

Kariera akademicka nie była jednak główną ambicją młodego uczonego. Nie miał zresztą imponujących osiągnięć akademickich, a uniwersytet Harvarda zatrudnił go na stanowisku wykładowcy („lecturer”), a nie profesora. Kompensował to sobie coraz bardziej intensywnym udziałem w pracach studyjnych Rady Polityki Zagranicznej i doradzaniem wpływowemu wówczas gubernatorowi Nowego Jorku Nelsonowi Rockefellerowi.

Owocem tych prac była książka, która przyniosła Kissingerowi rozgłos, ale też uczyniła go postacią wysoce kontrowersyjną, ostro atakowaną przez środowiska liberalne i lewicowe. Była to wydana w 1957 roku książka pt. „Nuclear Weapons and Foreign Policy”, w której argumentował na rzecz użycia broni atomowej już we wczesnej fazie wojny, gdyby doszło do uderzenia sowieckiego na Europę Zachodnią. Książka ta czyniła z liczącego zaledwie 33 lata autora jednego z twórców doktryny odstraszania, na której oparta była strategia USA w czasie trwania „zimnej wojny”. Zwróciła też na niego uwagę czołowych polityków amerykańskich.

Kissinger nie był w tym czasie zaangażowany w działalność którejś z partii politycznych, ale jego bliska współpraca z Nelsonem Rockefellerem sytuowała go bliżej Republikanów. Być może działał także fakt, że ze strony Demokratów – Johna Kennedy’ego a po jego tragicznej śmierci Lyndona Johnsona – nie otrzymał żadnej atrakcyjnej propozycji współpracy. Przed wyborami prezydenckimi 1968 roku, Kissinger wspierał ekspertyzami nieudaną próbę Nelsona Rockefellera uzyskania nominacji Partii Republikańskiej, a po wyborach otrzymał od prezydenta Nixona propozycję objęcia funkcji jego doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego. 

W tym czasie było to wydarzenie bez precedensu. Po raz pierwszy to ważne dla bezpieczeństwa państwa stanowisko objął imigrant , który zaledwie ćwierć wieku wcześniej otrzymał amerykańskie obywatelstwo.

Współtwórca polityki zagranicznej dwóch prezydentów

Nixon obejmował urząd w trudnej dla USA sytuacji. Od kilku lat trwała wojna wietnamska, w której Stany Zjednoczone usiłowały zbrojnie obronić autorytarny reżim wojskowy zagrożony przez wspieraną z Północy partyzantkę komunistyczną Vietcongu. Korzenie tej wojny tkwiły w fatalnej decyzji podjętej przez USA po Konferencji Genewskiej z 1954 roku, która kończyła przewlekłą wojnę toczoną przez Francję dla utrzymania jej panowania kolonialnego w Indochinach. 

Po porażkach Francji (zwłaszcza po klęsce korpusu francuskiego w dolinie Dien Bien Phu w 1954 roku) konferencja mocarstw w Genewie wypracowała kompromis zakładający czasowy podział Wietnamu na rządzoną przez komunistów Północ i profrancuskie cesarstwo na Południu, po czym w 1956 roku miało nastąpić zjednoczenie obu części w drodze powszechnych wyborów. Wywiad amerykański sygnalizował jednak, że wybory przyniosą zwycięstwo komunistów, co skłoniło administrację prezydenta Eisenhowera do sprowokowania wojskowego zamachu stanu na południu i odrzucenia przez nowe władze wietnamskie porozumienia genewskiego. 

Odpowiedzią była stopniowo nasilająca się partyzantka Vietcongu w południowej części podzielonego kraju. Stany Zjednoczone odpowiedziały na to, udzielając Wietnamowi Południowemu pomocy wojskowej, która w 1968 roku wyrażała się w obecności półmilionowego kontyngentu wojskowego USA w tym kraju, a także w bombardowaniu Wietnamu Północnego. Trwał jednak strategiczny impas. Amerykanom nie udawało się zmusić Wietnamu Północnego do zaniechania pomocy dla Vietcongu, ten zaś był wciąż zbyt słaby, by zwyciężyć w przewlekłej wojnie partyzanckiej na południu. Obie strony ponosiły wielotysięczne straty.

