Koncert zespołu Omega w Sokołowie Podlaskim w 1974 r. to było wydarzenie! Jak to było możliwe, że przyjechali do nas artyści, o których koncerty zabiegały stolice całej ówczesna Europy i chcieli wystąpić w sali nie mającej porównania do warszawskiej Kongresowej czy katowickiego Spodka?
Podczas obchodów jubileuszu 50-lecia Sokołowskiego Ośrodka Kultury, zakończonego wspaniałą wystawą zdjęć w październiku ubiegłego roku, na stronie internetowej SOK, można było przeczytać 50 felietonów dotyczących historii tej zasłużonej dla miasta i powiatu instytucji. W jednym z nich, ówczesna dyrektor SOK p. Maria Koc nie mogła się nadziwić, jak to się stało, że po koncertach w Katowicach i w Warszawie trzeci koncert węgierskiego zespołu rockowego Omega odbył się w Powiatowym Ośrodku Kultury w Sokołowie Podlaskim. Ilustrując swój tekst znanym przebojem zespołu „Dziewczyna o perłowych włosach” pani Maria Koc pisała: Wydarzenie stulecia – OMEGA w Sokołowie Podlaskim.
„Wiosną 1974 roku po Sokołowie Podlaskim lotem błyskawicy rozeszła się elektryzująca wiadomość, że oto do miasta nad Cetynią przyjedzie słynny węgierski zespół rockowy Omega! Przyjedzie i da koncert w Sokołowskim Ośrodku Kultury! Zespół Omega, jedna z najlepszych kapel rockowych w Europie, ba na świecie! Porównywani do Beatelsów, Rolling Stonesów i Pink Floydów, charyzmatyczni Węgrzy, którzy byli w tamtych czasach najbardziej znanymi muzykami rockowymi zza żelaznej kurtyny. „Bomba ze Wschodu”, mówiło o nich Radio Luksemburg. Dla młodych Polaków muzyka Omegi była jak światło w tunelu, powiew wolności, nadzieja na zmianę. Mieli dać tylko trzy koncerty w Polsce. Jeden w warszawskiej Sali Kongresowej, drugi w katowickim Spodku, a trzeci? No właśnie, czy to w ogóle możliwe, żeby zagrali w tak małym mieście, jak Sokołów Podlaski?
Omega powstała w Budapeszcie w 1962 roku i szybko zyskała ogromną popularność. Zespół grał hard rocka i rocka progresywnego. I to jak grał! Wszechstronnie wykształceni muzycy czarowali publiczność złożonymi i wyrafinowanymi utworami rockowymi w wyjątkowych aranżacjach. Nic więc dziwnego, że Omega zyskała status wielkiej gwiazdy. (…)
Ten koncert w Sokołowie Podlaskim, to nie była plotka. „Bomba ze Wschodu” przyjechała do Sokołowskiego Ośrodka Kultury i zagrała tak, że do dziś uczestnicy tej imprezy mają dreszcze na samo jej wspomnienie. Koncert Omegi w Sokołowie Podlaskim obrósł legendą. Snuto domysły, jak to się stało, że przyjechali akurat do nas? Ile to kosztowało? Czy nasza scena nie była dla nich za mała? Gdzie odpoczywali? Czy gwiazdorzyli? Mnóstwo pytań i domysłów, a do tego ogromne, jak na tamte czasy nagłośnienie, ekstrawaganckie stroje, fryzury i to brzmienie! Niesłyszane wcześniej na żywo i niezapomniane! Prawdziwy dobry rock! Przy „Dziewczynie o perłowych włosach” sokołowska publiczność oszalała… A wokół budynku ośrodka kultury kłębiły się nieprzebrane tłumy zrozpaczonych fanów, którym nie udało się zdobyć biletu na to wiekopomne wydarzenie.
Koncert szybko zyskał miano imprezy stulecia i był szeroko komentowany w całym kraju. Nie ma się co dziwić, przyjazd Omegi do Sokołowa Podlaskiego w tamtych czasach można porównać współcześnie do występów zespołów pokroju Linkin Park lub Kings Of Leon. Dziś takie kapele grywają na wielkich scenach, stadionach, festiwalach. Kilka tirów sprzętu, mnóstwo kilowatów, setki ochroniarzy i wielotysięczna publiczność. Kiedyś bliżej ludzi, mniej komercyjnie i bardziej spontanicznie”.
