Okazuje się, że nie tylko Prawo i Sprawiedliwość ma nazwę przeciwstawną wobec samej siebie. Za przykładem tej partii ostatnio poszło także Porozumienie.
Podobno ten twór nadal nosi nazwę Porozumienie Jarosława Gowina choć do porozumiewania się z nim w ramach własnego ugrupowania jest coraz mniej chętnych. Zaczęło się od Adama Bielana, który domagał się ustąpienia Gowina po upływie statutowej kadencji. I został za to usunięty z partii. Szewc Fabisiak zwraca w uwagę na to, że prekursorem tej procedury był niejaki Alieksiej Nawalnyj, który przed laty również wnioskował o usunięcie szefa partii Jabłoko, do której wówczas należał, i też został z partii wysiudany. I na tym kończą się rosyjsko-polskie analogie. Bielan ani nie będzie w stanie zwoływać masowych demonstracji ani też nikt nie będzie go truł ani wsadzał do więzienia. Co najwyżej załapie się na jakieś państwowe stanowisko gdyby PiS znowu wygrało wybory.
W tym momencie pojawia się pytanie dlaczego akurat teraz wywołano w Porozumieniu tę wewnętrzną wojenkę choć o tym, że Gowin nie zwołuje partyjnego kongresu wiadomo było od ponad dwóch lat. I w tym wypadku nie chodzi o spóźniony refleks będący odzwierciedleniem umysłowej ociężałości niektórych polityków, lecz o podskórne rozgrywki w ramach walki o władzę czy też jej utrzymanie. Niemal wszyscy komentatorzy są zgodni co do tego, że kryzys wewnątrz Porozumienia wywołał Jarosław Kaczyński rękami Adama Bielana i spółki. Jaki miał w tym cel? Szewc Fabisiak domniemywa, iż chce ujaić Gowina i przez to wzmocnić kontrolę nad Porozumieniem. A że przy okazji ośmieszył tę partię? W końcu lepszy ośmieszony sojusznik niż żaden. I nawet taki sprzymierzeniec jest cenny tylko po to by zachować sejmową większość. Natomiast sam Gowin staje się coraz bardziej samodzielny idąc w tej konkurencji na wyścigi ze Zbigniewem Ziobrą. I przez to staje się niewygodny dla przywódcy prawicy, która nominalne wciąż jest zjednoczona.
Aby choćby w niewielkim stopniu zrozumieć to co się dzieje wewnątrz partyjki Po Rozumie Nie należałoby się cofnąć do genezy jej powstania – proponuje szewc Fabisiak. Jarosław Gowin po opuszczeniu rządu Platformy musiał sobie znaleźć takie miejsce na scenie politycznej, które zapewniłoby mu nie tylko wybór na posła, lecz także lukratywne stanowisko rządowe. Samo ubieganie się o przyzwoite miejsce na liście wyborczej PiS mogłoby być mało skuteczne. Dlatego też musiał utworzyć nową strukturę, która też byłaby na rękę Kaczyńskiemu dążącego o zdobycia takiej liczby głosów, która dawałaby szansę uzyskania większości mandatów. Dlatego przeprosił się z Ziobrą, który tak jak Gowin również stworzył swoje własne ugrupowanie, a także przygarnął pod swoje skrzydła Gowina przy okazji triumfalnie ogłaszając wiekopomne zjednoczenie prawicy pod jego, Kaczyńskiego sztandarem. Gowin poszedł na ten układ nawet za cenę instrumentalnego wykorzystania jego osoby jako rzekomego przyszłego ministra obrony. Do jego struktury chyżo przymknęli ci dla których start w wyborach z ramienia niby samodzielnego podmiotu stwarzał szansę na załapanie się do Sejmu tudzież na rządowe synekury. Tymczasem misja Bielana wykazała całą miałkość tego ugrupowania. Przy okazji można też było się dowiedzieć ile osób liczy sobie partyjny aktyw. Ujawnił to usunięty z partii jeszcze minister Michał Cieślak mówiąc w wywiadzie dla Rzeczpospolitej, że Gowin w furii usiłował wyciąć z partii ponad 15 osób, co ma stanowić połowę jej politycznego aktywu. Wynikałoby stąd, że ów polityczny aktyw liczy sobie niewiele ponad trzydziestkę, co raczej nie plasuje tej partii w krajowej czołówce politycznej. Tym nie mniej rozgryweczki w ramach tej struktury stały się tematem poważnych debat publicznych. Szewc Fabisiak obserwuje cały ten cyrk z lewicową satysfakcją. A niech się gryzą aż się w końcu zagryzą. Dla dobra Polski.