Nixon wygrał wybory, rzucając obietnicę „honorowego pokoju”, co było wdzięcznym hasłem w kampanii wyborczej, ale trudnym do osiągnięcia celem. Interwencja zbrojna nie była w stanie uratować skorumpowanego i coraz bardziej niepopularnego rządu wietnamskich wojskowych, a w USA trwały coraz silniejsze protesty antywojenne. Wraz ze swym doradcą do spraw bezpieczeństwa nowy prezydent szukał wyjścia z odziedziczonej pułapki. 

Na tej drodze doszło do spektakularnego zwrotu politycznego, którego autorem był Kissinger – nawiązania kontaktu w Chinami. Tajna podróż Kissingera do Pekinu utorowała drogę oficjalnej wizycie prezydenta Nixona (w 1972 roku) i do uznania przez USA Chińskiej Republiki Ludowej. Nie oznaczało to jednak automatycznie zakończenia wojny w Wietnamie. 

Dopiero bezpośrednie rokowania prowadzone w Paryżu przez Kissingera z przedstawicielem Demokratycznej Republiki Wietnamu Le Duc Tho przyniosły (w styczniu 1973 roku) porozumienie, na podstawie którego Stany Zjednoczone wycofały się z Indochin, a amerykańscy jeńcy wojenni wrócili do kraju. Porozumienie paryskie, za które Kissinger i Le Duc otrzymali Pokojową Nagrodę Nobla, było w istocie przyznaniem się do przegranej. Dwa lata później reżim południowo-wietnamski upadł i kraj zjednoczony został pod władzą komunistów.

Paradoksem historycznym było to, że rok zakończenia amerykańskiej interwencji w Indochinach był zarazem rokiem największego skandalu w polityce amerykańskiej – afery Watergate, która w sierpniu 1974 roku doprowadziła do dymisji Nixona. Kissinger nie był uwikłany w aferę Watergate, a osłabienie prezydenta powodowało nadzwyczajny wzrost znaczenia jego doradcy, będącego zarazem (po wygranych przez Nixona wyborach 1972 roku) sekretarzem stanu. 

Na ten czas przypadły dramatyczne wydarzenia w pewnym sensie definiujące rolę Kissingera jako głównego architekta amerykańskiej polityki zagranicznej: wojskowy zamach stanu w Chile we wrześniu 1973 roku, kolejna wojna egipsko-izraelska w październiku 1973 oku, konflikt turecko-grecki wokół Cypru spowodowany grecką próbą obalenia rządu prezydenta (i zarazem arcybiskupa) Makariosa oraz wcielenia Cypru do Grecji, na co Turcja odpowiedziała zbrojną okupacją północnej części wyspy. 

Kissinger w tych konfliktach reprezentował twardą linię obrony strategicznych interesów USA. Po latach wypierał się swojego udziału w machinacjach CIA, które doprowadziły do obalenia demokratycznie wybranego prezydenta Chile Salvadore Allende, ale amerykański autor Robert Dallek, na podstawie zachowanych taśm z rozmowami Nixona z Kissingerem ponad wszelką wątpliwość wykazał ich zaangażowanie po stronie sprawców zamachu stanu.

Wymuszona prowadzonym w Kongresie śledztwem dymisja Nixona i prezydentura Geralda Forda jeszcze bardziej wzmocniły pozycję polityczną Kissingera. Przy nowym, niemającym doświadczenia w polityce zagranicznej, prezydencie, sekretarz stanu wyrósł na samodzielnego demiurga polityki USA. Był to dobry okres w jego karierze. Wojna w Indochinach dobiegała końca. Stany Zjednoczone poniosły w niej – po raz pierwszy w historii – porażkę, ale nie sprawdziła się apokaliptyczna wizja prezydenta Johnsona, który straszył Amerykanów tak zwanym „efektem domina” – upadkiem kolejnych proamerykańskich reżimów w Azji. W stosunkach z ZSRR nastąpiło odprężenie uwieńczone podpisaniem porozumienia o ograniczeniu broni strategicznych (SALT I) zmniejszającego groźbę wojny nuklearnej między supermocarstwami, a także podpisanie Aktu Końcowego Konferencji o Współpracy i Bezpieczeństwie w Europie. 

