2 grudnia 2024

loader

„Romantyczność” a intelekt

Choć Maria Janion ogłosiła w 1989 roku „koniec paradygmatu romantycznego” w Polsce, ani poezja, ani myśl romantyczna, ani też pewien rodzaj romantycznej obrazowości, emocjonalności, wyobraźni nie zniknęły z horyzontu polskiej kultury.

Nie zniknęło też zainteresowanie wielkimi romantykami, ich dziełem i biografiami. Wystarczy od czasu do czasu wejść do dobrej księgarni czy zajrzeć do rozmaitych bibliografii w pismach literackich, by co rusz natrafić na nowe prace dotyczące polskiego romantyzmu. Także romantyczne dramaty, pod dłuższym okresie absencji na scenach, znów się na nich nieco częściej pojawiają. Do wydawnictw, które mają szczególną zasługę w dziele budowania i krzewienia wiedzy o spuściźnie polskiego romantyzmu należy toruńskie Wydawnictwo Naukowe UMK, które jakiś już czas temu ( w 2014 roku, ale tego typu dzieło nie ma cech wydawniczej „jętki jednodniówki”, lecz wartość w ponadczasową) przygotowało cykl tomów poświęconych Zygmuntowi Krasińskiemu, którego pozycja w „trójcy Wieszczów”, obok Mickiewicza i Słowackiego, zawsze była „najsłabsza”, mimo rezonansu jego dwóch wielkich dramatów, „Irydiona” i „Nieboskiej komedii” oraz wagi intelektualno-kulturowej jego potężnej spuścizny epistolarnej.
Kwestia miejsca czy „rangi” Krasińskiego nie jest nowa. Mam w swojej prywatnej bibliotece „Album pisarzy polskich” wydany okazale (jak na owe czasy) i uroczyście przez Bibliotekę Narodową w 1956 roku pod redakcją Władysława Bieńkowskiego, gdzie pośród „wszystkich świętych” polskiej literatury, od Mikołaja Reja do Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego. Nie ma w nim Zygmunta Krasińskiego, choć jest – w roli pisarza-twórcy literatury pięknej – Joachim Lelewel. Co prawda, rytualnym wręcz powodem nieobecności Krasińskiego w tym gronie był jego „arystokratyczny, reakcyjny światopogląd”, ale podobny światopogląd przypisywany Sienkiewiczowi nie przyniósł podobnego efektu w jego przypadku i twórca „Trylogii” obok innych pisarzy epoki pozytywistycznej we wspomnianym albumie figuruje. Zapewne nie bez wpływu na recepcję Krasińskiego było to, że w odróżnieniu od Mickiewicza czy Słowackiego był on bardziej dramaturgiem i myślicielem niż poetą-„śpiewakiem” („ja śpiewak..” – Adam Mickiewicz, „Dziady”) i w szerokim obiegu poetyckich cytatów nie funkcjonuje, nie krąży ani jeden jego „kultowy” wiersz, ani jeden „kultowy” fragment poetycki, jak to ma miejsce w przypadku zwłaszcza Mickiewicza, ale także, w nieco mniejszym stopniu, Słowackiego. Nie da się zaprzeczyć, że poezja (w sensie: wiersz) Krasińskiego nie ma cech łatwo wpadającej w ucho soczystej poezji do recytacji i wzruszeń. Nawet Adam Hanuszkiewicz, który potrafił zrobić „romantycznego śpiewaka” nawet z hermetycznego Norwida (głośne widowisko „Norwid” w Teatrze Narodowym w latach siedemdziesiątych), stworzył widowisko „Mickiewicz”, a „Balladyną” z hondami wprowadził Słowackiego do popkultury, nie podjął się podobnego zabiegu z Krasińskim, choć „Nieboską” wystawił.
Trudno też sobie wyobrazić, by sienkiewiczowski „Latarnik” uległ podobnie intensywnemu wzruszeniu jak to, które przeżył przy lekturze „Pana Tadeusza”, gdyby w przesyłce, która do niego dotarła, znalazł tom wierszy Krasińskiego lub edycję „Nieboskiej komedii”. Dla mnie osobiście, momentem, w którym przełamała się we mnie obcość wobec Krasińskiego, była fascynacja światem „Nieboskiej” i „Irydiona”(bez uważnej lektury nawet jednego wiersza poety!), ale także ta dawna chwila, w której Krzysztof Rutkowski wskazał mi na listy Krasińskiego, jako na jedno z największych dzieł literatury XIX wieku, jako na „największą powieść romantyczną”.
