9 grudnia 2024

loader

Berecik Borysa Budki

Jednoczenie opozycji to nie może oznaczać wasalizacji mniejszych przez największego.
Było jak w starym dowcipie. Strażak wyratował dziecko z topieli i oddał je w ręce stojącej na brzegu niani. Ta zgubę dokładnie obejrzała. Gdzie berecik?, surowo zganiła strażaka, gdzie berecik, przecież dziecko na główce go miało !
Historyczne już, sejmowe głosowania nad Krajowym Planem Odbudowy dowiodły, że nie ma już jedności w Zjednoczonej Prawicy oraz w sejmowej opozycji.
I jak zwykle w Polsce bywa liderzy i komentatorzy polityczni, zamiast zastanawiać się co robić dalej, rozpoczęli kampanie obwiniania partnerów za niespełnienie swoich aspiracji. Opluwania dotychczasowych kooperantów, szukania kozłów ofiarnych spośród nich. Kanonady żalu za niespełnienie samo wymyślonych samospełniających się prognoz.
Ważniejszym stał się brak zgubionego berecika, niż uratowane wspólnego dziecka.
Co dalej w opozycji?
„Podstawowym błędem opozycji było to, że nie wypracowała ona wspólnego stanowiska w tej ważnej kwestii. Gdy politycy PO (i bliscy im publicyści) pomstują na to, że lewica „zdradziła” opozycję, warto zapytać, gdzie i w jakiej formie opozycja zajęła wspólne stanowisko, z którego lewica rzekomo się wyłamała. Jedności opozycji nie uzyska się na drodze narzucania wszystkim jej odcieniom stanowiska najsilniejszej partii opozycyjnej, którą wciąż jeszcze jest Platforma Obywatelska”, napisał w poprzednim wydaniu „Trybuny” profesor Jerzy J. Wiatr.
Cóż zatem powinna zrobić parlamentarna, demokratyczna opozycja aby następnym razem przemawiać podobnie i działać wspólnie.
Trzeba skończyć z obłudnymi, podwójnym standardami. Nie chcę już słyszeć, że kiedy parlamentarzyści Lewicy głosują tak samo jak PiS to są już „koalicjantami Kaczyńskiego”. A kiedy parlamentarzyści Koalicji Obywatelskiej głosują tak samo jak Konfederaci i Ziobrzyści, to jedynie „dotrzymują słowa danego swoim Wyborcom”.
Każda formacja parlamentarna powinna głosować zgodnie z dobrem państwa polskiego, swoim programem i interesem wyborców. Wiele z fundamentalnych ustaw zostało przegłosowane głosami ówczesnych koalicji rządzących i opozycji.
Trzeba też skończyć wśród opozycji z wybiórczą pamięcią. Kiedy parlamentarzyści Lewicy zagłosowali tak samo jak PiS, to parlamentarzyści PO i usłużni im publicyści skrupulatnie, publicznie przypominali przypadki podobnych „wspólnych” głosowań Lewicy i PiS. Chociażby ustawy zwanej „Piątka dla zwierząt”. Te głosowania miały dowodzić koalicji Lewica – PiS.
Nie pamiętali jednak ileż to razy parlamentarzyści PO głosowali tak samo jak PiS. Jak choćby w czasie odbierania emerytur służbom specjalnym z czasów Polski Ludowej, czy w czasie nieudanej próby postawienia ministra Zbigniewa Ziobry przed Trybunałem Stanu.
Nie wolno okłamywać opinii publicznej, że wspólne głosowania opozycji z koalicją rządzącą to jednoznaczny akces opozycji do obozu rządzącego.
W 2005 roku, jako poseł SLD, współtworzyłem i pilotowałem fundamentalną dla polskiego kina ustawę o kinematografii. Stworzyła ona świetne warunki dla rozwoju i sukcesów polskiej kinematografii. Jedyną partią która konsekwentnie, na każdym etapie, głosowała przeciwko tej ustawie, czyli przeciwko podatkom wielkich firm na polskie kino, była ówczesna liberalna gospodarczo Platforma Obywatelska.