Równolegle z tymi posunięciami miała miejsce poprawa stosunków z Chinami, co stwarzało Stanom Zjednoczonym komfortową sytuację, w której możliwe stało się wygrywanie ostrego wówczas konfliktu radziecko-chińskiego w interesie USA.

Nie przełożyło się to jednak na sukces wyborczy. Jesienią 1976 roku Ford przegrał wybory na rzecz kandydata Demokratów Jimmy Cartera. Dla Kissingera oznaczało to odejście z rządu, jak się miało okazać – bezpowrotnie. Cztery lata później nie znalazło się dla niego miejsce w ekipie Ronalda Reagana, jak sądzę ze stratą dla Stanów Zjednoczonych. Nie oznaczało jednak zakończenia jego roli w polityce międzynarodowej.

Myślenie jako działanie

Od wyborów, które położyły kres rządowej karierze Henry Kissingera minęło 46 lat. To niemal połowa jego życia. Odsunięty od czynnej polityki państwowej Kissinger pozostaje jednak jedną z najważniejszych postaci kształtujących ład międzynarodowy. Osiągnął to tym, co stanowiło zawsze jego potężny oręż: przenikliwą analizą polityczną, w której jego wybitna inteligencja, rozległa wiedza i nabyta w czynnej polityce doświadczenie stały się jego najważniejszym atutem.

Działalność Kissingera po odejściu z czynnej polityki ująć można w trzech płaszczyznach. Pierwszą, o której wiemy najmniej, jest doradzanie politykom (a także wielkiemu biznesowi) w sprawach polityki międzynarodowej. Kissinger stworzył w tym celu wysoko cenioną, ale tez osłonięta tajemnicą agencję ekspertów (Kissinger Associates Inc.), z którą współpracują najlepsi znawcy spraw międzynarodowych a z której usług korzystają między innymi rządy wielu państw.

Drugą płaszczyzną jego działalności było uwieńczenie doświadczeń z okresu pracy rządowej w postaci trzytomowej edycji jego pamiętników. W latach 1979, 1982 i 1999 ukazały się trzy obszerne tomy zatytułowane kolejno: „White House Years”, „Years of Upheaval” i „Years of Renewal”. Łącznie jest to 3853 stron tekstu – istna kopalnia wiedzy o polityce światowej . Za pierwszy tom Kissinger otrzymał w 1979 roku prestiżową nagrodę – American Book Award in History. Jako pamiętnikarz Kissinger nie jest bezstronny. 

Stara się przedstawić swą politykę w jak najlepszym świetle, w czym nie jest odosobniony. Niekiedy posuwa się dość daleko w upiększaniu opisywanych działań, na co zwrócił uwagę Robert Dallek – historyk amerykański specjalizujący się w biografiach prezydentów USA, bardzo krytyczny wobec Richarda Nixona, a pośrednio także w stosunku do jego doradcy do spraw bezpieczeństwa narodowego. Ta krytyka nie zmienia jednak faktu, że pamiętniki Kissingera pozostaną bardzo ważnym i cennym świadectwem epoki.

Trzecią wreszcie płaszczyzną działań Kissingera jest pogłębienie i częściowe zrewidowanie tego kierunku w myśleniu o polityce międzynarodowej, który przeszedł do historii pod mianem „realizmu”. Kissinger był i pozostaje wielkim realistą, kontynuatorem Hansa Morgenthaua (1904-1980) i George F. Kennana (1904-2005), którzy nadali amerykańskiemu myśleniu o świecie nowy kierunek. 