Tom, który przedstawiam, otwiera wspomniany cykl, poświęcony jest właśnie aspektowi „myśli romantycznej” w postaci i dziele Zygmunta Krasińskiego. „Zapewne to największy polski intelektualista pośród romantyków” – napisała zacytowana we wstępie Alina Kowalczykowa, zarysowując jego sylwetkę jako filozofa, który miał ambicje „ogarnięcia złożonego okresu europejskiej myśli romantycznej” i połączeniem go z zakorzenieniem w konserwatyzmie i powinnościach wobec kraju. „Krasiński wypracowuje – napisał autor wstępu Mirosław Strzyżewski – ciekawy zespół wyobrażeń i refleksji historiozoficznych, religijnych i estetycznych w pismach dyskursywnych oraz literackich (…)”. „Ich forma otwarta, fragmentaryczność, często także brak spójności i logicznej przejrzystości, znakomicie oddają hermeneutykę romantyzmu jako formacji próbującej „wyrozumieć i zgłębić” utajone, sakralne, mistyczne i fizykalno-przyrodnicze komponenty świata i kosmosu, w którym istniejemy”. Strzyżewski zwraca uwagę na kilka cech myśli-obsesji Krasińskiego: na stałe napięcie między bytem ku śmierci, odchodzeniem, rozkładem, a narodzinami form nowych. Chyba nikt tak trafnie i dobitnie jak Krasiński nie oddawał „czasu dynamicznych przemian, epoki zawieszonej na chwiejnym „diabelskim moście” między encyklopedyczną stagnacją „oświeceniowego rozumu” a nowoczesnym progresywizmem, który rozbujał jak fale na wietrze dotychczasowy porządek aksjologiczny”. Drugą cechą Krasińskiego było to, że nikt tak jak on nie oddawał myśli w nieustannym ruchu, drganiu, wibracji i przemianach, a także w sprzecznościach targających samym poetą, który jednocześnie krytykował „oświecony rozum” i wybitnie nim władał, polemizował z heglizmem, ale w znacznym stopniu się nim kierował (zwłaszcza słynną „triadą”). Także jego prawowierna, konserwatywna religijność katolicka pełna była wewnętrznych pęknięć. Bał się rewolucji, progresywizmu i demokratyzacji społeczeństwa, ale widział ich nieuchronność, ulegając nawet pewnej nimi fascynacji „Krasiński znakomicie oddaje dylemat dziewiętnastoletniego świata, w którym rodziła się nowoczesność. Nasza nowoczesność” – konkluduje autor wstępu i dobrze tym wprowadza czytelnika w problematykę szkiców składających się na tom.
Otwiera go szkic Olafa Krysowskiego o gnostyckich aspektach twórczości Krasińskiego. Dalej Michał Sokulski napisał o apokaliptycznej wizji dziejów w „Nie-Boskiej komedii”, Iwona Łapińska o idei apokatastazy w „Irydionie”, czyli „zniesieniu piekła”, Agata Wąsacz o postaci Napoleona w pismach Krasińskiego, Grzegorz Kubski o „historii zbawienia” w „Psalmach przyszłości”, Włodzimierz Toruń o jego stosunku do pontyfikatu Grzegorza XVI („Pęknięta kopuła?”), Magdalena Saganiak o tym, co pisał poeta Krasiński o poezji Słowackiego, Bartłomiej Kuczkowski o „Magnetyczności” Krasińskiego, czyli o jego stosunku do ówczesnej mody na magnetyzm. Adrian Kołtoniak opisał recepcję twórczości Krasińskiego z „Tygodniku Ilustrowanym” w latach 1896-1907, co przy okazji przybliża wiedzę także o ówczesnej jej recepcji w ogólności, Henryk Gradkowski napisał o Krasińskim w recepcji jego wybitnego badacza Juliusza Kleinera, Gabriela Matuszek przybliżyła powieść biograficzną „Krasiński” Aliny Świderskiej z 1939 roku, a Marcin Lutomierski pokazał poetę w zwierciadle emigracyjnych, londyńskich, powojennych „Wiadomości”. Komu rekomendować tę lekturę? Ile osób może interesować twórczość i postać Zygmunta Krasińskiego? To pytania retoryczne, ale przecież kiedyś także poza moim wyobrażeniem było takie zainteresowanie. A jednak stało się. Stał się dla mnie jednym z najważniejszych autorów z kręgu dawnej literatury polskiej, twórcą tak przenikliwym i proroczym, że ciągle całe obszerne fragmenty jego dzieł można czytać jako prefiguracje naszej współczesności. Mickiewicz był od niego większym poetą, pisał piękniejsze wiersze, piękniej jako poeta „śpiewał”. ale jego tak współcześnie jak Krasińskiego jednak się nie czyta. Jeśliby więc ktoś chciał na nowo układać hierarchię wielkich polskich romantyków, powinien to poważnie wziąć pod uwagę.
„Zygmunt Krasiński. W świetle i cieniu myśli romantycznej”, pod red. Mirosława Strzyżewskiego, Wydawnictwo Naukowe Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, 2014, str. 276, ISBN 978-83-231-3274-5

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Wacław Berent w nowoczesnej maszynce odczytań

Następny

Na pomoc psim bezdomniakom

Zostaw komentarz