9 listopada 2024

loader

Wędrówka myśli po historii

Andrzej Żor bynajmniej obłąkany nie jest. Tytuł jego szkiców, rozważań („Zapiski obłąkanego”) przyjmuję jako rodzaj lekko makabrycznego żartu, który sygnalizuje postawę autora, polegającą na odcinanie się przez niego od wielu „oczywistych” poglądów na istotne kwestie społeczno-polityczne, zagadnienia historyczne, itd. Metafora „żółtych papierów” w jaką przyobleka się Żor ułatwia mu jednak formułowanie ocen niekonwencjonalnych, nieszablonowych, nieoczywistych.

Odwołanie się do casusu Piotra Czaadajewa, rosyjskiego myśliciela, który za wyrażenie poglądów sprzecznych z zasadami państwa cara Mikołaja I został formalnie uznany za obłąkanego jest może analogią zbyt mocną, ale niewątpliwie trafną co do kierunku i źródła inspiracji. Ideowe – by tak rzec – stanowisko formułuje autor we wstępnym tekście o „Tyranii motłochu”. To pozycjonuje jego poglądy w perspektywie bardzo aktualnej, jako że jeśli by wskazywać w historii (nie tylko Polski) okresy „tyranii motłochu” ( w żadnym razie nie należy utożsamiać tego pojęcia z „ludem” i innymi zbiorowościami nieelitarnymi), to wiele wskazuje na to, że z taką sytuacją mamy aktualnie do czynienia w Polsce, Europie i świecie. Jednak Żor, autor m.in. bardzo interesującej biografii Aleksandra Wielopolskiego („Ropucha, studium odrzucenia”, 2007), jest przede wszystkim doktorem historii, więc obszerny tom jego szkiców to w przeważającej mierze wędrówka po drogach i bezdrożach polskich przede wszystkim dziejów, wędrówka zakrojona na szeroką skalę, bo wędrowiec sięga z jednej strony XV wieku (czasy króla/królowej Jadwigi), z drugiej do historii najnowszej, właściwie jeszcze naszej bieżącej współczesności, która dopiero przeobraża się w historię, a pośrodku prowadzi przez wieki od XVI do XX. Na każdym z tych pól autor czuje się swobodnie, acz wiek XIX jest jego szczególną specjalnością i obiektem zainteresowania. Zakres problematyki podjętej przez Żora, różnorodność, szczegółowość i rozmiary materii faktograficznej i tematycznej sprawiają co prawda, że nie da się jej tu nawet lakoniecznie streścić, ale niektóre aspekty tej lektury możliwe są do odnotowania ad hoc. Żor przyjął dialogową, dubitatywną, czyli opartą na zasadzie wątpienia, formułę analizowania historii i opowiadania o niej. Wyraża się to nie tylko w sposobie ujmowania tematów w samych szkicach, ale także w zastosowaniu „aktualizujących”, datowanych datami z ostatnich lat (2017, 2018) dopiskach. Sygnalizują one traktowanie przez niego historii jako materii żywej, jako tworzywa, które nieustannie podlega rzeźbieniu, formowaniu na nowo, a co najmniej korygowaniu. Może się to niebezpiecznie kojarzyć z tzw. „polityką historyczną” uprawianą przez lata przez polską prawicę i kontynuowaną przez obecnie rządzącą formację. Takie skojarzenie byłoby jednak całkowicie nietrafne, opaczne. Wspomniana „polityka historyczna” nie polega bowiem na twórczym, opartym na zasadzie wątpienia myśleniu o historii, lecz na zatrzymaniu jej w wynikającym z bezkrytycyzmu pomnikowym, upozowanym bezruchu, w postaci wyidealizowanego fantoma. Na ukazaniu historii Polski upiększonej, upozowanej, ulukrowanej, uszminkowanej, wypreparowanej za pomocą eliminacji tych jej treści, które sprzeczne są z kłamliwą moralnie i fałszywą w aspekcie prawdy materialnej wizją narodowo-katolicką. Do koronnych przykładów takiej metody dziejopisarstwa można zaliczyć „pomnikowe” dzieło profesora Andrzeja Nowaka, autora ukazujących się aktualnie kolejnych tomów nowej syntezy historii Polski. Jego „rewizjonizm” polega na tym, że postanowił on de facto podjąć próbę „unieważnienia” dokonań dwóch ostatnich stuleci polskiej historiografii. Bogatą, zróżnicowaną wizję, formułowaną z bardzo różnych ideowo, ale zawsze naukowych pozycji, zastąpił odmianą „oleodruku”, „wsi potiomkinowskiej”, „pomnikiem chwały”, wyidealizowaną wizją polskich dziejów w duchu katolicko-narodowej poprawności, w której nie ma miejsca na pokazywanie innej niż „anielska” wizji narodu i w której nawet to, co było schorzeniem i patologią, jest aprobatywnie oswajane, o ile nie pomijane.
Andrzej Żor postępuje przeciwnie, dialoguje ze zdarzeniami i procesami historycznymi, rozważa za i przeciw, dostrzega blaski, ale widzi cienie, daleki jest od wszelkich uprzedzeń ideologicznych, nawet jeśli daje się zauważyć akcenty światopoglądu lewicowego. Nie przeszkadzają mu one jednak zachować bezstronności historyka. Autor „zapisków obłąkanego” dialoguje przy przyjęciu jednego tylko wyjściowego założenia: że kieruje się racjonalizmem. Tak jest gdy pisze o Jadwidze, o czasach Stefana Batorego, o wieku XVII, o czasach saskich i Konstytucji 3 Maja, czasach odzyskiwania niepodległości, II Rzeczypospolitej, czy o historii po 1944 roku, a to tylko kilka spośród wielu dziesiątków podejmowanych wątków. Wystarczy zajrzeć do pomieszczonego na końcu książki indeksu nazwisk, by przekonać się z jak dużym rozmachem zakrojona jest ta „wycieczka” w przeszłość. Bardzo zachęcam do tej myślowej wędrówki po szlakach polskich dziejów w towarzystwie Andrzeja Żora.
Andrzej Żor – „Zapiski obłąkanego”, wyd. Redakcja „Res Humana”TKŚ, Warszawa 2019, str. 328, 978-83-941094-8-6

Krzysztof Lubczyński

Poprzedni

Euforia, która kosztuje życie

Następny

Nie było źle, ale bywało już lepiej

Zostaw komentarz