Takie wnioski wypływają z wyniku ostatnich wyborów parlamentarnych, w których ugrupowania nacjonalistycznej prawicy okazały się na tyle silne, że mogły przejąć władzę.
Jednak sformowanie rządu nie było łatwe i trwało nieco ponad miesiąc. Przeszkoda była jedna – skrajnie prawicowa mająca neonazistowskie korzenie partia Szwedzcy Demokraci. Co prawda jej nazwa jest dokładnym przeciwieństwem jej linii programowej, niemniej jednak – jak uważa szewc Fabisiak – w Polsce nie powinno to nikogo dziwić skoro mamy przecież Prawo i Sprawiedliwość.
Ostatecznie w poprzedni poniedziałek 17 października szwedzki parlament zatwierdził przywódcę Umiarkowanej Partii Koalicyjnej Ulfa Kristerssona na stanowisku premiera. Uzyskał on mandat kruchą większością zaledwie trzech głosów. Za jego kandydaturą opowiedziało się 176 deputowanych wobec 173 głosów przeciwnych. W efekcie w Szwecji działać będzie koalicyjny rząd mniejszościowy w skład którego oprócz Umiarkowanych wchodzą także Chrześcijańscy Demokraci i Liberałowie. Szewc Fabisiak zwraca jednak uwagę na to, że będzie to gabinet tylko formalnie mniejszościowy, ponieważ będzie wspierany przez Szwedzkich Demokratów. Na skutek obiekcji co do ich udziału w rządzie zyskali oni status nieproporcjonalny wobec swojego wyniku wyborczego na poziomie nieco powyżej 20 procent. Bez ich poparcia rząd nie będzie mógł niczego w parlamencie przeforsować, co oznacza, że owi nominalni demokraci będą faktycznie rządzić bez ponoszenia odpowiedzialności. Jak oświadczył ich lider Jimmie Akesson, jego ugrupowanie poprze rząd w tych kwestiach, które uzna za ważne a nie w tych, które rządowi akurat się podobają. Taka jest jednak specyfika demokracji parlamentarnej, gdzie czasem rządzi nie ten, kto wygrał wybory ale mniejszość dyktująca warunki rządzącym – zauważa szewc Fabisiak.
Wykorzystali kompleksy Szwedów
W przedwyborczej kampanii dominowały tematy imigracji oraz wzrastającej przestępczości co w odczuciu wyborców miało wywołać wrażenie jakoby obie te kwestie miałyby być ze sobą połączone. Przy czym Szwedzcy Demokraci wczuli się ponadto w narodowe kompleksy Szwedów. Szwecja była wielkim, bezpiecznym i odnoszącym sukcesy krajem – mówił Akesson dodając, że ma szansę taką stać się znowu, oczywiście wówczas, gdy wyborcy zagłosują na jego ugrupowanie.
Sprawy dotyczące tych dwóch wymienionych wyżej kwestii były również obecne w retoryce rządzącej socjaldemokracji. Musiały być, ponieważ nie dało się ich uniknąć. Przykładem mogą być słowa premier Magdaleny Andersson, która przyznała, że w ciągu ostatnich 20 lat nie udało się zintegrować imigrantów z pozostałą częścią społeczeństwa co sprowokowało tworzenie się gangów, narastanie przemocy i przestępczości. Mówiła też o tym, że nie chciałaby dopuścić aby w szwedzkich miastach powstawały Somalitown czy też Chinatown. Jednak pomimo tej samokrytycznej oceny socjaldemokracja nie mogła proponować tak daleko idących rozwiązań przed którymi nie wahała się nacjonalistyczna prawica. Szwedzcy Demokraci chcą ograniczyć do zera przyjmowanie nowych azylantów oraz zwiększyć liczbę deportacji. Aby zachować choćby pozory wiarygodności z takimi postulatami nie mogli wystąpić socjaldemokraci w związku z czym duża część wyborców zdecydowała się oddać swe głosy na tych, którzy mają konkretny, bardziej wyrazisty i trafiający w ich odczucia program.
Socjaldemokraci stracili władzę na własne życzenie
Na podstawie wypowiedzi pani Andersson szewc Fabisiak dochodzi do wniosku, że jej formacja utraciła władzę jakby na własne życzenie. I nie chodzi tu tylko o wspomnianą samokrytykę, która nieuchronnie prowokuje pytanie: a co wasze rządy robiły aby było lepiej? W grę wchodzi też kwestia szwedzkich aspiracji do NATO. Przyjęcie Szwecji do paktu blokuje Turcja domagając się ekstradycji kurdyjskich bojowników uznawanych przez Ankarę za terrorystów. W ten sposób socjaldemokratyczny rząd został postawiony przed potężnym dylematem: wydać Turcji ludzi, którzy w Szwecji znaleźli schronienie przed prześladowaniami czy też ustąpić uznając, że ważniejsze od utrwalanych przez lata humanitarnych pryncypiów jest członkostwo w NATO?
W opinii szwedzkich analityków i komentatorów w obliczu wyborów kwestia wstąpienia do NATO nie miała istotnego znaczenia, ponieważ za wstąpieniem optują wszystkie – od prawa do lewa – liczące się siły polityczne. Szewc Fabisiak choć oddalony od Szwecji o setki kilometrów ma w tej materii odmienny pogląd. Uważa mianowicie, że oddając swe głosy na ksenofobiczną prawicę część wyborców liczyła się z tym, że doprowadzi ona do deportacji przed czym mogłaby się wzdragać socjaldemokracja i dzięki temu usunięta zostanie przeszkoda utrudniająca Szwecji wejścia do NATO. Jasną deklarację w tej sprawie złożył w poniedziałek 24 października minister spraw zagranicznych w nowym rządzie Tobias Billstrm oświadczając, że rząd podziela zaniepokojenie Turcji co do uznawanej za organizację terrorystyczną Demokratycznej Partii Kurdystanu. Jednocześnie zaanonsował, że organizacje terrorystyczne nie mają prawa funkcjonować na terytorium Szwecji, co można odczytać jako wyraźny sygnał zgody na ekstradycję do Turcji kurdyjskich aktywistów.
Dołączenie do NATO przyczyniło się do wygranej prawicy
Szewc Fabisiak wyciąga z tego wniosek, iż perspektywa przynależności do NATO ugruntowała w Szwecji przejęcie władzy przez prawicowych nacjonalistów. Tym samym pakt NATO w pewnym stopniu jak gdyby przyczynił się do tego, że Szwecja dołączyła do zestawu europejskiej ksenofobicznych państw. Do tego grona, lecz już nie z powodu NATO, przymknęły ostatnio także Włochy, gdzie też rządzić będzie prawicowa nacjonalistyczna koalicja. Czy na tym koniec biorąc pod uwagę rosnące wpływy podobnego typu ugrupowań jak hiszpański Vox czy niemiecka Alternatywa dla Niemiec AfD? – zastanawia się szewc Fabisiak.