Ówczesne PiS, LPR, Samoobrona przekonały się do ustawy, a Platforma Obywatelska zawsze była przeciwko. Bo interes korporacji przedkładała nad dobrem polskich artystów. Ale czy należy za to wykluczyć PO z formacji pragnących dobra polskiej kultury?
Trzeba skończyć w opozycji z feudalnym stylem uprawiania polityki. Z Wielkim Bratem traktującym pozostałych partnerów jak wasali. Nikt nie neguje, że Koalicja Obywatelska ma największy klub parlamentarny. I nadal największe sondażowe poparcie. Ale popularność partii nie jest wieczna. Potrafi szybko spadać, sam to w czasie swego posłowania widziałem.
Warto zatem posłuchać rozsądnych publicystów proponujących powołanie stale pracującego komitetu porozumienia opozycji. Na szczeblu parlamentu i samorządów wojewódzkich.
Komitetów złożonych niekoniecznie z samych liderów opozycyjnych ugrupowań. Bo taka mieszanka samych liderów zbyt często bywa wybuchającą.
I wreszcie trzeba też skończyć z nerwowymi pyskówkami wśród liderów, aktywistów i publicystów opozycyjnych. Z obrażaniem się na wszelkich możliwych ekranach. Wypominaniem złych cech opozycyjnym przeciwnikom, lustrowaniu ich majątków, życia prywatnego.
Koniec z porównywaniem konkurentów do „Paktu Ribbentrop -Mołotow”. Zwłaszcza kiedy autor tego porównania, euro deputowany Radek Sikorski, stosuje go przy każdej okazji. Nie tylko wspólnego głosowania Lewicy i PiS, także gazociągu Nord Stream 2. Co świadczy jedynie o lenistwie umysłowym lidera KO.
Już w przyszłym miesiącu dojdzie do wyborów prezydenckich w Rzeszowie. Gdzie wspólny kandydat demokratycznej opozycji, propagowany też przez „Trybunę”, zmierzy się z kandydatami niedemokratycznej prawicy. Wtedy w jednym szeregu powinni stanąć liderzy ugrupowań popierających Konrada Fijołka. Czy będą dobrze czuć się w jednym szeregu z „Mołotowami” i „Ribbentropami” ?
Co dalej na prawicy?
Chociaż pan prezes Kaczyński wygrał to głosowanie i rząd PiS dostanie pieniądze oraz czas na swą kampanię wyborczą, to nadal nie ma mowy o jedności Zjednoczonej Prawicy.
Pan minister Ziobro mógł bezkarnie, na razie, głosować inaczej niż PiS, ale do głosu podczas debaty nie został już dopuszczony. I głosy Solidarnej Polski będą tłumione w PiS mediach. Pan wicepremier Gowin dalej będzie liderem pękniętego Porozumienia Prawicy, a jego secesjoniści dalej będą zasiadać w rządzie. Dalej pan prezes Kaczyński będzie robił mu „Naddniestrze” w jego politycznym królestwie.
Taki stan Zjednoczonej Prawicy sprawi, że rządząca koalicja nie dotrwa do konstytucyjnego terminu wyborów. Bo obaj, upokorzeni i ograni przez pana prezesa, liderzy doskonale wiedzą, że nie wejdą na przyszłe, wspólne listy wyborcze. I będą musieli wyjść, odpowiednio wcześniej, spod zależności PiS. Najlepiej z politycznym hukiem, bo huk najlepiej pomoże pokazać wyborcom różnice dzielące ich z partią pana prezesa.
Mam nadzieję, że wtedy demokratyczna opozycja będzie już odpowiednio zwarta i gotowa. I kiedy Zjednoczona Prawica zacznie naprawdę politycznie tonąć, to opozycja nie będzie już wypatrywać nadejścia Gowina w bereciku, tylko przynajmniej wskoczy do tej wody.

Piotr Gadzinowski

Poprzedni

Ormianie, Biden i drony

Następny

Sadurski na weekend

Zostaw komentarz