8 listopada 2024

loader

Poparzone wrzątkiem

Z wielką radością informujemy, że „Dziennik Trybuna” objął swoim patronatem wydanie drugiego tomiku poezji wrocławskiej poetki Bianki Kunickiej-Chudzikowskiej „Poparzone wrzątkiem”. Niebawem trafi on na półki.
Tym wszystkim, którzy znają poprzedni tomik Bianki Kunickiej-Chudzikowskiej – „Pobrudzone szminką”, nie trzeba jej poezji rekomendować. Tych którzy radość ze spotkania z wierszami Autorki mają jeszcze przed sobą, serdecznie zachęcamy do sięgnięcia po oba tomiki.
„Pobrudzone szminką” spotkały się z bardzo żywiołową reakcją czytelników, którzy tym samym zadali kłam teoriom, że poezja to gatunek literacki, któremu trudno się przebić. Wysokie oceny w czytelniczych plebiscytach, w tym także w rankingu „Brakująca litera” organizowanym także pod (między innymi) naszym patronatem, a także ich aktywność w mediach społecznościowych, pokazują że wrażliwość na mowę wiązaną nie zanikła, a poezji po prostu potrzebujemy. Jesteśmy pewni, że „Poparzone wrzątkiem” ten sukces przewyższą.
Tymczasem, dla zachęty, publikujemy skromną próbkę twórczości Autorki.

Redakcja „DT”

– ktokolwiek widział ktokolwiek wie –

szukam siebie bo zaginęłam
uprasza się wszystkich o pomoc
nie ma mnie w domu ani pracy
nie przyszłam na spotkanie
nie oddałam pożyczonych książek
podobno widziano mnie w pobliżu kościoła
ale to raczej niemożliwe
tak daleko bym się nie zapuściła przecież
ktoś twierdził że się modliłam
podobno w myślach ale było słychać
i niby przepełniała mnie miłość
taka że aż nie mogłam oddychać
byłam też ponoć bardzo blada
niewyspana i lekko szalona
nie miałam niczego na sobie
oprócz baśniowego ogona
ktokolwiek widział ktokolwiek wie
niech nie dzwoni i nie ujawnia
niech mijając zajrzy głęboko w oczy
żeby sprawdzić bo ja może umarłam

– śmierć –

jeśli już przyjdzie ta śmierć nieproszona
to niechaj zrobi to dla mnie
i niech przywdzieje męskie ramiona
którymi mnie mocno zagarnie
niech pieści czule i szepcze słodko
ciągnie za włosy całuje brzuch
chcę w tych objęciach umrzeć idiotką
co niby nie wie, że to zły duch
i tak oboje trwając w uścisku
oszukujący siebie wzajemnie
pieszcząc namiętnie chciałabym sprawić
by śmierci także było przyjemnie

– drogi panie którego nie było –

drogi panie którego nie było
piszę do ciebie z pretensjami
bo nasze życie dziś wyśniłam
mieliśmy domek pod lipami
nie wiem kim jesteś jak wyglądasz
lecz zachowałeś się jak złodziej
przyszedłeś we śnie i ukradłeś
przetrzymywane serce w chłodzie
i teraz nie wiem gdzie cię szukać
ono gdzieś samo i rozpacza
choć nie ma ciebie mam twą duszę
już rozpisana droga nasza
gdzie jesteś drogi i co czynisz
kogo w ramionach swoich skrywasz
jak mam ci teraz to przekazać
że tu bez ciebie dogorywam
zrozum że gdy cię już poznałam
zaczęłam przeogromnie tęsknić
bo choć znam duszę chcę tez ciała
mam jego dotyk już w pamięci

– spotkanie –

a gdybyśmy się nie spotkali
przecież świat nadal by wirował
może trochę wolniej i smutniej
może ciszej by oddychały drzewa
a gdybyś mnie pokochał
przecież świat też by nadal istniał
może nawet trochę szybciej i weselej
może drzewa zachłystywałyby się
naszym przyśpieszonym oddechem
jednak tak się nie stało
świat wiruje jak wirował
ani trochę nie zwolnił i nie posmutniał
a drzewa sobie cichutko oddychają
w takt moich głośnych westchnień

– efekt motyla –

spotkanie dwóch par oczu które się minęły
wyryło w wyobraźni obraz ciał splecionych
gdyby nie to że każde szło w asyście bliskich
przystanęliby nagle ginąc w spojrzeń toni
lecz nie dane im było choć dusze krzyczały
i dalej iść musieli mimo serc wołania
wiedzieli że być może już nigdy nie dojdzie
do wyszeptanych rozmów czy choćby spotkania
na zawsze już zostanie w ich skarbcu pamięci
symbolizm tejże chwili która będzie mamić
on ruszył w jedną stronę ona poszła w drugą
zupełnie bez znaczenia że sobie pisani

