9 grudnia 2024

loader

Sequel myślowy

W 1997 roku ukazał się tom Andrzeja Mencwela, wybitnego historyka i antropologa kultury, „Przedwiośnie czy Potop. Studium postaw polskich w XX wieku”.

Ten obszerny, pięćsetstronicowy zbiór szkiców-esejów podejmował kluczowe zagadnienia duchowości polskiej rozumianej rzecz jasna nie religijnie, lecz jako splot kwestii kluczowych dla polskiego życia społecznego, intelektualnego, politycznego w ujęciu kilkorga ważnych postaci z kręgu polskiej inteligencji oraz jednego ważnego ośrodka o charakterze instytucji. Swój zbiór rozpoczął Mencwel od pytania „czego Polacy potrzebują?” i od odwołania się do kanonicznego dla kompleksu polskiego „Wesela” Wyspiańskiego, po czym przewędrował przez owe węzłowe zagadnienia, od dylematów Stefana Żeromskiego (tytułowe „Przedwiośnie czy Potop”), poprzez myślenie i postawę Marii Dąbrowskiej, zwłaszcza w świetle jej „Dzienników”, „świadectwo „Płomieni” czyli myśl Stanisława Brzozowskiego, fenomen paryskiej „Kultury” i jej kręgu, współtworzonego przez Juliusza Mieroszewskiego, Witolda Gombrowicza i Czesława Miłosza, aż po myślenie i postawy Leszka Kołakowskiego, Bronisława Baczko i Stefana Żółkiewskiego.
Blisko ćwierć wieku po publikacji tej ważnej książki do okazja w sam raz by do niej powrócić i przymierzyć przemyślenia Mencwela na temat tego kompleksu zagadnień do czasu teraźniejszego, ale póki co nakładem Krytyki Politycznej ukazała się kontynuacja tamtego tomu „Przedwiośnie czy Potop (2)”, z podtytułem „Nowe krytyki postaw polskich”. Autor po części nawiązał do poprzednich swoich bohaterów, Żeromskiego, Brzozowskiego, Dąbrowskiej i kręgu „Kultury”, dobudowując nowe przemyślenia, ale dodał też odniesienia do nowych postaci, Janusza Korczaka, Jana Strzeleckiego, a także Tadeusza Kantora, choć to tylko niektóre postacie przywoływane w tym tomie.
Szerzej też niż w poprzednim tomie nawiązał do „antropologii sienkiewiczowskiej”. Odniósł się też – w aspekcie tytułowych „postaw polskich”, do kwestii ukraińskiej, w tym przez pryzmat filmu „Wołyń” Wojciecha Smarzowskiego, do wizji polskości w świetle pisarstwa Jarosława Marka Rymkiewicza (m.in. „Kinderszenen”). Uwieńczeniem tomu jest szkic odnoszący się do „Ksiąg Jakubowych” Olgi Tokarczuk. Wątki cząstkowe podejmowane przez Mencwela są liczne, a zastosowane argumenty zróżnicowane. Zastanawia się n.p. czym jest „lud polski”, jaka jest relacja między Polską Ludową a „Polską Ludową”, co o naszej najnowszej historii opowiada głośna kilka lat temu „Prześniona rewolucja” Andrzeja Ledera, czyli rzecz o naszej „nowej genealogii” społecznej i kulturowej, o „zakłamywaniu rewolucji”, jaka dokonała się w Polsce między 1939 a 1956 rokiem.
„Rozstęp pomiędzy ciałem polskiej rewolucji a jej duchem, pomiędzy klasami dominującymi a upowszechnianym imaginarium symbolicznym, między strukturą a propagowanym wzorem kultury, jest jednak coraz większy i grozi historyczną zapaścią – napisał Mencwel – Dlatego nie ma chwili do stracenia i narastającą, stale powiększaną przez reakcję pustkę trzeba wypełniać odpowiednimi, czyli postępowymi sensami.
Nie da się tego zrobić przez pomijanie dramatycznych doświadczeń Polski Ludowej, chociaż można ją zapisać w cudzysłowie”.
Zastanawia się też Mencwel nad współczesnym sensem marksowskiego pojęcia „klasy dla siebie” czy nad dylematami tożsamości. Jakby na przekór powszechnej dziś „niepopularności” pisarstwa Żeromskiego, która w ciągu minionego ćwierćwiecza na pewno się pogłębiła, Mencwel jest niezmiennie wierny twórcy „Przedwiośnia” i to niechybnie nie z powodów sentymentalnych, choć i tego czynnika nie można wykluczyć.