Zakwestionowali oni, jak nazywano, „idealistyczne” ujęcie polityki międzynarodowej w kategoriach racji moralnych, czego symbolem była – uwieńczona Nagroda Nobla – działalność prezydenta Woodrowa Wilsona. Nawiązując do starej (wywodzącej się od Machiavellego i kardynała Richelieu) idei racji stanu, realiści postulowali oparcie polityki zagranicznej na twardo rozumianych interesach, a nie na wartościach ideologicznych i racjach moralnych. Jako czynny mąż stanu Kissinger słusznie uważany był za wyraziciela realizmu w praktyce polityki państwowej.

Po opuszczeniu Departamentu Stanu Kissinger nie porzucił stanowiska realistycznego, ale zaczął postulować jego rewizję – syntezę realizmu i idealizmu. Swój pogląd na te sprawę Kissinger przedstawił zwłaszcza w dwóch dziełach: „Dyplomacja” oraz „Porządek światowy”.

Pierwsze z tych dzieł to imponująca rozmachem panorama polityki światowej w czasach nowożytnych, a zwłaszcza w dwudziestym wieku. Podporządkowane jest myśli przewodniej, iż „naczelną koleją rzeczy, w każdym wieku pojawia się państwo dysponujące potęgą. Wolą oraz intelektualnym i moralnych rozmachem, zdolne kształtować cały układ międzynarodowy zgodnie z wyznawanymi przezeń ideami”. 

W wieku dwudziestym tym mocarstwem stały się Stany Zjednoczone Ameryki. Snując dzieje dyplomacji w tym stuleciu, Kissinger buduje zarazem narrację uzasadniającą amerykańską hegemonię w świecie. Daje też radę na przyszłość. „Tradycyjny amerykański idealizm – pisze – powinno się połączyć z głęboką analizą współczesnej rzeczywistości i na tej podstawie zbudować użyteczną definicję amerykańskiego interesu narodowego”.

Czy tak zawsze było? Kissinger nie jest bezkrytyczny w swej ocenie drogi przebytej przez USA. Krytycznie ocenia izolacjonizm po pierwszej wojnie światowej. Za wielki błąd uważa znalezienie się w „grzęzawisku”, jakim dla USA okazał się Wietnam. W sumie jednak książka stanowi apoteozę realistycznej polityki Stanów Zjednoczonych, szczególnie – ale nie wyłącznie – w latach, w których autor sterował tą polityką.

Opublikowana dwadzieścia dwa lata później książka o porządku światowym wraca do analizy historii, ale głównie wybiega myślą ku przyszłości. Kissinger wykłada w niej swój pogląd na to, jak powinien być kształtowany porządek światowy oparty na amerykańskiej dominacji w świecie, w którym ukształtowany w XVII wieku i oparty na uznaniu suwerenności państw narodowych „ład wersalski” ulega przekształceniom w wyniku procesu międzynarodowej.

W porządku światowym ukształtowanym po zakończeniu „zimnej wojny” trwa rywalizacja mocarstw, przy czym Kissinger trafnie wskazuje na to, że głównym rywalem Stanów Zjednoczonych są obecnie Chiny. Punkt ciężkości polityki międzynarodowej przesunął się z Europy do Azji. „Stany Zjednoczone i Chiny są niezbędnymi filarami światowego ładu” – pisze Kissinger. Autor opowiada się polityka równowagi i partnerstwa między obu mocarstwami. To stanowi najciekawszy wątek jego analizy. Oznacza on odrzucenie pokusy izolowania i osłabiania Chin, szukanie drogi współpracy z nimi dla zachowania i umocnienia pokojowego ładu międzynarodowego. Tym stanowiskiem Kissinger dystansuje się jednoznacznie od amerykańskich „jastrzębi”.