– jeśli –

jeśli się stanie że odejdę pierwsza
to wyrzuć proszę wszystkie rzeczy po mnie
ja ci zostanę przecież w moich wierszach
tęsknij w milczeniu pożegnaj mnie skromnie
lubiłam morze srebrzysty chłód fali
gdy spojrzysz na nie to jakbym tam stała
tchnę w ciebie siłę jakbyś był ze stali
więc nie płacz po mnie jak ja bym płakała
polecę w gwiazdy gdzie zawsze znikałam
zbierając z nieba niebieskie migdały
dawniej w marzeniach je pielęgnowałam
kiedy tam wrócę sprawdzę czy dojrzały
gdy zjesz czereśnie powąchasz konwalie
od których zawsze mi szumiało w głowie
cudne piwonie śnieżnobiałe dalie
poczujesz wtedy że myślę o tobie
w szumie drzew które burza rozhulała
w śniegu w zamieci w wiosennym powiewie
w każdym z miejsc będę bezgłośnie wołała
wszędzie tam będę czekała na ciebie

– samotność –

samotność przychodzi wcale nie proszona
nasłuchuje pod drzwiami każdego szelestu
bo w ciszy czuje się po stokroć swobodniej
nie znosi radosnej muzyki ani telefonów
akceptuje romanse i płaczliwe wiersze
uwielbia te ze smutnym zakończeniem
chętnie czyta stare listy i ogląda zdjęcia
rozsiada się wtedy wygodnie i czeka
aż obrazy rozpędzą myśli przyśpieszając oddech
podchodzi znienacka i zachłannie całuje
matczynym gestem przytula do piersi
obiecuje dozgonną przyjaźń i lojalność
i że nie opuści nigdy aż do śmierci
rozściela pościel wiesza gwiazdy w oknie
atmosfera się robi naprawdę miłosna
przylega blisko ciałem wpatrując w źrenice
i czeka na decyzję czy ma pójść czy zostać

– neologizm –

możemy się kochać ale tylko wierszem
ta miłość nasza tak pięknie pisana
od jej natchnienia przechodzą mnie dreszcze
które wyzwala dusza rozedrgana
ja rozbudzę twe zmysły zgrabną metaforą
ty nakarmisz mi myśli czułym epitetem
anaforą podkreślę co do ciebie czuję
wykrzyknieniem mnie uznasz za piękna kobietę
uosobieniem omówię z różą naszą przyszłość
onomatopeją zapukasz do drzwi pełną siłą
ja przywitam cię w progu depcząc wątpliwości
ot taki neologizm stworzony przez miłość

– czy –

spotkali się za późno bo czas nie chce czekać
śmierć już przywołuje ciała i sumienia
on srebrnopióry gołąb ona gołębica
nie umieją ujarzmić rozkwitu pragnienia
chcąc utulić to drugie poczuć bliskość lica
żadne już w to wiary w swoim sercu nie ma
skóra wypłowiała jak stara spódnica
przygniata ich niebo i przyciąga ziemia
lecz powiew wiosenny uciekinier czasu
posadził w umysłach ziarenko przeczucia
które niczym z mitycznej krainy parnasu
puściło nieśmiało dzikie pędy czucia
podlane pragnieniem wśród pamięci grządek
wybuchło rozkwitem z siłą namiętności
teraz się okaże czy stłamszą rozsadek
czy stchórzą wybierając starość w samotności

– napisana miłość –

napisana miłość jest taka wygodna dla poetów
nie wymaga kupna chleba czy zrobienia prania
łatwo oddać prym myślom które wartko płyną
kreśląc arabeski na płótnie kochania
rozdawać hojnie nadzieję zapewnienia śluby
zgrabne esy floresy zakorzeniać w jaźni
wzburzać krew i kunsztownie przyozdabiać słowa
światy równoległe z precyzją budować
zamieszać patykiem w kipiących uczuciach
zmysłowo panierować nagą psychę w chuciach
poeci są jak huby żerując na duszach
ich skuteczna strategia setki łez wydusza
i bez precedensu artystów paradoks
choć sami często ślepi to innych prowadzą

– dziewczynka –

w nocy odwiedza mnie dziewczynka
wtula się we mnie prosząc o miłość
opowiada o swoich marzeniach
przypomina o tym co było
jakaś taka znajoma ta mała
z blizną na nosie i piegami
kolor włosów jakby znany
i porusza podobnie ustami
opowiada o sobie otwarcie
chyba tego jej nawet zazdroszczę
dba o swoje pragnienia uparcie
tak jak ja się o moje nie troszczę
może zdołam jej pomóc być sobą
przeprowadzę przez życie za rękę
może wtedy ta mała dziewczynka
zechce mi się tym samym odwdzięczyć

– * –

mądre słowa filozofia w małym palcu
sto cytatów od cholery dobrych książek
te rozmowy i dyskusje w chmurach dymu
egzystencja merkantylizm seks pieniądze
ręka w formie sprawne oko zręczne pióro
obraz zdjęcie szkic piosenka kilka wierszy
krytykanctwo jad cynizmu i skok w chmury
wyścig z czasem kto już sławny kto najlepszy
dokąd kurwa drodzy państwo my idziemy
z kim ścigamy o co walka i zawody
czy naprawdę tylko tego w życiu chcemy
umrzeć teraz kiedy jeszcze czas być młodym

 

Tadeusz Jasiński

Poprzedni

Konstytucja – zasada sprawiedliwości społecznej

Następny

Kumple wypłacają sobie krocie

Zostaw komentarz