Widzi bowiem w Żeromskim pisarza ciągle w jakiejś warstwie niezdezaktualizowanego, a jego wizja „szklanych domów” ciągle wydaje mu się nośna, jako metafora utopij, które nadal są potrzebne, a za najistotniejsze współcześnie brzmiące przesłanie tego pisarza widzi w postrzeganiu „całego świata jako jednego długiego szeregu problemów etycznych”.
Znajduje nawet ciekawe powody do napisania szkicu o „Urodzie życia”, powieści jakże często uważanej za jedną z najbardziej passé w dorobku Żeromskiego, za staromodny romans z bardzo staromodnym sposobem ujęcia patriotyzmu i określa ją nawet jako „Polską „Szkołę uczuć”.
Jakby dla kontrapunktu przechodzi Mencwel od „starego Żeromskiego” i jego „szklanych domów” do „Kryształowego pałacu” współczesnego nam wybitnego filozofa Petera Sloterdijka, którego krytykuje jako „reakcjonistę”, krytyka społeczeństwa bezpieczeństwa socjalnego. A czy można jeszcze coś nowego wydobyć z odwiecznego (dosłownie: to już przeszło wiek jak się toczy) sporu o Sienkiewicza, zapoczątkowanego głównie przez Brzozowskiego słynną „antysienkiewiczowską” kampanią na łamach pisma „Głos”?
Czy można wyczytać z niego coś jeszcze interesującego dla nas? Może nie są to spostrzeżenia całkiem na nowo oświetlające ten kanoniczny spór w polskiej kulturze, ale kilka zagadnień Mencwel interesująco niuansuje.
Odrywa się n.p. od motywu Sienkiewicza jako piewcy szlachetczyzny i jej popłuczyn czy od krytyk jego „artystycznej obcości”, ale zwraca uwagę także na inny aspekt, na „aspołeczność” twórczości Sienkiewicza, polegającą na „uznaniu w świecie tylko tych reguł, które sam założył”.
Przypomina też, że spór o Sienkiewicza toczył się na łamach dwóch pism o diametralnie odmiennym charakterze i pozycji na ówczesnym rynku prasowym: burżuazyjnego, relatywnie bogatego „Kuriera Warszawskiego” wydawanego przez „mydlarzy z Karowej” i biednego „Głosu”, edytowanego przez „oberwańców z Powiśla”, co miało dodatkowe, konkretne przełożenie na siłę perswazyjną obu ścierających się stron.
Bardziej jeszcze niż Żeromskiemu wierny jest Mencwel Brzozowskiemu, któremu poświęcił nie tylko liczne artykuły, ale także syntetyczną pracę „Stanisław Brzozowski.
Postawa krytyczna. Wiek XX” (2014). A że uważa za pożyteczne testowanie tego filozofa przez konfrontowanie go z innymi, więc poczynił też „próbę porównawczą”, zestawiając paralelnie jego „Pamiętnik” z „Pamiętnikiem” Janusza Korczaka, co dało naprawdę godne uwagi konkluzje. „Zawsze nasz współczesny”, tekstem o takim tytule poświęconym Brzozowskiemu kończy Mencwel „pakiet” tekstów mu poświęconych i ów tytuł wydaje się być nie słabnącym wyznaniem wiary w tego myśliciela.
Twórczość Marii Dąbrowskiej wydaje się być dla Mencwela interesująca jako przydatna do badania tego, co można określić jako „substancję polskości”. Twórczyni „Nocy i dni” zdaje się być dziś nawet bardziej jeszcze na marginesie niż starszy o pokolenie Żeromski i to mimo wysiłków takich badaczy jej prozy jak Kazimierz Wyka, Tadeusz Drewnowski czy Henryk Bereza. A jednak Mencwel, tak jak oni, nie waha się uznać jej „Ludzi stamtąd” za „arcydzieło zapoznane”, którego walory analizuje obszernie i z drobiazgowością, która mogłaby w zdumienie wprawić heroldów mód i snobizmów literackich. Analizując „Chronotop „Ludzi stamtąd” pokazuje tę niepozorną na pozór prozę jako prawdziwy sezam znaczeń, w tym jako powieść o czasie i jego odmianach oraz o przestrzeni i relacjach między przestrzeniami. Znajduje też w swoim tomie miejsce dla „notorycznego socjalisty” Jana Strzeleckiego, dla zmagań intelektualnych jego „humanizmu socjalistycznego” z wulgarnym marksizmem.
