1 grudnia 2024

loader

Baza wyprzedziła nadbudowę

wikimedia.org

Prezydentem RP był wówczas Lech Wałęsa, szefem rządu Jan Krzysztof Bielecki, zaś ministrem spraw zagranicznych Krzysztof Skubiszewski. 2 grudnia 1991 roku Polska jako pierwsze państwo uznała niepodległość Ukrainy. Tego samego dnia podobną decyzję podjęła Kanada. W przypadku Polski można to tłumaczyć geopolitycznym znaczeniem Ukrainy, chęcią przyspieszenia formalnego rozpadu Związku Radzieckiego. Natomiast w Kanadzie znaczącą rolę odegrała ukraińska diaspora, która i dziś jest zaangażowana we wsparcie reform w Ukrainie.

Ponieważ było to już trzydzieści lat temu, warto przypomnieć sekwencję poprzedzających zdarzeń. 16 lipca 1991 roku Rada Najwyższa Ukrainy ( jako republiki ZSRR) przyjęła Deklarację suwerenności państwowej Ukrainy. Wprowadziła zasadę samostanowienia, demokracji, niezależności i pierwszeństwa prawa ukraińskiego nad prawem sowieckim. 24 sierpnia 1991 Rada przyjęła deklarację niepodległości. Referendum i pierwsze wybory prezydenckie odbyły się 1 grudnia 1991 roku. Ponad 90 proc. głosujących poparło niepodległość Ukrainy, zaś pierwszym prezydentem został wybrany Łeonid Krawczuk. Następnego dnia Polska uznała suwerenną i niepodległą Ukrainę. 8 grudnia 1991 r. w Traktacie Białowieskim uznano rozpad Związku Radzieckiego.

Nad Dnieprem doceniają szybką i zdecydowaną decyzję ówczesnych władz państwowych RP. Dobrze wspominają misję mediacyjną prezydenta Aleksandra Kwaśniewskiego w czasie Pomarańczowej Rewolucji 2004 roku, wkład Polski w Partnerstwo Wschodnie UE, poparcie dla Rewolucji Godności 2014 roku. Ukraińska decentralizacja, czyli w istocie stworzenie warunków dla  samorządności lokalnej, przebiega z dużą pomocą polskich ekspertów i funduszy rządowych. Polska w minionym 30.leciu  pokazała, że aktywnie wspiera swojego wschodniego sąsiada w jego ambicjach zbliżenia do wspólnoty euroatlantyckiej i reformy państwa. 

W opisie ostatnich kilku lat naszych relacji nie użyję jednak słowa „aktywnie”.   Jest  poprawnie, deklaratywnie OK, z przechyłem na politykę  historyczną. Niestety na polskiej scenie politycznej, wśród instytucji publicznych i polityków, nie ma leadera wsparcia dla Ukrainy. Najaktywniejszy ciągle jest Aleksander Kwaśniewski, który od 16 lat nie pełni funkcji państwowych. Do tego osłabiła się pozycja Polski w Unii Europejskiej- rząd jest w sporze z instytucjami Unii, nie mamy już takiej siły przekonywania i pozycji eksperta regionalnego jak przed 2015 rokiem. Obiektywnie, Polska nie ma walorów dobrego i sprawczego adwokata ukraińskich spraw w UE.

Mamy jednak w Polsce ponad milion obywateli Ukrainy, którzy u nas pracują, uczą się, mieszkają, zakładają rodziny i wiążą się z naszym krajem na dłużej. Połowa z nich odprowadza składki do ZUS. W dużych polskich miastach co 10. zatrudniony to obywatel Ukrainy.  Centralny Ośrodek Informacji Gospodarczej podał, że w Polsce działa 20 127 spółek, w których jednym z udziałowców jest ukraińska firma lub osoba fizyczna posiadająca ukraińskie obywatelstwo. To wzrost o 25 proc. w porównaniu z ubiegłym rokiem. W 2001 roku były tylko 34 takie spółki.

