7 listopada 2024

loader

Urban

fot. wikicommons / red.

Jako dojrzała kobieta zaczęłam postrzegać Urbana jak małego wagarowicza z jesziwy. Prysnął na świeże powietrze, aby poszerzyć swoje horyzonty i poszerzać je innym, często w okrutny i zadziorny sposób.

Pozostał ślepy na część polskich resentymentów, na które niby Łyski z pokładu Idy, ślepa była polska inteligencja pochodzenia żydowskiego.  Nie był na nie ślepy ani Wałęsa-przewodniczący NSZZ „Solidarność” ani polski Kościół, który domagał się głowy Urbana za nazwanie Maksymiliana Kolbe antysemitą. Urban złożył dymisję ze stanowiska rzecznika rządu, twierdząc, że nie może wyrzec się swoich poglądów. Duchu! Ty mój duchu! Jakich poglądów? To nie poglądy, to fakty! Weźcie pierwszy lepszy z brzegu numer przedwojennego „Rycerza Niepokalanej”, wydawanego przez świętego Maksymiliana i tylko…- nie zwymiotujcie. Jako dziecko wiedziałam od swojej babci- gojki i od ojca Żyda, że Kolbe miał przedwojenną ksywkę „żydożerca”.

Urban napisał, że jego żydostwo wisi mu między nogami małym pokurczonym robakiem, na którego nie skusi się żadna ryba. Dla niektórych to nie był jednak robak, a co najmniej Moby Dick. Naiwność, jednak naiwność i wrażliwość Urbana mogła przerażać. Nikt nie chce być tym odrzuconym przez stado. I w Urbanie tkwiła- głęboko, głęboko- nadzieja, że zostanie zaakceptowany. To właśnie nazywam jego naiwnością.  Inteligencja oraz przekora Urbana sprawiały, że biegł do stada z wielkim jazgotem, aby zostać odrzuconym- ale na własnych warunkach. Fatalnie jest być milczącym pariasem, nie ma z tego żadnej zabawy! Znacznie lepiej być pariasem, z mordą od ucha do ucha…

„Odróżniam się od innych umiejętnością spadania na cztery łapy i szczerością. Nazywane jest to cynizmem.”- Powiedział Urban w wywiadzie-rzece, przeprowadzonym przez Martę Stremecką. Książka wyszła w 2013 roku. Urban miał 80 lat. Z tej perspektywy mógł powiedzieć, że zawsze spada na cztery łapy. Mógł natomiast zapomnieć o tym jak długie i niepewne były te loty w dół… Wywiad-rzeka jest przedni- bo szczery. Powiedziałabym, ze w paru miejscach słychać pokutne bicie się w pierś Urbana, a w innych czytelnika ociepla redaktorski nieśmiały uśmiech. Zapewne tą szczerość urbanową znowu urbanowi oponenci nazwaliby „cynizmem”. A to tylko… szczerość. Niewątpliwie bycie szczerym w kraju- gdzie część ludzi to ludzie o kręgosłupach z gówna, z wodą sodową albo tylko wódą w mózgach; konformiści, lodolizacze, nuworysze i tchórze; a dzisiaj w kraju PiS- szczerość to jest akt doniosły. Tak, Urban się wywyższał. Bo mógł. Ściągano go w dół, a on znowu robił swoje. Taki charakter. Co ciekawe, teraz chłopcy z prawicy, nie pozwalają Urbana umieścić w dole, który mu się należy jak psu zupa. W dole, czyli w grobie rodzinnym Urbanów na Powązkach Wojskowych.

Staram się nie gardzić ludźmi, bo to uczucie, które upokarza nie tylko ich, ale upokarza mnie, ale jednak- duchu, mój duchu!- gardzę. Semka. Kowalski. Winnicki. Semka, który dopiero, co dusił się chory na koronę i cała prawica się modliła, żeby nie odjebał pod respiratorem. Liźnięty przez śmierć, śmierdzący truchłem, rzuca się z wyżyn swojego wózka inwalidzkiego na martwego Urbana. 

Jest program #Jedziemy, gdzie robi się nagonkę na pogrzeb Jerzego Urbana: nie wolno pochować Urbana na Powązkach Wojskowych, bo to cmentarz dla polskich, a nie dla rosyjskich bohaterów. Mam polski dowód i Jerzy Urban jest moim bohaterem. Jest bohaterem wszystkich Polaków, którym felietonami otworzył oczy na bezprzykładne kurestwo obecnej Rzeczpospolitej, której „tupolewowej” legendy wszyscy staliśmy się zakładnikami. Boicie się, że duch Urbana z duchem Szendzielarza się wezmą za łby? Nie. Szendzielarz był koniarzem i hazardzistą koniarzem. Lubił wódkę i piękne kobiety, takie jak jego kochanka Lidia Lwow. Żywi czy martwi- Munio z Jurkiem- dogadaliby się. Nieładnie nakładać „prohibitio” bohaterom- szczególnie po śmierci. Oni należą już tylko do siebie. Jurek do Jurka. A Munio do Munia. Zniknęli.

Miałam dwanaście lat jak sięgnęłam po pierwszy numer tygodnika „Nie”.  Mimowolna outsiderka w pokręconym świecie. Dziewczynka-parias, gnojona przez rówieśników z nowymi krzyżykami na anilanowych sweterkach. Jerzy Urban sprawił wtedy- choć nie miał o tym pojęcia i pewnie miałby to kompletnie w nosie- że czytając jego teksty czułam się mniej samotna. Po prostu- mniej samotna. 

Izabela Szolc

Poprzedni

Polski „Kanał Sueski”

Następny

Kultura rozrywkoru zamiast zapierdolu