Pytany, jak to było możliwe, że do Sokołowa przyjechali artyści, o których koncerty zabiegały stolice całej ówczesna Europy i chcieli wystąpić w mieście nie mającym hotelu i w sali nie mającej porównania do warszawskiej Kongresowej czy katowickiego Spodka, obiecałem że opowiem, jak do tego wydarzenia doszło. Najpierw jednak poczytałem w kodeksach, czy już nic mi nie grozi za sprzedanie „środka trwałego” bez przetargu. Sprawa się przedawniła, więc mogę opowiedzieć bez obaw, że chłopcy Zbyszka przyjdą po mnie… o godzinie 6 rano..
Było tak! .W Przedsiębiorstwie Imprez Estradowych W Warszawie pracował pan Henryk Suchodolski. Jako organizator imprez często bywał w Sokołowie, bo też byliśmy dobrym partnerem jego firmy. Wszystkie imprezy odbywały się przy pełnej widowni i życzliwym przyjęciu Sokołowian. Pewnego razu w rozmowie pan Henryk użalał się na problemy komunikacyjne, ograniczające jego aktywność w rozległym województwie warszawskim. Zaproponowałem mu zakup naszego służbowego junaka, doskonałego i dobrze utrzymanego motocykla z przyczepą, służącego nam do wożenia filmów i aparatury projekcyjnej w ruchomym kinie oświatowym „Wiedza”. Dom Kultury dostał od pana Romana Madziara, szefa powiatowej melioracji samochód pick-up marki Warszawa i motocykl był już nam niepotrzebny. Bardzo chciał go kupić pan Henryk Suchodolski, którego oprowadzałem po schronach domu kultury. Na widok junaka Suchodolskiemu zaświeciły się oczy. Jednym kopnięciem odpaliłem motor. W piwnicach rozległ się charakterystyczny odgłos równo pracującego silnika. Pan Henryk był zachwycony.
W biurze zadzwoniłem do Janusza Bałkowca, kierownika Wydziału Komunikacji, by dowiedzieć się, jakie przepisy umożliwiają sprzedaż pojazdu osobie fizycznej. Było tego sporo, ale znacznie mniej niż teraz. Powołaliśmy, a jakże, komisję, która wyceniła junaka na 1200 zł, co nabywcę całkowicie satysfakcjonowało. Gotów był zapłacić od razu i odjechać junakiem do Warszawy. Widząc wielką determinację u nabywcy motoru, postawiłem dodatkowy warunek: transakcja dojdzie do skutku, jak zespół „Omega” zagra w Sokołowie. Suchodolski przysiadł z wrażenia. – Chyba pan żartuje, panie kierowniku – stwierdził ze złością. – Nawet nie zaproponuję kierownictwu Estrady koncertu tego zespołu w Sokołowie, bo by mnie wyśmiano albo wylano z pracy. Ponadto kontrakt na występy zespołu Omega w Polsce podpisała Estrada Stołeczna, a ja pracuję w Estradzie Wojewódzkiej. To dwa różne i niezależne przedsiębiorstwa.No to przykro mi, ale ja inaczej nie mogę. Też ryzykuję utratą stanowiska, zważywszy że w komisji było dwóch ormowców, chętnych do nabycia motocykla za tak atrakcyjną cenę – odparłem. – Zatem decyzja należy do pana. Będzie Omega w Sokołowie, to po koncercie wyjedzie pan motorem nawet z pełnym bakiem benzyny.
Tak też się stało. Dziś po wielu latach fani zespołu wspominają ten koncert i też jak obecna wicemarszałek Senatu pani Maria Koc pytają: jak to było możliwe? Ano tak, jak napisałem. Dodam jeszcze, że z brodatym członkiem zespołu, którego nazwiska nie sposób wymówić przy węgierskim tokaju i polskiej wyborowej zakumplowałem się i dzięki temu niebawem w Sokołowie mieliśmy Dni Kultury Węgierskiej z kiermaszem sztuki ludowej oraz wystawę fotografii z Węgierskiego Instytutu Kultury z ulicy Marszałkowskiej w Warszawie. Było to daleko jeszcze do grupy Wyszehradzkiej, ale było w Sokołowie Podlaskim i do dziś mile się o tym wspomina…