Gospodarka radzi sobie lepiej niż polityka. Według danych ukraińskich, największym partnerem handlowym Ukrainy w I półroczu 2021 r. były Chiny. Polska zajmuje 2. miejsce i wyprzedziła Rosję, którą dogania Turcja.

Polskie dane za 8 miesięcy 2021 r. wskazują, że w stosunku do tego samego okresu 2020 r. nastąpił wzrost  polsko-ukraińskich obrotów handlowych o 47 proc. Ich wartość  wyniosła 8, 051 mld dolarów i w takim tempie w tym roku mamy szansę „przebić sufit” 10 mld dolarów.  Zwracam uwagę, że Polski eksport do Ukrainy osiągnął wartość 4, 696 mld dolarów, wzrósł o 29 proc. rok do roku,  zaś import z Ukrainy ma mniejszą wartość 3, 355 mld dolarów, ale znacząco wyższą dynamikę- to wzrost aż o 83,5 proc.

„Baza” bez wątpienia wyprzedziła „nadbudowę” i chciałoby się, żeby władze publiczne wyciągnęły z tego wnioski. Co można by zrobić dla kolejnego 30. lecia relacji polsko- ukraińskich?

Po pierwsze, potrzebne jest wzmocnienie współpracy w dziedzinie obronnej. Zagrożenie spójności terytorialnej Ukrainy, przewlekająca się wojna hybrydowa to dziś największe wyzwanie dla władz w Kijowie i obawa obywateli Ukrainy. Nie możemy jak USA zaoferować pomocy w uzbrojeniu, ale możliwa jest przecież współpraca przemysłów obronnych obu krajów. Potrzebna jest też zmiana retoryki polityków: zbyt często traktują Ukrainę jako przedpole, a nie jako integralną część polskiej rubieży obronnej.

Po drugie, musimy pogłębić politykę sąsiedztwa z Ukrainą. Dobre relacje partnerskie miast, województw i gmin z miastami Ukrainy, obwodami i hromadami to nie wszystko. Infrastruktura graniczna i transportowa to nadal wstydliwe tematy. Poprawmy ją dla wspólnej wygody i dla biznesu.

Po trzecie, powinna nastąpić zmiana podejścia do obywateli Ukrainy przebywających w Polsce. Nie można traktować ich tylko jak pracowników- stają się przecież naszymi sąsiadami, mieszkańcami tych samych miast i osiedli, co my. Samorządy już dostrzegają tę potrzebę i widzą w tym szansę powstrzymania zjawiska starzenia się polskich miast.  Integracja kulturowa, tworzenie warunków do edukacji dzieci, wsparcie dla rodzin- to nowe pojęcia, które musimy dodać do tradycyjnego wobec Ukraińców „pozwolenia na pracę”.

I po czwarte, więcej empatii mniej historii w podejściu do relacji polsko- ukraińskich. Rachunki historycznych krzywd trudno dziś rozliczyć. Emocje związane z wyobrażeniami o historii i stereotypami przeszkadzają w myśleniu o tym, co tu i teraz, dziś i jutro. Naprawdę nie powinniśmy zawieszać się w przeświadczeniu o tym, że nasza krzywda była większa niż ich doświadczenia z Polakami. 

Doceńmy też ukraińskich polityków i urzędników państwowych, samorządowców. Ukraina wraz ze zmianą pokoleniową ma coraz lepsze kadry. To ludzie wykształceni, nastawieni proeuropejsko i patriotycznie, ambitni. Przyznajcie Państwo, że z kadrami w Polsce ostatnio nie jest najlepiej. Nie ma więc powodu do zadzierania nosa i narzekania na ukraińskie elity.

Małgorzata Kulbaczewska-Figat

Poprzedni

Cukier wcale nie krzepi

Następny

Gospodarka 48 godzin