Czy jednak we wszystkim jest wolny od imperialnego myślenia? Zdumiewające jest podejście autora to największego fiaska polityki amerykańskiej w XXI wieku, jakim była interwencja wojskowa w Iraku. Autor broni tej decyzji dowodząc, że „Ameryka zareagowała na wzbierającą falę radykalnego islamskiego uniwersalizmu, potwierdzając uniwersalność własnych wartości i własnej koncepcji porządku światowego”. Co to ma wspólnego z prawdą historyczną? Saddam Husejn był krwawym dyktatorem, ale nie był radykalnym islamistą. 

To raczej po jego obaleniu (i powieszeniu) radykalny islamizm stał się groźną siłą – nie tylko zresztą w Iraku. Kissinger z dumą mówi, że poparł decyzje o zbrojnej interwencji w Iraku i deklaruje „swój nieustający szacunek i osobistą sympatię dla prezydenta George’a W. Busha”. Jest w takim stanowisku raczej odosobniony. Uderzenie na Irak spotkało się z surową krytyką sędziwego nestora amerykańskiego realizmu George’a F. Kennana. Wybitnego znawcy spraw wojskowych Samuela P. Huntingtona, a także – choć z pewnym opóźnieniem – Zbigniewa Brzezińskiego. Głosząc pochwałę tej interwencji, Kissinger ujawnia podstawowa słabość swojej interpretacji „nowego realizmu”, który – w odróżnieniu od klasycznego – miałby cechować się połączeniem myślenia w kategoriach racji stanu z demokratycznymi wartościami. 

Te ostatnie przywołuje wtedy, gdy jest to wygodne z punktu widzenia mocarstwowej polityki USA. Dlatego popierał puch Pinocheta w Chile, a później obalenie siłą irackiego dyktatora.

Wobec rosyjskiej agresji przeciw Ukrainie

Agresja rosyjska przeciw Ukrainie postawiła Kissingera przed wyzwaniem intelektualnym i politycznym. Jej potępienie nie wymagało od niego szczególnej odwagi, gdyż było powszechne w całym niemal demokratycznym świecie. Nie tylko łamało brutalnie prawo międzynarodowe, ale także stanowiło zagrożenie dla uformowanej po zimnej wojnie stabilizacji w Europie.

Kissinger nigdy nie zaakceptował rosyjskiej agresji i w odróżnieniu od niektórych innych przedstawicieli kierunku realistycznego (zwłaszcza John J. Mearsheimer) nie krytykuje amerykańskiego poparcia udzielonego Ukrainie, ani też wcześniejszego rozszerzenia NATO na wschód. Postuluje wręcz przyjęcie Ukrainy do NATO – rzecz prosta po uprzednim zakończeniu wojny. 

Zarazem jednak niemal od początku rosyjskiej agresji optuje za wynegocjowanym rozwiązaniem pokojowym, w ramach którego Rosja wycofałaby się z wszystkich terenów zajętych po 22 lutego 2022 roku, ale przyszłość pozostałych obszarów oderwanych od Ukrainy w 2014 roku (w tym Krymu) podlegałaby negocjacjom. Rozwinął to stanowisko w wywiadzie udzielonym pismu „The Spectator” 17 stycznia 2023 roku. Ukraina – zarówno rządzący, jak zdecydowana większość społeczeństwa – daleka jest od przyjęcia takiego scenariusza. Liczy na pełny sukces militarny i w konsekwencji także polityczny. Czas pokaże, kto w tym sporze okaże się większym realistą.

Jedenaście lat temu, w wywiadzie udzielonym „Polityce” Kissinger tak wypowiedział się o roli przywódców politycznych.

„Społeczeństwa idą naprzód dzięki przywództwu ludzi, którzy mają odwagę mierzyć się z nieznanym i potrafią dźwigać ciężar samotności do czasu, aż społeczność zrozumie ich cel i ich wesprze”.

To można odczytać jako motto jego długiego i ciekawego życia.

Jerzy J. Wiatr

Poprzedni

Beton sam się zaczął wykruszać?

Następny

Jak pomagać?