Mencwel wraca też do „lekcji „Kultury”, formacji z którą był także osobiście związany i której dorobek, wybitnie wartościowy intelektualnie, poddawany jest ciągłym, w domenie wschodniej (ULB – Ukraina, Litwa, Białoruś) trudnym próbom politycznej praxis. Szkic „W kwestii „zakonu polskości”, choć nawiązuje do tekstu Juliusza Mieroszewskiego o bardzo starej metryce (1952) okazuje się być dobrym punktem wyjścia do rozważań o „zakonie polskości” w nowych warunkach Polski XXI wieku, od ponad 15 lat należącej do Unii Europejskiej.
Być może to rządy PiS i towarzysząca im nacjonalistyczna ideologia sprawiły, że ten z wolna znikający, jako problemat, z perspektywy myślenia o miejscu Polski w Europie, ale także w aspekcie „samooglądu polskiego”.
Pojawia się w tekście zagadnienie „reformy zakonu polskości”, także w kontekście ujęcia Gombrowicza (m.in. „Transatlantyk”). W tym tekście, podobnie jak w większości pozostałych, ze strony Mencwela nie ma konkluzji, stawia on bowiem raczej pytania niż tezy, a jeśli te drugie, to w trybie roboczym.
Jest natomiast podkreślenie otwartości kwestii polskości i dokonujących się w jej substancji przemian. „Jej „transsubstancjację” obserwujemy na co dzień, a właściwie w niej uczestniczymy. Nie można jednak powiedzieć, żeby została dokonana, dlatego ciągle trzeba jej dokonywać”. I ta konkluzja koreluje z kwestią „Parafiańszczyzny”, o której jest mowa w przedostatnim szkicu. Całość zamyka tekst o „Księgach Jakubowych” Olgi Tokarczuk jako o „Historycznej powieści współczesnej”.
To nawias „najmłodszy” metrykalnie, bo choć ta monumentalna powieść ukazała się już w 2014 roku, to dopiero po zeszłorocznej Literackiej Nagrodzie Nobla dla autorki zaczęto się jej dokładniej przypatrywać. Także i Mencwel pochyla się nad powieścią ze starannością i uwagą. Co jednakowoż wynika z „Ksiąg Jakubowych” ważnego dla idei i myśli przewodniej zbioru Mencwela?
Wydaje się, że częściowa odpowiedź na to zawiera się w finalnym akapicie i odnosi się do Oświecenia, rzecz jasna w relacji „Oświecenie a sprawa polska”: „Czym więc jest Oświecenie? Czy ono naprawdę się dokonało i minęło? To może są ostatnie, ale i pierwsze pytania, które zadaję po przebyciu tej „Wielkiej podróży przez siedem granic, pięć języków i trzy duże religie nie licząc tych małych”, ponieważ wielka powieść historyczna jest zarazem powieścią współczesną”. Przy czym w swoim zbiorze Mencwel nie dokonuje jednak aktualizacji na siłę, za wszelką cenę.
Nie stara się znajdować w dawnych dziełach wyłącznie aktualnych kontekstów. Wie przecież, że pisze także o historii kultury i myślenia, również o zjawiskach minionych i takich, które nie mają prostego i bezpośredniego przełożenia na nasz czas dzisiejszy. Warto zauważyć jeszcze jedną ważną konkluzję z lektury „Przedwiośnia czy Potopu”, implicite zawartą w pasażu poświęconym „prześnionej rewolucji”.
Otóż Andrzej Mencwel, przy całym swoim krytycyzmie w stosunku do tradycyjnej i współczesnej „substancji polskości” nie godzi się na odmawianie polskim dziejom narodowym sił wytwórczych zdolnych do wewnętrznej przemiany, czyli nie godzi się na uznanie, że tylko zewnętrzne czynniki i interwencje mogą skutecznie przekształcać i reformować Polskę i polskość.
To konkluzja chyba najbardziej zbieżna z naszą współczesną debatą i układem linii walczących frontów.
Andrzej Mencwel – „Przedwiośnie czy potop (2). Nowe krytyki postaw polskich”, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2019, str. 403, ISBN 978-83-66232-67-9

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Zanim nas ktoś rozjedzie

Następny

Faust i Mefistofeles na moskiewskim bagnisku

Zostaw komentarz